Sytuacja, z którą mamy obecnie do czynienia na pewno nie jest łatwa. Wszyscy musimy na siebie uważać i stosować się do obowiązujących procedur, ale nie zapominajmy o zdrowym rozsądku.
To zrozumiałe, że zachorowania boi się każdy. Stąd pojawiają się donosy - na sąsiadów, czy współpracowników, kiedy ktoś zakaszle lub kichnie. Niektórzy uważają, że to obywatelski obowiązek, inni - że nieuzasadniona panika.
Mieszkańcy powiatu zwracają uwagę na to, że kontakty międzyludzkie zaczynają się pogarszać w związku z zagrożeniem i to wcale nie chodzi o konieczność pozostania w domu.
"Pani sołtys zgłasza do gminy i sanepidu każdego, co ma katar twierdząc, że jest nosicielem koronawirusa. To już przekracza ludzkie pojęcie! Czy to tylko chęć zaistnienia w gminie? Pani sołtys u każdego widzi zagrożenie koronawirusem. Tego się nie da wytrzymać w tak małej społeczności" - napisał do nas mieszkaniec jednej z wiosek w powiecie rawickim.
Grażyna Marczyńska, szefowa rawickiego sanepidu potwierdza, że takie telefony faktycznie zdarzają się i otrzymuje pytania, co trzeba zrobić, bo jakaś osoba kicha i kaszle.
- To jest także okres zachorowań na grypę i tego rodzaju objawy są jak najbardziej normalne. Nie każde kichnięcie oznacza zakażenie wirusem. W takich przypadkach należy po prostu stosować zasady higieny, które ostatnio są powtarzane na każdym kroku. Co ważne - należy zachować spokój i rozwagę i zgłaszać do służb jedynie te przypadki, które mogą być uzasadnione - zaznacza Grażyna Marczyńska.
Szefowa sanepidu apeluje do mieszkańców, którzy chcą uzyskać porady medyczne lub informacje, bo wrócili z zagranicy lub mają z kimś takim kontakt, by najpierw dzwonili do ośrodków zdrowia, szpitala, czy sanepidu, zamiast udawać się gdziekolwiek osobiście.
I mimo wszystko starajmy się dbać o wzajemne relacje, bo gdy obecna sytuacja minie, trudno będzie odbudować to, co zostało zepsute przez nieufność i brak rozsądku.