- To były naprawdę ekstremalne warunki do gry - mówił po meczu trener Sparty Piotr Staniszewski. - Niemniej jednak warunki były identyczne dla obu ekip - dodał. Ciągle borykająca się z problemami zdrowotnymi Sparta, podejmowała na własnym stadionie ekipę z Kaszczoru.
Sokół w tym sezonie spisuje się bardzo dobrze, czego potwierdzeniem jest fakt, że po ostatnim zwycięstwie wspiął się na 5 miejsce w tabeli, wyprzedzając takie „firmy” jak Wisła Borek Wielkopolski czy GKS Włoszakowice. Sobotniego meczu z pewnością spartanie do udanych zaliczyć nie mogą. Pierwsza połowa była dość wyrównana, ale gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Więcej sytuacji strzeleckich stworzyli sobie jednak goście, co mogło dowodzić, że przyjechali nad Balaton po komplet „oczek”. Po zmianie stron nieszczęście Sparty zaczęło się od faulu w polu karnym. Robert Cieplik w nieprzepisowy sposób zatrzymywał zawodnika gości i sędzia nie zawahał się wskazać „na wapno”. Sokół okazji nie zmarnował i wyszedł na prowadzenie. Kilkanaście minut później goście ponownie po stałym fragmencie gry (tym razem rzucie wolnym) podwyższyli prowadzenie, którego nie oddali do końcowego gwizdka.
Co jeszcze po meczu powiedział trener Staniszewski, przeczytasz we wtorkowym wydaniu "ŻR".