reklama

"Nie jestem fajterem". Wywiad ze Zbigniewem Zamachowskim

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Antoni Zamachowski

"Nie jestem fajterem". Wywiad ze Zbigniewem Zamachowskim - Zdjęcie główne

Zbigniew Zamachowski | foto Antoni Zamachowski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościZe Zbigniewem Zamachowskim rozmawia Włodzimierz Jędrzejczak
reklama

Obchodzi pan 40-lecie pracy artystycznej. Który występ uważa pan za swój debiut - ten na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu (1980 r.) w koncercie „Debiuty”, czy rolę w filmie „Wielka majówka” (1981 r.)?

W takich przypadkach zwykle trochę zaokrąglamy rocznice. Ja liczę od premiery „Wielkiej majówki”, chociaż zacząłem występy o wiele wcześniej. W dzieciństwie kilka razy zwyciężyłem w konkursie wokalnym „Tomaszowska Wiosna”, a w w drugiej edycji Ogólnopolskiego Spotkania Młodych Autorów i Kompozytorów Piosenki „SMAK” im. Jonasza Kofty w Myśliborzu, który na już ponad 40-letnią tradycję, otrzymałem drugą nagrodę - „Dębowy Szczebel do Kariery”. To był chyba 1979 rok...

reklama

W „Debiutach” śpiewał pan skomponowaną przez siebie i z własnym tekstem „Kołysankę”. Został pan nagrodzony. Podobno wtedy na scenie wypatrzył pana reżyser - Krzysztof Rogulski i zaangażował do filmu.

Nie tyle sam Krzysztof Rogulski, jak jego żona Elżbieta Sikora, która włączyła telewizor i wiedząc, że jej mąż szuka dwóch młodych chłopców do głównych ról w filmie „Wielka majówka”, zwróciła mu na mnie uwagę. Dostałem telegram i dwa tygodnie później pojechałem na zdjęcia próbne.

Po tym debiucie filmowym, zdecydował się pan zdawać na Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi...

reklama

Tak. Te moje początki i dalsze artystyczne życie, są między innymi dość szeroko opisane w książce autorstwa Beaty Nowickiej „Zbyszek przez przypadki”.

W rozmowie z Beatą Nowicką wspomina pan dzieciństwo, czasy studenckie i początki kariery. Opowiada o przygodzie z prohibicją, o tym, jak Bogusław Linda uratował panu życie, a Wojciech Malajkat protestował przed mauzoleum Lenina. Dowcipnie mówi pan o zaskakujących kulisach pracy na estradzie, w filmie i teatrze.

W zasadzie, to nie jest wywiad z okazji 40-lecia pracy artystycznej i 60-tych urodzin, ale opowieść o historii polskiego kina i teatru. Dużo w książce świetnych anegdot i zabawnych historii. Starałem się opowiadać „filmowo”, by czytelnik się nie nudził, a nawet poczuł się jak w kinie.

reklama

Jest pan jednym najbardziej popularnych i utytułowanych polskich aktorów. Grał pan w chyba w setkach filmów, dochodzą do tego role teatralne, dubbing. Nie wszyscy jednak wiedzą, że komponował pan piosenki i pisał do nich teksty. Dalej się pan tym zajmuje?

Kontynuuję to w zasadzie do dzisiaj. Jeszcze w szkole aktorskiej skomponowałem muzykę do kilkunastu etiud moich kolegów reżyserów i operatorów, napisałem muzykę do przedstawienia dyplomowego, potem do spektakli teatralnych, między innymi „Balu manekinów” wystawianego w Łodzi i Częstochowie, a całkiem niedawno w Białymstoku.

Pracuje pan nad doktoratem. Co jest jego tematem?

Już go dawno obroniłem! A temat... Interpretacja piosenki aktorskiej na podstawie przedstawień „Zimy żal”, „Big Zbig Show” i „Zamach Na MoCarta”. Opieram się na doświadczeniach scenicznych, mojej 40-letnie pracy.

No właśnie. W 1992 roku „Big Zbig Show” był czymś niespotykanym. Został wręcz entuzjastycznie przyjęty przez publiczność.

Spektakl „z przymrużeniem oka” obrazował popularne festiwale, wypełniony był pastiszami typowych na takich imprezach piosenek.

To był jednak chyba pierwszy przypadek, gdy ocenzurowano recital...

No tak. To były takie dziwne czasy.

Mam wrażenie, że świetnie się bawiliście, a występowali z panem między innymi Magda Umer, Piotr Machalica, Janusz Józefowicz. Prowadzenie wzięli na swoje barki Wojciech Mann i Krzysztof Materna. Dużo w tym było improwizacji?

Ze strony śpiewających niewiele, ale Wojciech Mann i Krzysztof Materna czasem „popłynęli”.

Czy była w pana dorobku jakaś rola, która sprawiła panu szczególną satysfakcję?

Dużo była takich ról... Nie można zawodu aktora wykonywać, nie mając z tego satysfakcji. Zawsze odpowiadam, że moją najulubieńszą rolą jest postać Tomasza Siwka w „Zawróconym” Kazimierz Kutza.

Zobrazowana w tym filmie sytuacja z lat 80. przekłada się na czasy współczesne...

W zasadzie można tak powiedzieć...

A inne role?

Szczególnie rola w „Białym” Krzysztofa Kieślowskiego. Otworzyła mi drzwi do gry w filmach zagranicznych. Jeśli otrzymuję propozycje, żeby coś zagrać za granicą, to właśnie dzięki temu filmowi. Po nim stałem się rozpoznawalny.

Bohaterowie, których pan najczęściej gra, są melancholijni, przebija z nich smutek, jakieś wewnętrzne pęknięcie. Ile jest w tym pana, a ile roli?

To jest zależne od tego, ile rola potrzebuje. Staram się ją budować na bazie tekstu i scenariusza, ale by nie była jednowymiarowa. Na przykład, jeśli komedia jest tylko śmieszna, mnie to nie śmieszy. Muszą mieć jakby swój rewers, by widz mógł się zamyślić i zastanowić. Tak samo filmy poważne, jak nie mają takiego oddechu, paru momentów komediowych, też są niepełne, tak jak w życiu. Obok rzeczy bardzo trudnych, zdarzają nam się cudownie wesołe.

Można powiedzieć, że ciągle, uparcie walczy pan o osobiste szczęście.

Jak każdy!

Nie każdy ma w sobie tyle siły i odwagi. Ma pan jeszcze na to siły?

Mentalnie czuję się o jakieś 15 lat młodziej, więc siły są! Czuję się, odpukać, świetnie.

Gdyby miał pan z tarczą i mieczem w ręce, stanąć na polu bitwy, jaka by była na tarczy dewiza?

Żadna tarcza, żadne pole bitwy, żadna dewiza! Ja nie jestem jakimś fajterem, nie myślę tak o sobie, raczej staram się, by moje życie było dla mnie i dla innych, czymś fajnym i wesołym, bo to życie i tak nam rzuca pod nogi kłody. Maksym i rad staram się nikomu nie udzielać, bo mógłbym kogoś wprowadzić w błąd.

W jednym z wywiadów dosadnie mówił pan o ignorowaniu fali wylewającego się na pana w Internecie hejtu. Ma pana grubą skórę?

Nie... Staram się po prostu chronić siebie i swoich bliskich. Jakoś mi się chyba to udaje, nie cierpię z tego powodu, nie mam bezsennych nocy.

Marzy się panu jakaś szczególna rola?

Właśnie nie. Nie mam oczekiwań, ani azymutów - to, co dostaję i w czym dokonuję wyboru absolutnie mi odpowiada. Czekam na kolejne niespodzianki!

Życzę zatem przychylności Muz.

Dziękuję.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama