Ma prawie 89 lat i biegle mówi w esperanto. Lubi przebywać z ludźmi i tańczyć, a drzwi od jej domu się nie zamykają - ciągle odwiedzają ją liczne koleżanki i rodzina.
Urodziła się w Rawiczu, w domu naprzeciwko dawnego kina „Promień”, dlatego jej wspomnienia z dzieciństwa są związane głównie z kinem oraz z przemarszami Korpusu Kadetów przez miasto. - Przed wojną seanse w kinie odbywały się codziennie, oprócz piątków. W domu słyszeliśmy piękną muzykę, która płynęła z głośników przy kasach. Czasami, gdy brakowało miejsca, pożyczano krzesła z naszego domu - wspomina Zofia Maćkowiak, dokładnie opisując też wygląd ówczesnego kina, a nawet osobę, która spacerowała po mieście i reklamowała seanse. Zaznacza, że do kina chodzili głównie wojskowi i kadeci. - Gdy kadeci szli przez miasto grając na instrumentach, towarzyszył im wielki pies, który niósł bęben. Wszystkie dzieci wybiegały wówczas na ulice i podążały za tym niesamowitym orszakiem aż do nieistniejącego już klasztoru przy zakładzie karnym - opowiada rawiczanka. Jak mówi, jej dzieciństwo to także zabawy na plantach, na których porządku pilnował tzw. plantowy. - Pamiętam tego pana, jakbym go widziała wczoraj. Zbierał wszystkie śmieci i pilnował, by dzieci nie deptały trawy, bo za to groziła surowa kara – dodaje Zofia Maćkowiak, której beztroskie młodzieńcze lata przerwała wojna. - Nie było jednak tak źle. Pracowałam w Niemczech jako opiekunka do dzieci, więc nie traktowano mnie najgorzej i jedzenie też nie brakowało - wyjaśnia.
Po powrocie do Rawicza kontynuowała naukę. Jakiś czas pracowała także w miejscowym zakładzie krawieckim - ówczesnej Modenie. Później przez lata zajmowała się domem i dziećmi. Jej mąż pochodził z Sobiałkowa. - Zawsze lubiłam jeździć, bo już jako dziecko należałam do kółka krajoznawczego, więc wyszłam za mąż za kolejarza - śmieje się Zofia Maćkowiak. Gdy jej synowie dorośli i na świat przyszedł pierwszy wnuk, zapisała się do powstałego w Rawiczu klubu esperanta. Zaczęła jeździć na różne kursy, a nawet światowe kongresy. Zrobiła kurs lektora, zdała egzamin z bardzo dobrym wynikiem i wyjeżdżała z wycieczkami w różne części świata. Zwiedziła całą Europę - w samej Bułgarii była aż 12 razy, kilkakrotnie odwiedzała też Grecję i Turcję. Była w Afryce i w Azji. Jak mówi, mąż nigdy nie sprzeciwiał się jej licznym wyjazdom, bo sam miał pasję, która pochłaniała mnóstwo czasu. - Był zapalonym wędkarzem i z każdej podróży przywoziłam mu jakiś wędkarski gadżet, więc był zadowolony - wyjaśnia Zofia Maćkowiak na dowód swoich wojaży pokazując kilkanaście fotografii – maleńką część ogromnych zbiorów – gromadzonych w albumach i kartonach. Widnieje na nich uśmiechnięta pani Zosia pod palmami, w górach, w japońskiej restauracji, na tropikalnej wyspie. - W trakcie pobytu w różnych krajach poznałam wiele osób, z którymi przez wiele lat korespondowałam. Te znajomości pomogły nam też przetrwać stan wojenny. Przyjaciele z innych krajów przysyłali do Rawicza bardzo bogate paczki. W jednej z nich było nawet futro, które noszę do dzisiaj - zaznacza rawiczanka, która ciągle biegle posługuje się esperanto. Regularnie czytuje też gazety w tym języku.
Zofia Maćkowiak od wielu lat należy także do „Pomocnej Dłoń”. Uczestniczy we wszystkich spotkaniach i imprezach organizowanych przez stowarzyszenie. - Lubię spotykać się z ludźmi i bawić. Choć kręgosłup często mnie boli, moje nogi wciąż tańczą – zaznacza rawiczanka, która kilka razy w roku uczestniczy w wyjazdach - głównie nad morze. Jest też członkiem rawickiego oddziału Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów. Udziela się także przy miejscowej parafii. Co miesiąc wspomaga fundację dr Clowna – działającą na rzecz chorych dzieci.