Rolnicy opowiadają się przeciwko planowanemu podpisaniu umowy o wolnym handlu między Unią Europejską a krajami Mercosur (Brazylią, Argentyną, Urugwajem, Paragwajem i Boliwią).
Głównym powodem protestu jest obawa przed zalaniem europejskiego rynku tanią żywnością, która nie spełnia rygorystycznych norm unijnych. Według wyliczeń organizacji rolniczych, na nasz rynek może trafić ogromna ilość produktów, m.in. wołowina, drób, kukurydza i biopaliwa.
Rolnicy podkreślają, że produkcja w krajach Mercosur jest tańsza ze względu na inne warunki klimatyczne i brak konieczności przestrzegania wysokich standardów środowiskowych oraz fitosanitarnych, które są narzucone producentom w Europie. Ponadto, zwiększanie skali produkcji w Ameryce Południowej często odbywa się kosztem wycinania lasów tropikalnych.
Kryzys ekonomiczny w polskich gospodarstwach
Sprzeciw wobec umowy Mercosur zbiega się z trwającym kryzysem ekonomicznym na polskiej wsi. Wielkopolska Izba Rolnicza alarmuje bowiem, że rentowność produkcji rolniczej drastycznie spadła: ceny skupu płodów rolnych wróciły do poziomu sprzed pandemii i wojny na Ukrainie, a koszty produkcji, takie jak nawozy, energia i środki ochrony roślin, pozostają na bardzo wysokim poziomie.Protest tym razem nie polega na blokowaniu dróg. Przyjęto inna - stacjonarną formę. Oflagowane ciągniki i maszyny rolnicze stanęły przy uczęszczanych trasach. Oganizatorzy liczą na to, że spokojna forma protestu pozwoli zyskać przychylność opinii publicznej, jednocześnie wysyłając jasny sygnał do decydentów w Brukseli i Warszawie.