Pacjenci narzekają na zbyt długie oczekiwanie w szpitalnej izbie przyjęć i tzw. wieczorynce. Wiceprezes szpitala twierdzi, że wina nie leży bezpośrednio po stronie szpitala. - To się zdarza w okresie wzmożonych zachorowań, a spora liczba osób trafia do nas, choć powinna do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej - zaznacza Zbigniew Sycz.
W ostatnim czasie do redakcji wpłynęło kilka listów dotyczących funkcjonowania izby przyjęć rawickiego szpital, a mianowicie wielogodzinnego oczekiwania w kolejce. Wiceprezes szpitala, dyrektor ds. medycznych Zbigniew Sycz przyznaje, że ostatnio izba faktycznie jest przepełniona.
- Mamy akurat wzmożony okres zachorowań na przeziębienia, grypy. Niektóre oddziały są zamykane właśnie z powodu epidemii grypy. To się przekłada na to, że oddziały niedostępne „przerzucają” ruch chorych na inne jednostki, które jeszcze tego problemu nie mają - wyjaśnia. Jak zaznacza, szpital ma określoną liczbę miejsc i tzw. mocy przerobowych. - Co prawda, mamy nowych lekarzy, ale pacjentów w ostatnim czasie ciągle przebywa.
Zaznacza, że czesto do szpitala trafiają osoby, które powinny skorzystać z porad lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. - Zazwyczaj ich stan zdrowia pozwala na to, by czekali - twierdzi wiceprezes. - Na pewno żaden pacjent nie zostanie od nas odesłany, ale musi liczyć się z tym, że nie zostanie przyjęty natychmiast (...) Przygotowujemy się do zmian organizacyjnych w Izbie Przyjęć i wieczorynce. Ale jesteśmy w okresie przejściowym, który może powodować tego typu sytuacje.
Więcej na ten temat w aktualnym wydaniu "Życia Rawicza"