Ustalenia policji i prokuratury pokrywają się z informacjami, które uzyskaliśmy od mieszkańców Lipia. Udało nam się także dotrzeć do osoby, którą tragicznego dnia zaniepokoiła nieobecność 67-letniej matki podejrzanego. Tak naprawdę nie wiadomo, kiedy doszłoby do odkrycia samej zbrodni, gdyby nie jej bezinteresowne zaangażowanie w poznanie losów zamordowanej kobiety - o przyczynach zgonu kobiety przeczytasz TUTAJ.
Morderstwo w Lipiu. „Jak dostawał silniejszych ataków...”
„Otwarta, miła, lubiana. Cała wieś jej żałuje” - tak mówią o pani C. (inicjały matki i syna zmieniono) mieszkańcy Lipia. Od ponad 3 lat kobieta była wdową. Zamieszkujący z nią syn, 32-letni W., który od kilkunastu lat miał leczyć się psychiatrycznie (na wsi mówiło się o "schizofrenii paranoidalnej").
- Jeździł co jakiś czas do Kościana i co dwa tygodnie brał zastrzyk oraz leki - mówi mieszkanka wioski.
Dopóki żył ojciec 32-latka, chłopak „bardziej się bał, a po jego śmierci, jak nie było męskiej ręki, to inaczej się czuł”. Matka miała doskonale odczytywać, kiedy syn „dostaje agresji”. „Wyjdź mi z domu” albo „nie odzywaj się do mnie” - te zwroty miały zwiastować złe samopoczucie u mężczyzny.
- Jak dostawał silniejszych ataków, to ta pani wzywała policję, pogotowie i wtedy go zabierali do Kościana. Momentami był agresywny, a czasami potulny jak baranek. Ta pani mówiła, że ta choroba to taki ma przebieg, że chwilę to jest normalny, że w ogóle by się nie poznało, że jest chory, a za chwilę błądził - opowiada osoba dobrze zorientowana w sytuacji.
Morderstwo w Lipiu. Podniosła alarm
Trudno powiedzieć, jak szybko odkryto by fakt morderstwa w Lipiu, gdyby nie zaniepokojenie jednej z sąsiadek brakiem wizyty pani C. Niemal codzienne odwiedziny sprawiały, że kobiety doskonale znały swój rozkład dnia. Ponieważ 67-latka regularnie przychodziła do sąsiadów, „i w niedzielę zawsze była”, dlatego po powrocie z kościoła jej przyjaciółkę zdziwiła odpowiedź męża, że „C. jeszcze nie było”.Postanowiła sprawdzić, czy u bliskiej jej kobiety wszystko w porządku. Około godziny 10.00 zaczęła dzwonić najpierw na jeden numer sąsiadki, później drugi. Mimo kilkunastu prób nikt nie odbierał, i odzywała się tylko poczta głosowa. W końcu coraz bardziej zaniepokojona, po rozmowie z mężem wybrała się osobiście do sąsiadów.
- Drzwi do domu były zamknięte. Pukam w okno do jej pokoju. Raz nic. Zapukałam drugi raz, bo myślę, że może czasem śpi. Ale znowu nic. Zapukałam trzeci raz i wołam: „C...., C....”. Uchyliła się firanka i widzę syna tej pani. Ale to mnie zdziwiło, bo on nigdy w jej pokoju nie siedział, jeszcze się z tym nie spotkałam. On: „Kto tam?”. Mówię: „Mama miała przyjść, czemu nie przychodzi?”. Słyszę: „Mamy nie ma”. A ja: „Jak mamy nie ma? A gdzie jest?”. On: „Nie wiem”. Ja: „Jak nie wiesz?” On: „Nie wiem”. Już wtedy się wystraszyłam i sobie poszłam - opisuje sąsiadka.
Morderstwo w Lipiu. Powiedział, że „mama się wyprowadziła”
Po powrocie do domu kobieta zrelacjonowała mężowi przebieg rozmowy z 32-latkiem z przekonaniem, „że coś tu nie gra”. Dla pewności zadzwoniła jeszcze do jednej koleżanki, u której pani C. mogła przebywać. Nie było jej tam. Ostatecznie rodzina zdecydowała się zadzwonić do mieszkającego w pobliżu innego z synów 67-latki. W międzyczasie mąż kobiety poszedł do sąsiadów jeszcze raz. Tym razem syn starszej pani otworzył drzwi, ale nadal do domu mężczyzny nie wpuścił. Zapytany, dlaczego mama nie zjawiła się u sąsiadów z wizytą miał odpowiedzieć, że „mama się wyprowadziła”. Mąż wrócił do domu i przekazał, co usłyszał od sąsiada. To ostatecznie przekonało przyjaciółkę, że „stało się coś złego”.Ponieważ syn mieszkający poza wsią nie odbierał telefonu, mąż kobiety pojechał do niego osobiście, aby powiadomić o obawach, co do losów 67-latki. Ten szybko udał się do swojego domu rodzinnego, później dołączył do niego sąsiad. Panowie znaleźli telefon w domu, ale nigdzie nie było właścicielki.
- Później poszli jej szukać i ją znaleźli - mówi załamana sąsiadka.
Zaraz po tym syn mieszkanki Lipia wezwał policję, „bo na pogotowie było za późno”.
Morderstwo w Lipiu. Wójt czasami go podwoził
- Ja tego chłopaka znam, bo parę razy jak jechałem do Piasków, on stał na przystanku i go zabrałem. Wydawał się zupełnie normalnie funkcjonującym młodym człowiekiem - zdradza Wiesław Glapka, wójt Piasków.
67-letnia kobieta i jej 32-letni syn byli znani piaskowskiej opiece społecznej, ale tylko w związku z faktem, że chłopak pobierał stały zasiłek z tytułu niezdolności do pracy. Urzędnicy mieli proponować matce, w związku ze stanem zdrowia syna, jego ubezwłasnowolnienie, aby mogła ona podejmować za niego m.in. decyzje dotyczące leczenia. Rodzicielka ostatecznie nie zdecydowała się na ten krok.
- Lipie to niewielka wieś i ja tam często bywam, i na zebraniach, i na spotkaniach. Nigdy się wcześniej nie spotkałem z jakąś opinią, że w tym domu źle się dzieje czy jest jakieś zagrożenie. Aż do teraz, gdy stała się tragedia i już nie odstanie - oznajmia wójt Piasków.
Morderstwo w Lipiu. Trzeba było znaleźć odpowiednie miejsce
Pierwsze posiedzenie aresztowe w sprawie morderstwa w Lipiu odbyło się wczoraj w Sądzie Rejonowym w Gostyniu. Choć 32-latkowi postawiono zarzuty, jednak sąd nie podjął decyzji o zastosowaniu wobec mężczyzny tymczasowego aresztu, o który wnioskował prokurator. Jak się okazało zwłoka była spowodowana poszukiwaniami odpowiedniej jednostki penitencjarnej, w której mieszkaniec Lipia mógłby być osadzony. Chodziło o zakład karny posiadający oddział psychiatryczny.
- W szczególności, żeby była możliwość bieżącego reagowania na zmiany stanu psychicznego podejrzanego. (...) Od członków rodziny organy procesowe pozyskały obszerną dokumentację leczenia tego podejrzanego, o którym wiedzieliśmy między innymi z zeznań świadków, że wielokrotnie był hospitalizowany psychiatrycznie ze względu na rozpoznaną u niego chorobę. Sąd, z tej dokumentacji doszedł do przekonania, jak również biorąc pod uwagę zachowanie podejrzanego w trakcie czynności procesowych, że dla zabezpieczenia prawidłowego biegu postępowania, oprócz samej izolacji niezbędne jest rozważenie osadzenia go w jednostce penitencjarnej, która dysponuje tego rodzaju oddziałem - tłumaczy Jacek Masztalerz, prokurator rejonowy w Gostyniu.
Najbliższe trzy miesiące 32-latek podejrzewamy o popełnienie morderstwa w Lipiu spędzi w areszcie.
Ostatni raz doszło na terenie naszego powiatu do podobniej zbrodni na tle rodzinnym w 2018 roku - więcej czytaj TUTAJ.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.