Tuż po spotkaniu z aktorką, widzowie obejrzeli spektakl z udziałem Grażyny Barszczewskiej i Grzegorza Damięckiego „Sceny niemalże małżeńskie Stefanii Grodzieńskiej”.
Aktorka sama napisała scenariusz, oparty na felietonach, monologach, zabawnych dialogach i biografii humorystki, a także twórczości satyrycznej i piosenkach jej męża, Jerzego Jurandota. Spektakl wywodził się z najwyżej półki kabaretu literackiego, łączył satyrę i lirykę, groteskę i abstrakcyjne żarty. Z jednej strony bawił, z drugiej momentami wzruszał.Kilka refleksji Stefanii Grodzieńskiej skrzyło się ponadczasowym humorem. Jak choćby: „Męża używa się do zajęć mechanicznych, przy których można się gapić i nic nie zepsuć. Klasycznym przykładem takiego zajęcia jest tarcie chrzanu. Sadza się męża przy otwartym oknie, daje mu się do prawej ręki chrzan, a do lewej tarkę i każe mu się pocierać jedno o drugie. Nawet najgłupszy mąż po pewnym czasie utrze chrzan. Należy jednak przestrzegać zasady, żeby to zajęcie dać mu na ostatku, bo zapłakany i pokaleczony mąż jest już potem do chrzanu”.
Urozmaicony piosenkami spektakl był znakomicie zagrany. Grażyna Barszczewska wcieliła się w trochę beztroską, ale zaborczą trzpiotkę, Grzegorz Damięcki brawurową kreacją oscylował na granicy farsy, a nawet burleski. Przedstawienie nagrodzono gromkimi oklaskami na stojąco.