Skąd dokładnie jesteście? Gdzie obecnie mieszkacie i czym zajmujecie się zawodowo?
Kasia: Rawicz jest moją rodzinną miejscowością, jednak zaraz po skończeniu szkoły średniej wyprowadziłam się do Wrocławia i mieszkam tutaj już 7 rok. Prowadzę swoją firmę fotograficzną, teraz już wspólnie z Bartkiem. Jestem panią fotograf z zamiłowania i pasji, dosłownie całe moje życie kręci się dookoła zdjęć. Z czasem hobby stało się moim sposobem na życie, działam głównie w branży ślubnej i okolicznościowej, ale zdarzają się też inne zlecenia jak sesje rodzinne, portretowe, czy też współprace z markami.
Bartek: Pochodzę z małej miejscowości o nazwie Dubin, położonej w gminie Jutrosin. Po ukończeniu szkoły średniej wyjechałem na studia do Wrocławia, gdzie mieszkam do dziś. Ukończyłem Elektronikę na Politechnice Wrocławskiej i rozpocząłem pracę w jednej z korporacji. Pracuję w branży IT, a po godzinach razem z Kasią prowadzę firmę. Chodź wielu z moich znajomych i rodzina w to wątpią, już od szkoły podstawowej wiedziałem, w jakim kierunku chce podążać i kim być w przyszłości. Wszystko zmieniło się, kiedy poznałem Kasię, która obróciła wszystko o 180 stopni. To ona zabrała mnie na pierwszy dłuższy zagraniczny wyjazd i od tego czasu komputery już nie wydają się takie fajne.
Skąd się wzięła wasza pasja do podróży?
Kasia: Zaczęło się małymi kroczkami. Pierwszym bodźcem były wakacje w Chorwacji z rodzicami – błękitna i ciepła woda, brak deszczu podczas dwutygodniowego urlopu, to było coś, co wydawało mi się niemożliwe w porównaniu do wakacji nad polskim morzem. Miałam wtedy 13 lat.
Podczas okresu nastoletniego buntu zrezygnowałam z kilku zagranicznych wyjazdów z rodzicami i obozu żeglarskiego, po którym mogłam mieć patent sternika, no ale się było młodym i głupim. W wieku 18 lat udałam się bez rodziców na zagraniczny wyjazd all inclusive do Turcji. Widziałam tam tylko hotel i plaże. Rok później w tej samej formie udałam się na grecką wyspę Zakynthos i tam nastąpił pewien przełom. Wynajęcie quada i zwiedzanie wyspy na własną rękę bez ograniczeń czasowych i tłumów turystów było to dla mnie coś niesamowitego.
Od wtedy każdy wyjazd organizuję na własną rękę i sprawia mi to ogromną frajdę!
Bartek: Podróżami zaraziła mnie Kasia. Pierwszy raz do samolotu wsiadłem razem z nią w 2018 roku i od wtedy nie wyobrażam sobie życia bez podróży, poznawania nowych kultur, religii, obyczajów, smaków, zapachów, zachwytów nad widokami i tego dreszczyku emocji rozpoczynając nową przygodę.
Dokąd wspólnie wybraliście się po raz pierwszy?
Po raz pierwszy razem za granicę wybraliśmy się na jednodniowy wyjazd samochodem z Wrocławia na most Rakotzbrücke tuż za granicą niemiecką. Pierwszym kierunkiem, do którego podróż odbyła się samolotem, była Teneryfa w 2018 roku. Wyspa, którą do dziś kochamy całym sercem i wspólnie twierdzimy, że to może być nasze miejsce na ziemi. Pierwszy wyjazd zorganizowany całkowicie na własną rękę i to w 12 osób.
Ile krajów udało wam się zobaczyć do tej pory?
Wspólnie od 2018 roku udało nam się zobaczyć 46 krajów.
Jakie miejsce zrobiło na was największe wrażenie, a jakie was rozczarowało?
Każde miejsce ma coś ciekawego do zaoferowania i na nas bardzo wiele rzeczy robi wrażenie. Uwielbiamy Islandię za jej surowość, Jordanię i Oman za gościnność, Wyspy Kanaryjskie i Maderę za klimat, a Rzym za ciasne uliczki.
Żaden kierunek nas szczególnie nie rozczarował, zazwyczaj wiemy czego się spodziewać ponieważ dużo czytamy przed podróżą o danym miejscu. Uważamy, że każdy kierunek ma coś do zaoferowania. Jeśli na miejscu coś okazuje się inne niż na zdjęciach w Internecie to cieszymy się, że sami się o tym przekonaliśmy.
W jaki sposób przygotowujecie się do wyjazdów? Jak rozumiem robicie to zawsze „na własną rękę”?
Tak dokładnie, zawsze organizujemy wyjazdy na własną rękę. Zazwyczaj zaczyna się od zakupu biletów lotniczych, jeśli chodzi o dalsze kierunki, często są to jakieś promocje i bilety mamy kupione z półrocznym wyprzedzeniem. Na kierunki europejskie decydujemy się od 3 miesięcy do kilku dni przed wylotem. W głowie zawsze mamy kilka takich kierunków, które interesują nas na dany moment i wiemy, że możemy sobie na nie pozwolić finansowo.
Jak już mamy zakupione bilety sprawdzamy, czy dane państwo ma jakieś wymogi wjazdowe, obowiązkowe szczepienia, jak wygląda transport i tym podobne. Narzucamy pinezki na mapę w interesujące nas miejsca i tym sposobem powstaje nasz plan podroży, dowiadujemy się także czy wystarczy nam jeden nocleg, czy jednak potrzebne będzie więcej noclegów, bo odległości będą tego wymagać. Z noclegami raczej się nie spieszymy, tym bardziej, jeśli wyjazd jest z kategorii objazdówek po kraju, to często rezerwujemy je z dnia na dzień.
Jak mamy już bilety, plan podróży, chociaż 2 noclegi na pierwsze noce to nie zostało nic innego jak wsiąść na pokład samolotu i lecieć ku przygodzie.
Udaje się pogodzić częste podróżowanie z pracą zawodową?
Tak jak każdy, kto wyjeżdża na wakacje – bierzemy urlop. Ja (Kasia) pracuję na własny rachunek, Bartek jest zatrudniony klasycznie na etat i ma 26 dni urlopowych, czasem bierze kilka dodatkowych dni bezpłatnych. Staramy się ustawiać nasze wyjazdy tak, żeby najwięcej korzystać z dni ustawowo wolnych od pracy. Zimą z racji tego, że nie ma tak wielu wesel, wyjeżdżamy o wiele częściej niż latem, bo jednak dla mnie okres od kwietnia do października to najbardziej gorący okres i najwięcej wtedy pracuje, zimą jest o wiele więcej czasu.
Jaka jest podróż waszych marzeń?
Marzenia na bieżąco ulegają zmianie lub są spełniane, ale jest takie jedno marzenie, które towarzyszy nam od kilku lat - jest to podróż samochodem z Alaski do Patagonii, czyli przejazd z północnego krańca Ameryki Północnej poprzez Amerykę Środkową aż na krawędź Ameryki Południowej. Czy kiedyś się uda je spełnić? Nie mamy pojęcia. Wiązałoby się to z ogromnym budżetem, transportem samochodu na inny kontynent i rzuceniem przez Bartka pracy przynajmniej na pół roku, no ale czym jest życie bez marzeń.
Więcej o niesamowitych podróżach Kasi i Bartka - TUTAJ