Niecodzienny przebieg miała potyczka juniorów starszych rawickiej Rawii z rówieśnikami z Jarocina.
Mecz fatalnie ułożył się dla gospodarzy. Już w 1. minucie i w pierwszej akcji meczu Jarota wyszła na prowadzenie. Gospodarze zanim się obejrzeli, musieli gonić wynik. - Poszła akcja w środku pola, lewego obrońcę wyciągnął za sobą ich zawodnik do środka. Zrobiło się wolne miejsce, w które wbiegł skrzydłowy. Dostał piłkę, dośrodkował po ziemi, a tam napastnik czubkiem buta uderzył po długim rogu - wyjaśnił kapitan juniorów Rawii Filip Kendzia. Jarota długo mądrze broniła korzystnego wyniku. Pod koniec pierwszej połowy Rawia zdołała wyrównać. Bramkę na remis w 38. minucie strzelił Mateusz Grzelczak. Młody zawodnik Rawii popisał się ładnym uderzeniem zza linii pola karnego. Po zmianie stron delikatną przewagę zyskała Rawia. Dzięki temu w 60. minucie Arkadiusz Wojtyczka wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Z rzutu rożnego dośrodkował wcześniejszy zdobywca gola Mateusz Grzelczak. Akcję zamknął Wojtyczka, który mocnym strzałem pod poprzeczkę, nie dał szans bramkarzowi przyjezdnych. Rawiczanie od tego momentu zaczęli grać na czas. Spieszyło się piłkarzom z Jarocina, ale wynik długo nie ulegał zmianie. Kiedy wszyscy myśleli, że Rawia odniesie cenne zwycięstwo nad sąsiadem z tabeli, sędzia wskazał doliczony czas gry. Zbyt wczesna gra na czas zemściła się na zawodnikach z Rawicza. Jarota w ostatniej akcji meczu zdobyła gola dającego im remis i jeden punkt. Mecz miał więc bardzo dziwny przebieg. Goście zdobyli bramki w pierwszej i ostatniej minucie spotkania.
(AK)