Pisze piosenki na zamówienie

Opublikowano:
Autor:

Pisze piosenki na zamówienie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

- Nie jestem osobą, która siedzi w domu, myśli o tym co będzie, czy ogląda telewizor. Nie wciągam się w żadne seriale, bo nie mam na to czasu. Lubię wychodzić i zawsze życzę wszystkim miłego dnia, bo w ostatnich latach gdzieś zatraciliśmy wzajemną życzliwość – dodaje Anna Stachowska z Golejewka, która słynie z pisania tekstów piosenek i przyśpiewek.

Pochodzi z Sów, ale gdy wyszła za mąż przeprowadziła się do Golejewka - rodzinnej miejscowości swojego ojca, gdzie zdecydowała się wybudować dom dla swoich bliskich. - Z Sów wszędzie było daleko, w dzieciństwie wszędzie musieliśmy pieszo chodzić – zaznacza Anna Stachowska. Jak sama mówi mieszkanie na wsi, nie przeszkadzało jednak w prowadzeniu aktywnego trybu życia. Już wtedy udzielała się w lokalnym środowisku – należała do chóru kościelnego, była drużynową w harcerstwie, uczestniczyła w przedstawieniach odgrywanych przez młodzież wiejską. - Wystawialiśmy je w okolicznych miejscowościach, by zarobić pieniążki na zakup telewizora dla naszego młodzieżowego klubu. Gdym dzisiaj to dzieciom opowiedziała, pewnie nie uwierzyłyby mi - mówi Anna Stachowska, która w Golejewku osiadła w 1970 roku.

- To był pamiętny dzień, gdy Gomułka stracił panowanie i władzę objął Gierek. Pamiętam, że wtedy musieliśmy kupić pralkę. Namawiano nas, żeby to zrobić szybko, bo z pewnością ceny wzrosną. Pozbieraliśmy wszystkie pieniądze i nabyliśmy ją. Następnego dnia okazało się, że jest... 300 zł tańsza - śmieje się pani Anna, która przez kilka lat była przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich, ale zrezygnowała, gdyż musiała się opiekować starszymi osobami w rodzinie. Po jakimś czasie zapisała się jednak do zespołu „Chojnioki”. - Oni wiedzieli, że lubię pisać i przychodzili, żebym układała im piosenki. Pierwszą ułożyłam dla nich, gdy mnie zaprosili jeszcze jako przewodniczącą KGW. Tak im się spodobała, że kontakt pozostał. Układałam okolicznościowe przyśpiewki, m.in. na dożynki. Wreszcie zdecydowałam się wstąpić do zespołu, później zapisał się mój mąż. Podobnie było z chórem kościelnym. Najpierw ja się zaangażowałam, a następnie mąż. Do dziś należymy do tych organizacji - mówi Anna Stachowska. Przyznaje, że często pisze piosenki i przyśpiewki na zamówienie dla rodziny, czy znajomych. - Będąc w ubiegłym roku w szpitalu, to pisałam dla pacjentek leżących obok - zaznacza. Skąd ma takie umiejętności? - Nie wiem, to we mnie było od zawsze. Jak coś napiszę - to muszą być zachowane rymy i dodatkowo każda piosenka musi mieć jakiś sens – początek i zakończenie.

Od zawsze kocha też kwiaty - co widać zarówno we wnętrzu domu, jak i w jego otoczeniu. Zajmuje się także ubieraniem Grobu Pańskiego w miejscowym kościele. Przyczyniła się również do zlokalizowania tzw. zielonego skwerku w centrum wsi. - Najpierw mam wizję tego, jak to ma wyglądać, a później zabieram się za realizację - opowiada. Przyznaje, że ma 69 lat, ale tego wieku w ogóle nie czuje. Lubi jeździć rowerem po najbliższej okolicy. Mało tego - sama potrafi sobie rower naprawić. Nie ma problemu w posługiwaniu się narzędziami, deklaruje nawet, że w kwestii majsterkowania mogłaby rywalizować z niejednym mężczyzna. - Nie jestem osobą, która siedzi w domu, myśli o tym co będzie, czy ogląda telewizor. Nie wciągam się w żadne seriale, bo nie mam na to czasu. Lubię wychodzić i zawsze życzę wszystkim miłego dnia, bo w ostatnich latach gdzieś zatraciliśmy wzajemną życzliwość - dodaje. - Gdy ja byłam młoda nie mieliśmy radia, telewizji, a szkołę skończyłam ucząc się przy lampie naftowej, ale mieliśmy dla siebie czas i szacunek. Chciałabym, żeby teraz też ludzie więcej ze sobą rozmawiali i byli dla siebie życzliwi, a nie sobie wzajemnie szkodzili, czy zazdrościli. Sama lubi pomagać innym - bliskim, sąsiadom, czy znajomym. Porusza się samochodem, bo od wielu lat ma prawo jazdy, więc nie jest od nikogo zależna. - Dopóki siły i zdrowie będą nie zrezygnuję z aktywnego trybu życia – zapewnia Anna Stachowska.

Państwo Stachowscy mają troje dzieci i sześcioro wnucząt. Mieszkają z synem i synową, co jak zaznacza pani Anna bardzo im odpowiada. - To się rzadko zdarza, ale ja mieszkam z synową od 17 lat i przez ten czas ani razu się nie pokłóciłyśmy. Ja wiem, kiedy mam zejść na dalszy plan, rozumiem, że każdy wiek ma swoje prawa, dlatego umiemy się porozumieć. Lubię zażartować i odnaleźć się w każdej sytuacji, więc nie jestem problemowa – przekonuje.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE