Strefy - zapowietrzoną oraz zagrożoną - wyznaczyła wojewoda wielkopolska w związku z wykryciem w gminie Rawicz wirusa ptasiej grypy (H5N1) w jednej z komercyjnych ferm, w której hodowano kury nioski. Do obszaru zapowietrzonego zaliczono:
- Żołędnicę,
- Sarnówkę,
- Łaszczyn,
- Konarzewo,
- Izbice,
- Dąbrówkę,
- Żylice,
- Sierakowo,
- Rawicz,
- Szymanowo,
- Kowaliki.
Prewencyjnie zabito zdrowe kury - tragedia w majówkę
Jak przekazała nam Agnieszka Dudziak, właścicielka małej fermy w Sierakowie, decyzję o prewencyjnym uboju otrzymała tuż przed majówką, 30 kwietnia 2025 roku.
- W piątek, 2 maja, nasze kury zostały zagazowane. Życie straciło niemal 6.000 ptaków - 3.000 16-dniowych piskląt i 2.800 52-tygodniowych kur niosek - opowiedziała.
Jak relacjonowała, w odpowiedzi na pytanie „Dlaczego?” usłyszała od pracowników weterynarii, że oni tylko wykonują swoją pracę.
Prewencyjnie zabito zdrowe kury - odszkodowania
Agnieszka Dudziak wyjaśniła, że decyzji o prewencyjnym wybiciu kur nie musieli podpisywać, ale jeśliby tego nie zrobili i doszłoby u nich do zakażenia ptasią grypą, nie dostaliby żadnego odszkodowania od państwa.
- Nie wiemy kiedy odszkodowanie będzie przyznane. Kury to było nasze jedyne źródło utrzymania. Kurnik mogę ponownie zasiedlić pod koniec maja, to oznacza, że jajka będą dopiero w październiku lub listopadzie. Jak zapłacę rachunki do tego czasu? - żali się właścicielka fermy.
Prewencyjnie zabito zdrowe kury - koszty, nie tylko finansowe
Kobieta wskazuje, że paradoksem jest to, iż z formalnego punktu widzenia to ona musi ponieść koszty związane z gazowaniem, a dopiero w terminie późniejszym państwo je zwróci. Także wielką niewiadomą jest to, kiedy i w jakiej kwocie zostanie wypłacone odszkodowanie za zabite kury. Ostatnią, najważniejszą sprawą jest to, że nikt nie zapłaci hodowcom za utracone korzyści ze sprzedaży jaj.Jednak, jak wskazuje, nie to jest ich największą stratą.
- Dla mnie najgorsze są koszty psychiczne. Prosiliśmy, żeby nasze kury były pod kontrolą, żeby je obserwować, ale usłyszeliśmy, że nie ma podstaw do kontrolowania i badania zdrowych kur. Jak się jednak okazało, były podstawy do ich zabicia. Tego nie rozumiem. Od małego obcowałam z kurami. Zabicie takiej liczby zdrowych kur prewencyjnie, to jest po prostu coś strasznego. Moim zdaniem należało poczekać do momentu kiedy kury zachorowałyby i wtedy podjąć natychmiastową decyzję o likwidacji chorych ptaków - byłoby nam łatwiej się z tym pogodzić, bo byłoby to logiczne. Zresztą, nawet sąsiedzi mówią, że zawsze było coś słychać, a teraz jest po prostu głucha cisza. To jest tragedia wejść do pustego kurnika. Cieszę się tylko, że nie musiałam być przy sprzątaniu kurnika, nie musiałam na to patrzeć - przyznaje Agnieszka Dudziak.
Właścicielka fermy boi się, czy za chwilę nie pojawi się kolejne ognisko ptasiej grypy, szczególnie kiedy wprowadzi nowe kury do kurnika. Wówczas ponownie musiałaby być poddana tak drastycznym działaniom prewencyjnym, jak teraz.
- Nie wiem, czy dam radę ponownie walczyć - wyznaje.
Jak zdradziła, w tym roku ferma obchodziłaby 50-lecie istnienia.
- Otrzymaliśmy więc wyjątkowy prezent z tej okazji. Dobrze, że nie dożyli tego moi rodzice, którzy w połowie lat 70-tych ubiegłego stulecia fermę założyli - podsumowuje.
Prewencyjnie zabito zdrowe kury - drastyczne, ale konieczne?
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Rawiczu, Magdalena Ogińska, przyznała, że nakaz prewencyjnego wybicia wszystkich kur dotyczył dwóch ferm - w Sierakowie i Żylicach, i choć drastyczny, był konieczny, aby zabezpieczyć hodowców przed zaostrzeniem restrykcji i nałożeniem kolejnych uciążliwych nakazów.
- Niestety, jeśli chodzi o stan prawny zwalczania grypy ptaków, to posunięcia są bardzo drastyczne dla hodowców. Dlatego, że staramy się bronić większy obszar niż tylko jedno gospodarstwo. Istnieją uzasadnione obawy o nałożenie dodatkowych sankcji, jeśli chodzi o wstawianie drobiu i to na teren regionu, a nie tylko powiatu - wyjaśnia.
Magdalena Ogińska przedstawia, że każde następne ognisko ptasiej grypy wydłużałoby czas karencji przed wstawieniem drobiu do kurników, a byłoby to możliwe, bowiem unijne regulacje zakładają zaostrzanie przepisów dla hodowców w przypadku pojawiania się nowych ognisk ptasiej grypy.
- Mogłoby się nawet zdarzyć tak, że w najbliższym czasie - kilku lub kilkunastu miesięcy - w ogóle żaden drób na teren powiatu i jeszcze większego obszaru, nie mógłby zostać wstawiony. Każde następne ognisko ptasiej grypy przybliżałoby nas do tych drastycznych rozwiązań - zaznacza.
Podkreśla także, że decyzje były konsultowane na wielu płaszczyznach i wielu poziomach, zarówno z Wojewódzkim jak i Głównym Lekarzem Weterynarii.
- Zostało wybrane mimo wszystko dobro szerszego grona hodowców, niż tylko tych pojedynczych. Może brzmi to brutalnie, ale niestety musimy patrzeć z szerszej perspektywy. Należy pamiętać, że wysoce zjadliwa grypa ptaków jest chorobą zakaźną, szerzącą się w bardzo szybkim tempie - dziesiątkuje stada drobiu oraz powoduje olbrzymie straty finansowe i hodowlane - podsumowuje.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.