Podczas pierwszych, częściowo wolnych wyborów w powojennej historii Polski (w 1989 roku) rawiczanie (mieszkańcy ówczesnego województwa leszczyńskiego) wybrali swojego posła. Został nim Janusz Maćkowiak, mieszkaniec Zakrzewa z gminie Miejska Górka. Jak dotąd był to jedyny rawiczanin w parlamencie.
Przedstawiciele władz komunistycznych Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej zagwarantowali rządzącej „koalicji”, obejmującej głównie PZPR co najmniej 299 (65%) miejsc w Sejmie. Pozostałe mandaty poselskie -161 (35%) zostały przeznaczone dla kandydatów bezpartyjnych. Walka o te miejsca oraz o wszystkie mandaty senatorskie (100) miała charakter otwarty i demokratyczny.
W wyborach zwyciężyła opozycja solidarnościowa, zorganizowana wokół Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Kandydaci wspierani przez KO zdobyli wszystkie mandaty przeznaczone dla bezpartyjnych, a także objęli 99 na 100 miejsc w Senacie. W efekcie, Polska stała się pierwszym państwem tzw. bloku wschodniego, w którym przedstawiciele opozycji demokratycznej uzyskali wpływ na sprawowanie władzy. „4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm” - ogłosiła wówczas w TVP aktorka Joanna Szczepkowska.
Poseł z ziemi rawickiej
W pierwszych wolnych wyborach do parlamentu, rawiczanie wybrali swojego posła. Został nim 39-letni wówczas Janusz Maćkowiak - rolnik z Zakrzewa (gmina Miejska Górka). Był jedną z czterech osób reprezentujących na Wiejskiej ówczesne województwo leszczyńskie (posłami zostali wówczas także Marek Jurek, Adela Dankowska, Józef Bąk).Kilka lat temu zgodził się nam opowiedzieć tę historię, którą dziś przypominamy.
- Dla mnie było to duże zaskoczenie - wspominał w rozmowie z redakcją Janusz Maćkowiak. - Oczywiście byłem działaczem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i należałem do władz stronnictwa. Nawet jednak nie marzyłem o tym, że zostanę posłem. Na naszej liście ludowej było 3 kandydatów: Krystyna Joachimowska z Góry, Kazimierz Zdonek ze Wschowy i ja na drugim miejscu. Co ciekawe, wtedy ordynacja wyborcza była tak skonstruowana, że trzeba było mieć 50% plus 1 oddanych głosów na danego kandydata. Po pierwszej turze, moja koleżanka dostała około 30 tys. głosów, ja miałem około 28, a Zdonek około 20. Odbyła się więc druga tura, do której wchodziły dwie osoby z listy z największą liczbą głosów, więc także ja - opowiadał Janusz Maćkowiak.
Jak mówił, przez kolejne dwa tygodnie prowadzona była kampania wyborcza. Spotykał się z mieszkańcami w różnych miejscowościach regionu: Kościanie, Gostyniu, Lesznie, Borku.
- Właściwie nie było gminy, której bym nie odwiedził. Na te spotkania przychodziły tłumy, do dziś pamiętam zebranie w Kościanie, w którym uczestniczyło chyba około 1,5 tysiąca ludzi. Poznałem wtedy mnóstwo osób. Odpowiadałem na mnóstwo pytań, a niektóre z nich były trudne i bezpośrednie. Muszę przyznać jednak, że w całej kampanii nie było cwaniactwa, okłamywania, obiecywania - zaznaczał Janusz Maćkowiak, który w drugiej turze zdecydowanie wygrał, uzyskując około 50 tys. głosów. Został posłem. Jego wynik pokazuje, jak duże było wówczas zainteresowanie wyborami parlamentarnymi.
- To był czas przemian, ludzie byli tym poprzednim systemem, socjalizmem zmęczeni. Oczekiwali czegoś nowego. Dziś tego brakuje, bo spotkania wyborcze mają niską frekwencję, podobnie jak same wybory - dopowiadał Janusz Maćkowiak.
Burzliwie w Sejmie, spokojnie w kuluarach
Choć jako członek władz ówczesnego ZSL-u, Maćkowiak bywał wielokrotnie w stolicy, po 1989 roku znalazł się tam w zupełnie nowej roli. Na obrady sejmu jeździł... pociągiem robotniczym z Rawicza do Poznania, gdzie przesiadał się do innego składu.
- W przedziałach paliło się papierosy, grało w karty... To były fajne czasy – zaznaczał polityk.
- To było niesamowite przeżycie dla mnie, a mam wrażenie, że dzisiejsi posłowie podchodzą do tego jakby z marszu - wspominał Maćkowiak.
Dodał również, iż osoby pojawiające się wówczas w Sejmie były wielkimi autorytetami, przede wszystkim Lech Wałęsa, Mikołaj Kozakiewicz, Józef Zych, Tadeusz Mazowiecki i Bronisław Geremek.
- Dyskusje w parlamencie bywały bardzo ostre, zażarte. Kłóciliśmy się. Przykładowo, przez 8 godzin chyba rozmawialiśmy o tym, żeby orzeł w godle miał koronę – tak, jak przed wojną. Mieliśmy różne zdania, poglądy, zdarzały się próby wpływania na nas, ale nie było nienawiści między nami. Więcej rzeczy działo się spontanicznie, a po burzliwych obradach często spotykaliśmy się jeszcze prywatnie, między innymi z Bogdanem Borysewiczem, czy Stefanem Niesiołowskim, Markiem Jurkiem i rozmawialiśmy zupełnie spokojnie. Nadrzędnym celem wspólnym dla wszystkich była wtedy Polska - zaznaczał Janusz Maćkowiak.
Przyznał, że na samym początku po prostu uczył się bycia posłem, później (pełnił te funkcje jeszcze trzy kadencje) było już dużo łatwiej. Jak mówił, bardzo sobie ceni czas spędzony w parlamencie.
- To były inne czasy, wtedy rzeczywiście dużo można było działać. Na moje dyżury poselskie w Lesznie ustawiała się kolejka, jak na Wielkanoc do spowiedzi - żartował Maćkowiak.
Były poseł zaznaczał, że ludzie przychodzili do niego ze sprawami dotyczącymi wodociągowania miejscowości, przekazywania gospodarstw rolnych, a nawet konfliktów majątkowych przy rozwodach, z różnymi prośbami zjawiali się także burmistrzowie i naczelnicy gmin.
- Jako parlamentarzysta miałem wtedy dostęp do najwyższych władz w państwie, a wtedy to nie było tak łatwe, jak teraz - mówił Maćkowiak, który do tej pory utrzymuje znajomości nawiązane Parlamencie. - To jest moje największe bogactwo, bo gdzie dzisiaj nie pojadę, to wszędzie mam znajomych – z różnych ugrupowań, o różnych poglądach i z różnych regionów. Ojciec zawsze mi mówił - posiadanie dużo przyjaciół i znajomych, że to jest w życiu najcenniejsze – podkreślał.
Janusz Maćkowiak od 1968 należał do Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, od 1973 był członkiem wojewódzkiego komitetu ZSL w Poznaniu, a od 1975 w Lesznie. W 1982 ukończył studia na Wydziale Rolniczym Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Od 1988 był wiceprezesem WK ZSL w Lesznie i członkiem Naczelnego Komitetu partii. W latach 1989–1997 sprawował mandat posła na Sejm X, I i II kadencji, wybranego w okręgach leszczyńskim, leszczyńsko-zielonogórskim i leszczyńskim. Przez wiele lat był szefem powiatowych struktur PSL-u.