W niedzielę na Stadion Leśny przyjechała „czerwona latarnia” ligi - Lew Pogorzela. Drużyna z powiatu gostyńskiego w ośmiu meczach strzeliła tylko 6 goli i to jest największa bolączka Lwa. Sarnowianka w tym aspekcie prezentuje się niewiele lepiej (strzeliła tylko 9 goli w 9 meczach), ale niedzielnego spotkania po prostu przegrać nie mogła.
„Mecz o 6 punktów” zaczął się od zdecydowanych ataków miejscowych. Sarnowianka stwarzała sytuacje, które jednak seryjnie marnowała. W końcu w 12. minucie wynik spotkania otworzył Paweł Domagała. Po strzelonej bramce podopieczni Lorka nadal atakowali i stwarzali kolejne okazje do podwyższenia wyniku. Zniecierpliwieni kibice na kolejne trafienie musieli jednak poczekać do końcówki pierwszej połowy. Piłkę przed polem karnym dostał Dawid Dolata. Pomocnik Sarnowianki oddał mocny i precyzyjny strzał, którym podwyższył prowadzenie.
Jak wyglądał mecz w drugiej połowie, a także co po jego zakończeniu powiedział trener Sarnowianki i prezes Lwa, przeczytasz w aktualnym wydaniu "ŻR".