reklama

Rawiczanka plecie makramy, pisze książki i rysuje kolorowanki

Opublikowano:
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kobieta i dzieckoRawiczanka, Joanna Latusek-Knuła, rok temu odkryła w sobie pasję do makramy - sztuki ozdobnego wiązania sznurków. Znakiem rozpoznawczym artystki są anioły oraz "rodzinki". Jej sztuka szybko została zauważona i doceniona, wśród klientów znaleźli się nawet polscy "celebryci". Nie jest to jednak jej jedyna pasja. Pani Joanna gra również na ukulele.   
reklama

Z wykształcenia Joanna Latusek-Knuła jest nauczycielem języka angielskiego, terapeutą pedagogicznym oraz logopedą. Prywatnie żoną, mamą dwóch synów, 3,5-letniego Juliana oraz 6-letniego Wojtka. W jej domu znalazło się również miejsce dla dwóch psiaków, Ciapka i Nali. Od około roku część swojego czasu poświęca na tworzenie cudów ze sznurka, rysowanie ilustracji do kolorowanek i ... grę na ukulele.

Wiecznie w biegu

Śmieje się, że jest życiową wiercipiętą.

- Ciągle sobie coś znajduję. Mój mąż nigdy rano nie wie co wymyślę, bo wstaję i mówię, że dzisiaj zajmę się tym czy tamtym - śmieje się.

Przyznaje, że to też powód, dla którego ukończyła tyle kierunków studiów. Kiedy się za coś zabiera, chce mieć jak najgłębszą wiedzę na ten temat.

- Potrafię wyczytać internet do końca - przyznaje.

Anielskie scrollowanie

Przez pewien czas zastanawiała się co mogłaby zrobić rękodzielniczego. Tworzenie dekoracji zawsze się jej podobało, ale nie miała pomysłu, jaką dziedziną sama mogłaby się zająć.

- Kiedyś scrollowałam na Facebooku i zobaczyłam, anioła ze sznurka. Pomyślałam, że też takiego zrobię - opowiada.

Nadarzyła się dogodna sytuacja, żeby swój plan zrealizować - na świat miała przyjść bratanica pani Joanny, a także kilkoro dzieci jej znajomych. Podarowanie każdemu z nowo narodzonych maluszków własnoręcznie wykonanego anioła – to byłoby coś. Taki prezent od serca, w dodatku wyjątkowy i niepowtarzalny. Przez cały tydzień czytała co musi kupić, aby takiego aniołka stworzyć.

- Sznurek i koralik. Ale jaki koralik? Jakiej wielkości? Jaki sznurek? Czy się rozczesze czy nie? - opowiada.

Zamówiła jeden sznurek i zrobiła. Wyszło, była zadowolona ze swojej pracy i postanowiła się pochwalić nią w mediach społecznościowych. Wtedy zgłosiło się do niej wiele chętnych osób. I tak narodziła się Góra Sznura.

Z pasją tworzy rodzinki

Joanna Latusek-Knuła zdradza, że najbardziej lubi tworzyć rodzinki - sznurkowe lalki sadzane na drewnianej obręczy, ale oprócz nich dużo osób zamawia aniołki, szczególnie z imieniem. Jej dzieła mają swój niepowtarzalny charakter, nie tylko za sprawą personalizacji, ale również przez indywidualny styl, który artystka wypracowała.

- Rodzinki są personalizowane według przesłanego przez klientów zdjęcia. Ewentualnie zamawiający mówią, co dodatkowo umieścić w pracy, jaki dodać szczegół - tłumaczy.

Jeśli ktoś nie chce personalizacji, robi proste rodzinki, gdzie wystarczy wybrać kolor ubrań, określić płeć, liczbę członków rodziny oraz kolor ich włosów.

Wśród swoich klientów pani Joanna ma również nieco bardziej znane postacie, jak rodzina Marcina Korbacza, perkusisty zespołu Demono. Ma też dużo zamówień z Niemiec. Joanna przyznaje, że przy okazji tworzenia rodzinek może robić coś jeszcze, co bardzo lubi - sznurkowe zwierzęta. Tworzy psy, koty, krowy, lamy, wykonała nawet gekona. Każde zwierzę jest robione na wzór tego ze zdjęcia, a technika jest opracowana przez nią samą.
Chociaż uwielbia tworzyć sznurkowe postacie, przyznaje, że z początku wcale tego nie planowała.

- Z tym jest ogromnie dużo roboty, ale jak zaczęłam to już nie mogę przestać - śmieje się.

Zdradza, że jej lalki zawsze mają zamknięte oczy, ponieważ uważa, że te z otwartymi wyglądają strasznie, nienaturalnie. Na otwarte pozwoliła siebie tworząc bajkową postać Ani z Zielnego Wzgórza oraz Włóczykija z Muminków.
Jako twórca rękodzieła mówi, że stawia na jakość wykorzystywanych półproduktów. Kupuje w sprawdzonych i polecanych miejscach, u polskich producentów, współpracuje z lokalnymi firmami. Ponieważ pracuje głównie w nocy, kiedy śpią dzieci, na cuda wychodzące spod jej ręki najczęściej trzeba czekać minimum 3-4 tygodnie.

Pisze i rysuje

Makrama to jednak nie wszystko. Od czasu do czasu rysuje, głównie kolorowanki dla dzieci, z których korzysta jej przyjaciółka prowadząca kanał edukacyjny na You Tube.
Zajmuje się również tłumaczeniem dziecięcych książek, zwłaszcza rymowanych, z języka angielskiego. Robi to dla swoich dzieci, ponieważ w 90% nie podobają się jej wersje tłumaczeń dostępne na polskim rynku.
Zdradziła również, że sama napisała rymowaną książkę dla dzieci.   

- Rymy to jest dla mnie normalna sprawa, która siedzi mi gdzieś w głowie. Prędzej zrymuję niż powiem coś prozą - śmieje się.

Książka pt. "Pestka i mysz" opowiada o przygodach myszy ze znalezioną pestką.

- Mysz nie wiedziała co to za pestka. Zamiast ją wyrzucić stwierdziła jednak, że nietypowe znalezisko komuś podaruje. Chodziła więc po lesie i próbowała uszczęśliwić nią różne zwierzęta. Niestety, te nią gardziły. Na końcu okazuje się co to za niezwykła pestka, ale nie mogę zdradzić zakończenia – mówi rękodzielniczka.

Książka została wydana w tylko jednym egzemplarzu papierowym przez przyjaciela Joanny. Na szczęście powstał również e-book. Jak wspomina, sama zaprojektowała ilustracje z gotowych elementów. Przyznaje również, że nie planowała, że książka kiedyś ujrzy światło dzienne. Ale w gruncie rzeczy chyba jest zadowolona z tego faktu – e-book przyczynił się do zebrania sporej sumy na leczenie syna koleżanki ze studiów, który ma chore serce.

O moje … ukulele

Nie da się ukryć, że Joanna ma zapędy artystyczne. Do kolekcji swoich umiejętności i zainteresowań potrzebowała dołożyć coś związanego z muzyką.

- Całe życie chciałam się nauczyć grać na jakimś instrumencie, ale nie jestem uzdolniona muzycznie. Nie ogarniam zupełnie nut itd. Dlatego nie wyszło mi z gitarą i z pianinem - tłumaczy.

Także w tym przypadku z pomocą przyszły jednak media społecznościowe. Artystka przyznaje, że kiedyś przeglądając You Tube usłyszała cover Riptide zagrany na ukulele i przepadła.

- Wiedziałam od razu, że to jest instrument dla mnie - opowiada.

Po 30-tce odłożyła pieniądze i kupiła dobry instrument.

- I tak sobie pogrywam od czasu do czasu, jak mi moje 150 innych zajęć pozwoli - śmieje się Joanna.

Wspierają i popychają

Rękodzielniczka nie ukrywa, że ma szczęście do świetnych znajomych, którzy wymyślają dla niej co rusz nowe wyzwania. Ona natomiast nigdy im nie odmawia i nawet jeśli czegoś wcześniej nie robiła, podejmuje wyzwanie. Mimo, iż wie, że jako perfekcjonistka dużo się nazłości zanim osiągnie zadowalający ją efekt, nie odmawia nawet jeśli robi coś pierwszy raz. Poza dużą grupą znajomych ma ogromne wsparcie w najbliższych – mężu i rodzicach. 

- Biorą dzieciaki żebym mogła pracować, kupili mi nowy fotel żeby było wygodnie i telefon, bo stary ledwo zipał - wylicza.

Wsparcie jakie otrzymuje codziennie pozwala jej planować kolejne projekty, bo jako niespokojny duch nie może się nudzić. To na razie tylko plany, więc nie chce ich zdradzać.   


reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama