Kto już był w stolicy Portugalii, ten wie, że warto ją odwiedzać. Uwielbiający ciepło, latem mogą się spodziewać temperatur oscylujących wokół 40 stopni Celsjusza. Z kolei zimą, mrozów nie ma się co spodziewać. Śniegu też nie będzie. Za to deszczu nie brakuje.
Lizbona ma mnóstwo do zaoferowania. Jedni spacerują nad Tagiem, inni wybierają się na pięknie położone punkty widokowe, do oceanarium, klasztoru Hieronimitów, do licznych restauracji, muzeów czy na stadiony Benfiki lub Sportingu. Nie brakuje też atrakcyjnych miejscowości w promieniu kilkudziesięciu kilometrów.
Czas wolny to jedno. Można tu także pożytecznie spędzić czas.
Uczniowie ZS Jutrosin na praktykach
12 stycznia 2024 roku na naszym portalu opublikowaliśmy artykuł o młodzieży z jutrosińskiej Branżowej Szkoły I Stopnia, która wybrała się na trzy tygodnie do stolicy Portugalii. Kilka dni wcześniej, w Lizbonie zameldowali się uczniowie, uczący się w zawodach: cukiernik, fryzjer, kucharz i sprzedawca.
- Podczas pobytu w Lizbonie uczestnicy projektu mają okazję poznać kulturę, obyczaje i historię regionu - komentowała wówczas dyrektor zespołu, Emilia Stelmach.
I to, o czym wspomniała dyrektorka, stało się faktem. Uczniowie łączyli pożyteczne z przyjemnym. Przekonaliśmy się o tym i my, spotykając się z nimi w Lizbonie. Było ich trzydzieścioro - przedstawiciele czterech branż: kucharze, sprzedawcy, cukiernicy i fryzjerzy.
- Przeprowadziliśmy rekrutację. Oczywiście, było więcej chętnych, mieliśmy też ustaloną listę rezerwowych. Wiadomo, że ktoś może, np. zachorować. Od początku grudnia lista się już jednak nie zmieniła. Wszyscy zdrowi i zadowoleni przylecieliśmy do Portugalii - mówi Piotr Ryś, wicedyrektor Zespołu Szkół w Jutrosinie.
Dopowiada, że młodzież chodzi do klasy drugiej i trzeciej, tylko jedna osoba była z pierwszej. Wsparcie zapewniały także dwie nauczycielki - panie Irmina i Beata.
Spotkanie przy stacji metra Areeiro
Z wicedyrektorem jutrosińskiego zespołu szkół, Piotrem Rysiem umówiliśmy się na spotkanie w centrum Lizbony. Towarzyszyła mu młodzież, a także portugalscy opiekunowie. Już z daleka było słychać, że praktykantom towarzyszyły doskonałe humory.
- Współpracowaliśmy z ludźmi z wielu państw z Europy. Chcąc być szczerym, muszę powiedzieć, że polscy uczniowie są najbardziej zaangażowani w pracę. Jeśli mają przyjść na godzinę 7, to do niej przychodzą. Jesteście pracowici. Doskonale odnajdujecie się na portugalskim rynku pracy - przyznał Ricardo Moreno (DNA Europe), portugalski opiekun praktykantów.
Są podobieństwa, są różnice
Jak podkreślali uczestnicy wyjazdu, w Portugalii byli pierwszy raz. Wielu z nich po raz pierwszy w życiu leciało samolotem. Przydatny był im język angielski, z portugalskim do tej pory nie mieli do czynienia.reklama
- Jest super. Inne miasto, ludzie, kultura. Pracownicy są z całego świata - mówi Michał Jankowiak, uczący się w zawodzie kucharz. - Kuchnia jako pomieszczenia jest podobna do tej, którą znam z Polski. Jest tu jednak inna organizacja pracy. Są też narzędzia czy maszyny, z którymi się dotąd nie spotkałem.
Podobne odczucia miał Damian Cichy, uczący się w zawodzie sprzedawca.
- Ludzie są mili, pracy nie brakuje. W Polsce jestem w małym sklepie, a tu pracuję w dużym. Podoba mi się ta różnorodność, architektura i kultura - skomentował Damian Cichy.
Magdalena Maćkowiak, ucząca się w zawodzie fryzjer znalazła różnice, między tym, co zna z Polski, a tym, co zastała w Portugalii.
- Tutaj klienci są międzynarodowi - wielu z zagranicy. Nie wszyscy jednak mówią po angielsku, co utrudnia porozumiewanie. Jeśli chodzi jednak o sprzęt - są takie akcesoria, których u nas w kraju w salonach już nie ma. Wyszły z mody w Polsce, a tu nie. Inne są chociażby nożyczki, zdecydowanie większe niż w Polsce. Sprzątanie po klientach... niby tutejsi pracownicy robią to dokładnie, ale w Polsce ta kwestia wygląda zdecydowanie lepiej - zauważa Magdalena Maćkowiak. - Warto było jednak przyjechać. Poznajemy nowy kraj, nabywamy nową wiedzę.
Różnice wskazała też Kinga Ziach, ucząca się w zawodzie cukiernik.
- Tu są inne produkty, inne techniki przygotowywania dań. Tutaj nożem się ciasto rozprowadza, a u nas skrobką - mówi z uśmiechem na ustach Kinga Ziach. - Warto było przyjechać. Za nami wiele przygód, w tym w pracy. Dowiedziałam się choćby, jak się robi pasteis de nata (budyniowe babeczki – przyp. red.). Ludzie w pracy są bardzo sympatyczni i życzliwi. Jeśli się nie porozumiemy, to wtedy pozostaje kontakt wzrokowy, tłumacz internetowy albo migi - podsumowuje.
Dofinansowanie na wyjazd
Uczniowie z opiekunami spędzili w Portugalii trzy tygodnie. Na wyjazd nie wydali ani grosza - oczywiście poza drobnymi wydatkami na własne potrzeby. Wniosek jutrosińskiej szkoły o dofinansowanie projektu "Jutrosin stawia na międzynarodowe doświadczenie zawodowe" z programu Erasmus, znalazł się w gronie 50 pozytywnie rozpatrzonych. Ogółem złożono ich 447. Placówka z naszego powiatu otrzymała 90.486 euro.reklama
- Przygotowania trwały około rok. Był to pierwszy wyjazd na Erasmusa w historii naszej szkoły. Od poniedziałku do piątku uczniowie mieli praktyki. Korzystali z metra, co dla niektórych - początkowo - stanowiło kłopot, ale szybko zrozumieli, jak funkcjonuje. Razem z dwoma nauczycielkami i portugalskimi opiekunami odwiedzaliśmy uczniów w miejscu ich pracy. Nie było problemów wychowawczych. To cudowne, że mamy taką młodzież - podkreśla Piotr Ryś.
Wicedyrektor przyznaje, że od poniedziałku do piątku z uczniami - po godzinach praktyk - wybierali się na popołudniowe i wieczorne spacery po Lizbonie. Był też czas na wspólne, wieczorne posiłki. Mnóstwo zwiedzania uczniowie mieli w weekendy. Wyjazdów nie brakowało. Młodzież z opiekunami udała się, m.in. do Nazare (miejscowości znanej z ogromnych fal, mekki surferów), Obidos (ze średniowiecznym zamkiem) czy Fatimy (miejsca objawień maryjnych).
- Chcę podziękować pani dyrektor Emilii Stelmach za życzliwość i pomoc w organizacji, naszemu opiekunowi wyjazdu - Ricardo Moreno - który dba o wszystko, w tym zapewnia zakwaterowanie i wyżywienie, a także oczywiście paniom nauczycielkom - Irminie Gilickiej-Zalas i Beacie Wosiak-Łuczka za wsparcie oraz opiekę nad uczniami. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszyscy chcą jechać, ale tak nie do końca jest. Zostawiliśmy rodzinę na trzy tygodnie, byliśmy w nieznanym miejscu, niektórzy pierwszy raz lecieli samolotem... - mówi Piotr Ryś.
W jednym uczniowie i ich opiekunowie byli jednak zgodni. Zapytani, czy drugi raz by się zdecydowali, odpowiedzieli, że tak.
- Dalsze plany kreujemy w głowach. Najpierw trzeba jednak ten projekt zamknąć. Mam nadzieję, że w przyszłości Erasmus wejdzie w "krew" naszej szkole. Warto było poświęcić dni i noce. To jedna z lepszych rzeczy, która się w szkole wydarzyła - podsumował wicedyrektor.
reklama