Konsultacje społeczne w sprawie budowy chlewni na około 2.000 tuczników w Olszy zapowiada burmistrz Milicza. To pokłosie protestu mieszkańców zarówno tej wioski, jak i sąsiedniego Białegokału.
Dwa tygodnie temu pisaliśmy o proteście mieszkańców Olszy i Białegokału w sprawie budowy chlewni o obsadzie do 2.000 sztuk tuczników. Inwestycję chce realizować na terenie Olszy mieszkaniec Karolinek, który wystąpił o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, niezbędnej do uzyskania, m.in. pozwolenia na budowę.
Kiedy mieszkańcy Olszy zorientowali się, że w ich sąsiedztwie ma powstać chlewnia postanowili zaprotestować. O wsparcie poprosili też Białykał. Elżbiecie Głowacz, szefowej Białegokału, udało się zebrać kilkadziesiąt podpisów. Tłumaczy, że inwestycja - co prawda - nie znajduje się na terenie wioski, ani nawet w obszarze powiatu rawickiego, ale będzie zaledwie 500 metrów od granicy Białegokału.
- Uważamy, że chlewnia może być zagrożeniem dla stacji wodociągowej ze studniami zaopatrującymi w wodę gros mieszkańców naszej gminy - podkreśliła przed dwoma tygodniami Elżbieta Głowacz. Co prawda, jak czytamy w raporcie oddziaływania inwestycji na środowisko, charakter technologii prowadzenia w nowej chlewni nie stwarza zagrożenia” dla tych wód, to Michał Doliński, prezes „Wodociągów Gminnych” w Pakosławiu tak optymistyczny nie jest. - Zawsze istnieje pewne ryzyko - zwłaszcza w przypadku obiektu, który ma znaczący wpływ na środowisko. Naszym zdaniem, problemem będzie odpad, który będzie powstawał w chlewni - uważa prezes.
Informacja o planowanej budowie dużej fermy trzody chlewnej w Olszy dotarła też do władz Gminy Pakosław. Miesiąc temu przedstawiciele pakosławskiego samorządu pojechali do urzędu do Milicza, by podzielić się z tamtejszymi władzami obawami co do powstania w sąsiedztwie ujęć wody dla gminy Pakosław tak dużej chlewni. - Mam nadzieję, że dolnośląski RDOŚ i burmistrz Milicza wezmą pod uwagę nasz punkt widzenia - podkreśla wójt Piotr Skrzypek.