Uczniowie ZS Jutrosin na praktykach
- Podczas pobytu w Lizbonie uczestnicy projektu mają okazję poznać kulturę, obyczaje i historię regionu - komentowała wówczas dyrektor zespołu, Emilia Stelmach.
- Przeprowadziliśmy rekrutację. Oczywiście, było więcej chętnych, mieliśmy też ustaloną listę rezerwowych. Wiadomo, że ktoś może, np. zachorować. Od początku grudnia lista się już jednak nie zmieniła. Wszyscy zdrowi i zadowoleni przylecieliśmy do Portugalii - mówi Piotr Ryś, wicedyrektor Zespołu Szkół w Jutrosinie.
Spotkanie przy stacji metra Areeiro
Z wicedyrektorem jutrosińskiego zespołu szkół, Piotrem Rysiem umówiliśmy się na spotkanie w centrum Lizbony. Towarzyszyła mu młodzież, a także portugalscy opiekunowie. Już z daleka było słychać, że praktykantom towarzyszyły doskonałe humory.
- Współpracowaliśmy z ludźmi z wielu państw z Europy. Chcąc być szczerym, muszę powiedzieć, że polscy uczniowie są najbardziej zaangażowani w pracę. Jeśli mają przyjść na godzinę 7, to do niej przychodzą. Jesteście pracowici. Doskonale odnajdujecie się na portugalskim rynku pracy - przyznał Ricardo Moreno (DNA Europe), portugalski opiekun praktykantów.
Są podobieństwa, są różnice
Jak podkreślali uczestnicy wyjazdu, w Portugalii byli pierwszy raz. Wielu z nich po raz pierwszy w życiu leciało samolotem. Przydatny był im język angielski, z portugalskim do tej pory nie mieli do czynienia.
- Jest super. Inne miasto, ludzie, kultura. Pracownicy są z całego świata - mówi Michał Jankowiak, uczący się w zawodzie kucharz. - Kuchnia jako pomieszczenia jest podobna do tej, którą znam z Polski. Jest tu jednak inna organizacja pracy. Są też narzędzia czy maszyny, z którymi się dotąd nie spotkałem.
- Ludzie są mili, pracy nie brakuje. W Polsce jestem w małym sklepie, a tu pracuję w dużym. Podoba mi się ta różnorodność, architektura i kultura - skomentował Damian Cichy.
- Tutaj klienci są międzynarodowi - wielu z zagranicy. Nie wszyscy jednak mówią po angielsku, co utrudnia porozumiewanie. Jeśli chodzi jednak o sprzęt - są takie akcesoria, których u nas w kraju w salonach już nie ma. Wyszły z mody w Polsce, a tu nie. Inne są chociażby nożyczki, zdecydowanie większe niż w Polsce. Sprzątanie po klientach... niby tutejsi pracownicy robią to dokładnie, ale w Polsce ta kwestia wygląda zdecydowanie lepiej - zauważa Magdalena Maćkowiak. - Warto było jednak przyjechać. Poznajemy nowy kraj, nabywamy nową wiedzę.
- Tu są inne produkty, inne techniki przygotowywania dań. Tutaj nożem się ciasto rozprowadza, a u nas skrobką - mówi z uśmiechem na ustach Kinga Ziach. - Warto było przyjechać. Za nami wiele przygód, w tym w pracy. Dowiedziałam się choćby, jak się robi pasteis de nata (budyniowe babeczki – przyp. red.). Ludzie w pracy są bardzo sympatyczni i życzliwi. Jeśli się nie porozumiemy, to wtedy pozostaje kontakt wzrokowy, tłumacz internetowy albo migi - podsumowuje.
Dofinansowanie na wyjazd
Uczniowie z opiekunami spędzili w Portugalii trzy tygodnie. Na wyjazd nie wydali ani grosza - oczywiście poza drobnymi wydatkami na własne potrzeby. Wniosek jutrosińskiej szkoły o dofinansowanie projektu "Jutrosin stawia na międzynarodowe doświadczenie zawodowe" z programu Erasmus, znalazł się w gronie 50 pozytywnie rozpatrzonych. Ogółem złożono ich 447. Placówka z naszego powiatu otrzymała 90.486 euro.
- Przygotowania trwały około rok. Był to pierwszy wyjazd na Erasmusa w historii naszej szkoły. Od poniedziałku do piątku uczniowie mieli praktyki. Korzystali z metra, co dla niektórych - początkowo - stanowiło kłopot, ale szybko zrozumieli, jak funkcjonuje. Razem z dwoma nauczycielkami i portugalskimi opiekunami odwiedzaliśmy uczniów w miejscu ich pracy. Nie było problemów wychowawczych. To cudowne, że mamy taką młodzież - podkreśla Piotr Ryś.
- Chcę podziękować pani dyrektor Emilii Stelmach za życzliwość i pomoc w organizacji, naszemu opiekunowi wyjazdu - Ricardo Moreno - który dba o wszystko, w tym zapewnia zakwaterowanie i wyżywienie, a także oczywiście paniom nauczycielkom - Irminie Gilickiej-Zalas i Beacie Wosiak-Łuczka za wsparcie oraz opiekę nad uczniami. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszyscy chcą jechać, ale tak nie do końca jest. Zostawiliśmy rodzinę na trzy tygodnie, byliśmy w nieznanym miejscu, niektórzy pierwszy raz lecieli samolotem... - mówi Piotr Ryś.
- Dalsze plany kreujemy w głowach. Najpierw trzeba jednak ten projekt zamknąć. Mam nadzieję, że w przyszłości Erasmus wejdzie w "krew" naszej szkole. Warto było poświęcić dni i noce. To jedna z lepszych rzeczy, która się w szkole wydarzyła - podsumował wicedyrektor.