Leszczyński oddział Państwowej Inspekcji Pracy ustalił okoliczności śmierci 17-latka z Góry, który został porażony prądem podczas praktyk zawodowych. - Praca była wykonywana bez odłączenia napięcia napowietrznej linii przesyłowej - zaznacza Danuta Goździewicz-Suchanek, kierownik oddziału.
Do wypadku doszło 19 listopada w Zaborowicach (gmina Bojanowo). Jak informowała kilka dni po tragedii prokuratura, nastolatek pracował w firmie, zajmującej się wymianą izolatorów na słupach wysokiego napięcia. - Wspólnie z pracownikiem tego przedsiębiorstwa wszedł do podnośnika, tzw. kosza. Mężczyźni nie poczekali aż będzie sygnał, że mogą bezpiecznie rozpocząć pracę. W pewnym momencie wytworzył się tzw. łuk elektryczny. 17-latek został śmiertelnie porażony prądem - mówiła wówczas Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Choć leszczyński oddział Państwowej Inspekcji Pracy nie zakończył jeszcze postępowania w sprawie wypadku, to ustalono okoliczności śmierci nastolatka. Wiadomo, że podczas wykonywania prac naprawczych nie zachowano niezbędnych procedur. - Rozpoczęto prace bez pisemnego polecenia, które w tym przypadku było konieczne. Takie pisemne polecenie musi wydać operator, w tym przypadku ENEA, który odłącza napięcie. Dopiero wówczas można prowadzić prace - informuje Danuta Goździewicz-Suchanek.
Na temat ewentualnych konsekwencji wobec osób, które dopuściły się w tej sprawie zaniedbań, kierownik oddziału nie chce na razie mówić. - Oficjalnie postępowanie nie zostało jeszcze zakończone. Wiemy, co się stało, ale protokół nie został jeszcze podpisany. Pracodawca będzie miał szansę wypowiedzieć się w tym postępowaniu i przedstawić swoje argumenty - dopowiada Danuta Goździewicz-Suchanek.