reklama
reklama

Nie tylko pasja. Anna Czerwińska biegając, pokonuje problemy

Opublikowano:
Autor:

Nie tylko pasja. Anna Czerwińska biegając, pokonuje problemy - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kobieta i dziecko Ania Czerwińska jest dowodem na to, że jak się bardzo chce coś osiągnąć, to można znaleźć w sobie ogromne pokłady motywacji i siły, by upragniony cel zdobyć. Dla własnej satysfakcji odnosi biegowe sukcesy. To nie tylko pasja, ale też recepta na problemy.
reklama

Zajęć w domu jej nie brakuje, ale mimo tego, pięć lub sześć razy w tygodniu mozolnie trenuje i pokonuje kilkadziesiąt kilometrów po okolicy. To dla niej odskocznia od codziennych trudów, spełnianie dawnych marzeń i sprawdzanie samej siebie. Jednak przede wszystkim to sposób na nabieranie siły i wzmacnianie charakteru.

- Gdybym tego nie robiła, mogłabym się załamać psychicznie z tego powodu, że mam dwoje niepełnosprawnych dzieci, które wymagają ciągłej uwagi i pracy, by były samodzielne i szczęśliwe - wyjaśnia Anna. Dopowiada, że u jej ośmioletnich bliźniaków zdiagnozowano autyzm, co przewróciło życie rodziny do góry nogami. 

Anna Czerwińska: Pobiegłam i zajęłam trzecie miejsce 

Bieganie nie wzięło się znikąd ani nagle. To w niej „po prostu siedziało”. Jako dziecko mieszkała w Żmigrodzie i tam wystartowała w ... "Biegu Trzeźwości".

- Miałam ubrane zwykłe trampki i spódniczkę. Pobiegłam i zajęłam trzecie miejsce. Dostałam wtedy puchar i byłam bardzo szczęśliwa - wspomina Anna Czerwińska, która później, co roku,  brała udział w wydarzeniach dla dzieci i młodzieży oraz zawodach sportowych.

Osiągała dobre wyniki, ale z czasem zrezygnowała z biegania. Założyła rodzinę, została mamą. 

Przerwa trwała 12 lat. W 2016 roku wróciła. Zaczynając od biegania po rawickich plantach, coraz bardziej zwiększając dystans. Wówczas zdecydowała - jeśli na żmigrodzkim "Biegu Smoka" na dystansie 10 km pójdzie jej lepiej niż na treningu, rzuci palenie. Słowa dotrzymała, bo bez większego przygotowania, po kilkunastu latach przerwy, dotarła na metę po 53 minutach. Skończyła z nałogiem i już do niego nie wróciła. Wtedy też na poważnie zaczęła się jej nowa przygoda z bieganiem.

Anna Czerwińska: Trener swierdził, że biegam jak dzik

Na początku Ania nie wiedziała, jaki konkretnie dystans i w jakich warunkach chce biegać. Próbowała w różnych wydarzeniach i na róźnych trasach - bieganiu po asfalcie, w terenie, a nawet w biegach z przeszkodami - typu runmageddon.

- Gdy wystartowałam raz w takim biegu z przeszkodami niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii. Spadłam z jednej z przeszkód i uderzyłam się w głowę. Nie wiedziałam, co się dzieje. Postanowiłam więcej w takich imprezach nie brać udziału, bo mam przecież trójkę dzieci i nie mogę tak ryzykować - wyjaśnia. 

Szybko okazało się, że najlepiej wychodzi jej bieganie po asfalcie. Choć nie ma problemu z samodyscypliną i bez względu na pogodę rusza w trasę, to jednak lubi mieć kogoś „nad sobą”, żeby dokładnie mówił jej, co ma robić, pochwalił albo wytknął błędy. 

Do biegów przygotowuje się według wytycznych trenera. Wszystkie wskazówki dostaje przez Internet.

-  Jestem biegaczką amatorką, niezrzeszoną. Sama dla siebie wymyśliłam nazwę „Czarna Biega”, nawiązującą do moich długich ciemnych włosów - wyjaśnia Anna Czerwińska, którą w przeszłości trenował inny biegacz - Hubert Sobczak. - Stwierdził, że biegam jak dzik bez konkretnego celu i to trzeba zmienić, wyznaczyć jakieś starty. Zanim podjął się pracy ze mną, zapytał jedynie, czy jestem w stanie trenować pięć razy w tygodniu. Zgodziłam się i podeszłam do tego bardzo rzetelnie i odpowiedzialnie - opowiada Ania, która trenuje zazwyczaj, gdy jej synowie są w przedszkolu integracyjnym.

Coraz lepsza forma biegaczki z Rawicza 

Anna od 2016 roku mocno wzięła się za siebie i szybko zaczęła zauważać efekty lepszej formy. Na żmigrodzkim "Biegu Smoka" w 2018 roku pokonała 10 kilometrów w 45 minut.

- Można powiedzieć, że Hubert nie mając z tego żadnych korzyści, będąc jedynie w kontakcie telefonicznym, wytrenował mnie praktycznie od zera. Zaczęłam jeździć na różne zawody i wyniki były coraz lepsze. Podobało mi się to - zaznacza. 

Od lipca 2019 roku rawiczanka zaczęła przygotowywać się do maratonu i zakładała, że ukończy go z czasem 3.30. Trener dawał jej 10 minut mniej. Ukończyła go w 3 godziny i 21 minut i uważa to za swój sukces. Trzy tygodnie później wzięła udział w kościańskim półmaratonie i tam uzyskała rekord życiowy: 1 godzina i 31 minut i była 10. Polką na mecie.

Pandemia pokrzyżowała plany rawiczanki

Sporo planów biegowych miała także na rok 2020, ale część z nich z powodu pandemii nie została zrealizowana. Przygotowywała się między innymi do maratonu w Gdyni, ale wydarzenie nie odbyło się. 

W minionym roku zakończyła  współpracę z Hubertem Sobczakiem. - Jestem mu bardzo wdzięczna za poświęcony czas, bo to dzięki niemu jestem w takiej formie i osiągnęłam taki poziom - podkreśla biegaczka, która od czerwca 2020 roku trenuje - na podobnych jak wcześniej zasadach - z Jiriyem Blagodirem, który mieszka na Ukrainie. Zalecenia i cele, jakie ma osiągnąć, otrzymuje przez Internet.

- Choć nikt mnie nie widzi, ja nie oszukuję, a jak coś mi nie wyjdzie - to się przyznaje. Wszystko, co osiągam, to dzięki rzetelnej pracy, a nie w wyniku jakichś wspomagaczy czy oszustw - podkreśla.

Pod koniec minionego roku Czerwińskiej udało się wystartować w kilku biegach, zdobyć wysokie lokaty i znów poprawić wcześniejsze wyniki. Najlepszym okazał się dla niej przedostatni bieg, na którym jednocześnie spełniła swoje marzenie. Poprawiła swój wynik i na Biegu Ognia i Wody, uzyskała czas 39:54 na 10 kilometrów.

- Nie wiem, jak to zrobiłam, ale jestem z siebie bardzo zadowolona, bo to była dla mnie życiowa forma i dowód na to, że poświęcenie, czas i praca przynoszą rezultaty - przekonuje rawiczanka, która niedługo później nabawiła się  kontuzji - wychodząc z domu, skręciła staw skokowy.

Na dwa miesiące musiała zapomnieć o bieganiu, ale z czasem zaczęła powoli wracać do poprzedniego trybu życia. Od stycznia tego roku wznowiła intensywne treningi. Kondycję pokazała, m.in. podczas Jutrosińskiej Dychy, gdzie dobiegła na miejsce jako pierwsza kobieta z powiatu rawickiego, a dzień wcześniej startowała w Poznaniu na 7. Recordowej Nocnej Piątce. 

O czym marzy Anna Czerwińska?

Anna ma 33 lata i nadzieję, że jeszcze sporo przed nią. Marzy o jeszcze lepszych wynikach, licencji oficjalnego zawodnika, może o udziale w jakimś obozie biegowym. Nie ukrywa, że nie wszystko da się zrealizować z powodu ograniczonych możliwości finansowych. Liczy na to, że być może znajdzie się jakiś sponsor, który chciałby wesprzeć realizację jej biegowych zamierzeń. 

Mój charakter pokazuje, że tak łatwo się nie poddaję i to nawet w najcięższych warunkach - zaznacza biegaczka.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama