Urodziłam się w Krotoszynie, wychowałam się w Odolanowie, w Ostrowie Wlkp. chodziłam do IV liceum do szkoły, a później studiowałam w Kaliszu. Następnie wyjechałam do Niemiec, gdzie chciałam studiować dalej, ale poznałam wtedy swojego - dziś już byłego - męża i wyjechałam na Wyspy Owcze - opowiada 39-Sabina Poulsen, z domu Grzelaczyk.
Sabina rozpoczęła życie na Wyspach Owczych, gdzie urodziła dwójkę dzieci - Mię i Benjamina. Choć jej droga z mężem się rozeszła, to miłość do tego kawałka świata pozostała.
Sabina Poulsen na krańcu świata
Jej życie na tym krańcu świata nie było jednak usłane różami. Po rozwodzie kupiła dom. Niestety, 7 lat temu spłonął doszczętnie. Z tej dramatycznej historii zrodziło się jednak coś pięknego. Sabina przekonała się, że naprawdę stała się integralną częścią lokalnej społeczności i otrzymała ogromne wsparcie - zarówno od sąsiadów, jak i obcych ludzi.
To było niesamowite. Każdy nam pomagał. Kobieta z innej wioski, który miała sklep z ubraniami wysłała do moich dzieci worki ciuchów. Kompletnie obca osoba. Jedna z pań polityk wysyłała mi co miesiąc przez rok pieniądze - 100 euro. Dopiero po latach dowiedziałam się, że to od niej. Był starszy pan, którego znałam z widzenia, z przedszkola, w którym pracowałam. Przytulił mnie, dał mi 2 tysiące złotych i powiedział "Wszystko będzie dobrze". Strasznie się wtedy wzruszyłam i rozpłakałam. Bo to był obcy dla mnie człowiek, który wyciągnął do mnie rękę. Tu nie chodzi o kwotę, tu chodzi o gest. Sąsiadka dała mi cienie do powiek - ja wtedy straciłam wszystko, nawet majtek nie miałam. Odłożyłam te cienie na bok, nie wiedziałam, że ona w tych cieniach pieniądze ukryła. Dopiero później zauważyłam - opowiada ze wzruszeniem 39-latka.
Te drobne gesty sąsiadów czy obcych ludzi pokazały Sabinie, że jest uważana za "swoją", za część farerskiej społeczności. I właśnie wtedy obiecała sobie, że dobro, które otrzymała od innych postara się zwrócić. Od tego czasu prężnie działa w farerskiej społeczności, pomagając zarówno lokalsom, jak i rodakom na Wyspach Owczych.
Polski Przystanek na Wyspach Owczych - tak mówią o domu Sabiny
Po tym, jak Sabina wystąpiła w telewizji TVN, gdzie opowiadała m.in. o życiu na Wyspach Owczych, zaczęły do niej spływać setki wiadomości z pytaniami - o to, jak przygotować się do wakacji w tej części świata, czego się spodziewać, jakie ubrania zabrać.
Pamiętam to jak dzisiaj. Siedziałam na sofie i mówię do Tomka, mojego partnera: A może ja założę stronę w Internecie na ten temat? I założyłam bloga. Kilka lat temu zmieniłam jego nazwę na "Sabina na Wyspach Owczych" no i tak to się zaczęło kręcić - opowiada.
Odbudowując swój dom, Sabina postawiła obok drugi - mniejszy, w którym gości turystów - głównie z Polski. Założyła małe, rodzinne biuro turystyczne.
Dom ten przyjechał w konterze z Poznania i został tutaj postawiony. Wszyscy mówią, że to jest Polski Przystanek na Wyspach Owczych - dopowiada
Nie jest to jednak zwykły motelik czy pensjonat. Sabina osób, które ją odwiedzają nie traktuje jak turystów, ale jak własnych gości. I daje im coś więcej niż tylko nocleg.
Ja nie mam klientów, ja mam gości. Głównie Polaków, którzy przylatują do nas z całego świata. Jestem jedynym licencjonowanym przewodnikiem z Polski po Wyspach Owczych. I moim gościom staram się przedstawić ten kraj od kuchni. Robię w domu kolacje farerskie. Zakładam strój farerski, witam gości w drzwiach miejscowum trunkiem - tak, jak tradycja nakazuje. Jesteśmy jak jedna rodzina, jemy razem tradycyjne potrawy kuchni farerskiej - głowę owcy, kawałek wieloryba, ryby. Taka kolacja trwa wiele godzin, opowiadamy historie, rozmawiamy. Tego się nie da kupić, to jest najbardziej cenne - obrazuje Sabina.
Podkreśla również, że na Wyspy Owcze nie trafia się przypadkowo. To miejsce, które odwiedzają ci, którzy naprawdę chcą tam zawitać.
Wyspy Owcze tak naprawdę są mało znanym krajem z prostego powodu - są bardzo drogie. To taka wisieńka na deserze. Tu nie przyjeżdżają turyści przypadkowi, którzy chcą gdzieś się wybrać na wakację. Tutaj przyjeżdżają turyści bardzo świadomi, wiedzący czego chcą - opowiada. - Na Islandię - jak dobrze poszukasz - polecisz nawet za 100 zł. Na Wyspy Owcze za tyle się nie wybierzesz.
Nieoficjalna ambasadorka Polski
Sabina jest autorką przewodnika po Wyspach Owczych. Aktywnie działa także w mediach społecznościowych, gdzie odkrywa w uroki tego malutkiego archipelagu na środku północnego Atlantyku i przestawia turtystom uroki tego sztormowego zakątku świata.Dziś Sabina jest uważana za nieoficjalną ambasadorkę Polski na Wyspach Owczych. Dzięki znajomości języka farerskiego jest w stałym kontakcie z biurem imigracyjnym na wyspach, wspiera Polaków - w charakterze tłumacza w szpitalach i ośrodkach penitencjalnych, pomaga miejscowej Polonii w kwestiach życiowych czy biurokratycznych - od wizyty u lekarza, po pomoc w uzyskaniu emerytury. Jest też inicjatorką comiesięcznych spotkań polonijnych kobiet na Wyspach Owczych i założyła fundację charytatywną, której celem jest aktywizacja polsko-farerskich relacji.
Sabina nie wyobraża sobie życia w innym zakątku świata. Swoją przyszłość i marzenia wiąże z Wyspami Owczymi. W planach ma budowę małego pensjonatu, w którym mogłaby gościć rodaków i przybliżać im życie i kulturę Farerczyków.
To jest moje marzenie - budowa małego pensjonaciku na osiem pokoi. Szukam inwestora, który by mi w tym pomógł - zdradza.
Mecz Polska - Wyspy Owcze
Dziś (7 września) reprezentacja Polski rozegra czwarty mecz w eliminacjach Euro 2024. Polska zmierzy się z Wyspami Owczymi.Sabina i jej rodzina to ogromni pasjonaci piłki nożnej. Kilka lat temu reprezentacja Polski U-21 grała na Wyspach Owczych, więc Sabina miała okazję poznać wtedy część kadry, m.in. Karola Świderskiego czy Czesława Michniewicza.
To było bardzo miłe spotkanie, dlatego mamy do nich duży sentyment, bo ich poznaliśmy osobiście - mówi.
A i sam dzisiejszy mecz jest wielkim wydarzeniem na Wyspach Owczych
Dziś wszyscy spotykają się w stolicy na wspólnym oglądaniu meczu. Wiadomo, nie ma to na pewno takiego wydźwięku jak w Polsce, bo Polacy mają już nóż na gardle, a na Wyspach spokojnie, Farerczycy mierzą siły na zamiary i zdają sobie sprawę z tego, że Polska jest silniejszym państwem, ale nie tracą nadziei - podkreśla Sabina.
Rodzina Sabiny od zawsze kibicowała reprezentacji Polski. Dziś jednak zrobią wyjątek i większość sercem będzie za Wyspami Owczymi.
Tomek i dzieciaki kibicować będą Wyspom Owczym, ja jestem za wygranymi - śmieje się Sabina.
I dodaje, że piłka nożna na Wyspach Owczych różni się od tej w Polsce.
W Polsce mieszka 30 milionów ludzi. Na Wyspach Owczych jedynie 54 tysiące. I dziś grają z kolosem. Jeżeli dziś będzie cały stadion kibiców, to będzie historyczne wydarzenie, ponieważ Wyspy Owcze nigdy nie grały przed tak dużą publicznością - mówi.
I podkreśla, że reprezentacja Wysp Owczych jest pół amatorska.
To są ludzie, którzy ciężko na codzień pracują, a po pracy idą na trening. Normalnie pracują na etat, a po pracy zajmują się piłką nożną. To jest fenomen. Dlatego też tak bardzo im dziś kibicujemy.
Bez względu jednak na to, kto wygra - w domu Sabiny zagości dziś radość.
Liczymy na piłkarskie emocje i super atmosferę. Nie ważne kto wygra i tak będziemy szczęśliwi!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.