Zjadliwy wirus jest już "za miedzą". Przypadek ASF potwierdzono w okolicach Włoszakowic - w powiecie leszczyńskim. - To bardzo niepokojąca informacja dla nas - hodowców - komentuje te doniesienia jeden z pakosławskich rolników.
Pierwszy przypadek Afrykańskiego Pomoru Świń w powiecie leszczyńskim Główny Inspektorat Weterynarii potwierdził w czwartek, 16 kwietnia. - To już można powiedzieć jest „za miedzą”. Koronawirus spędził wszystkie informacje na boczny tor, ale za chwilę może się okazać, że ASF w powiecie rawickim będzie większą tragedią. Trzeba pamiętać, że cała Wielkopolska to zagłębie produkcji trzody chlewnej w Polsce. To tu znajduje się spora część hodowli świń - mówi jeden z rolników.
Jacek Cichosz, Powiatowy Lekarz Weterynarii przypomina, że mimo obowiązku przestrzegania zasad bioasekuracji, rawickie gospodarstwa nie są w pełni bezpieczne.
- Wystarczy, że jeden się nie dostosuje, konsekwencje poniosą wszyscy hodowcy w promieniu 7 kilometrów. Gospodarstwo nieprzestrzegające zasad bioasekuracji stwarza zagrożenie dla innych podmiotów, nawet tych doskonale zabezpieczonych - przestrzega lekarz. W myśl obowiązujących przepisów, niezależnie od wielkości gospodarstwa, jeśli hodowca zlekceważy środki bioasekuracji, wystąpienie ASF skutkuje wyznaczeniem obszaru zapowietrzonego o promieniu co najmniej 3 km od ogniska choroby i obszaru zagrożonego - 7 km poza obszar zapowietrzony. - Na tych obszarach wszystkie sąsiadujące gospodarstwa, niezależnie od skali produkcji świń, są narażone na restrykcje sanitarne i straty ekonomiczne, tym dotkliwsze im większa jest liczba utrzymywanych zwierząt - podkreśla Jacek Cichosz. I przypomina, że na obszarach dotkniętych obostrzeniami, wprowadza się m.in. zakaz przewozu świń, więc nie można ich szybko sprzedać oraz hodowania nowych zwierząt.
- Choroba w jednym, nawet niewielkim stadzie świń, naraża na straty położoną w pobliżu dużą fermę - doskonale zabezpieczoną przed przeniknięciem wirusa - uzmysławia lekarz.