Uderzenie się w pierś i przyznanie się do błędu, a nawet spacer po kolanach z kwiatami w zębach i przeprosinami do Wrocławia zaproponowali wiceprzewodniczącemu rady miejskiej Markowi Heinze radni Silnego Regionu. Ich zdaniem, pytania radnego Heinze - zadane publicznie - w sprawie czytelności i przejrzystości konkursu na opracowanie koncepcji odnowienia rynku i deptaków nie przyniosły chluby miastu.
Pytania o konkurs radny Heinze zadał na sesji 7 listopada. Przekazał wówczas, że z informacji uzyskanej ze strony internetowej wrocławskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich, które na zlecenie gminy przygotowało konkurs wynika, że zwycięzca - Roman Rutkowski, jest członkiem zarządu tego stowarzyszenia oraz przewodniczącym kolegium sędziów konkursowych Stowarzyszenia Architektów Polskich.
W związku z tym, rodzą się pytania: Czy przeprowadzony konkurs był w pełni czytelny, rzetelny i przejrzysty? Czy udział w konkursie firmy pana Rutkowskiego nie stoi w sprzeczności z zasadą bezstronności komisji? Czy komisja powinna być sędzią we własnej sprawie? Czy pan burmistrz wiedział, że komisja dopuściła do udziału w konkursie członka zarządu organizatora? - pytał Heinze i zawnioskował do przewodniczącego, żeby tematem zajęła się komisja rewizyjna.
Na środowej sesji (23 listopada), radni zdecydowali, że nad sprawą pochyli się komisja rewizyjna. Przed głosowaniem nikt nie zadał żadnego pytania, a wniosek radnego Heinze przeszedł niemal jednogłośnie (tylko 2 głosy wstrzymujące).
Awantura rozpętała się po odczytaniu przez przewodniczącego rady pisma od adwokata Tomasza Nowakowskiego, pełnomocnika stowarzyszenia (pismo trafiło do burmistrza). Czytamy w nim, m.in. że autor zwycięskiej koncepcji był pełnoprawnym uczestnikiem konkursu, składane prace były zamknięte w trwałych opakowaniach, a później zaszyfrowane.
„Twierdzenia (...) jakoby zasady przeprowadzenia konkursu były nieczytelne, nierzetelne i nieprzejrzyste, a co za tym idzie - by rozstrzygnięcie było wynikiem nieuczciwych praktyk - stanowią naruszenie dóbr osobistych mojego klienta” - pisze Tomasz Nowakowski.
To sprawa bardzo przykra. (…) Należy wszystko najpierw sprawdzić, następnie, moim zdaniem, rzucać kalumnie. Jako przewodniczący rady jestem zbulwersowany tym, co pan radny Heinze wypisał w tej interpelacji - rozpoczął Marek Przybylski.
Krytycznie o wiceprzewodniczącym rady wypowiedział się również radny Marek Grześkowiak.
To co tu dzisiaj się wydarzyło i to, że nasze głosy poszły w świat, to powiem panie Heinze: po kolanach do Wrocławia z kwiatami w zębach z przeprosinami - zaproponował przedstawiciel Silnego Regionu i kontynuował: - Pana nie interesuje dobro mieszkańców. Upublicznia pan kłamstwa. Robi pan nikczemne zamieszanie wśród radnych. Działa pan na szkodę naszej gminy i mieszkańców - stwierdził.
Co na to Marek Heinze?
Państwo postanowiliście z radnego Heinze uczynić kozła ofiarnego z własnej nieudolności, z własnej prowadzonej polityki. Zacznijcie się koncentrować nad realizacją programu, nad realizacją inwestycji. Przestańcie się zajmować mną, moją osobą, bo widzę, że stało się to sposobem na państwa funkcjonowanie - stwierdził szef klubu radnych Rawickiej Platformy Samorządowej
Głosem rozsądku była radna Urszula Zelek.
Po przeczytaniu opinii pana przewodniczącego pojawiły się westchnienia, że jest taka opinia prawnika. Dobrze, tylko, że to jest też opinia. Dajmy komisji popracować - apelowała radna. Bezskutecznie.
Z każdą minutą wypowiedzi były coraz ostrzejsze, bardziej emocjonalne, pełne kąśliwych docinków, oskarżeń o kłamstwa i politykierstwo. Relacja z tej burzliwej sesji we wtorkowym wydaniu „Życia”.