Janina i Antoni Panek poznali się w lutym 1954 roku na wieczorku tanecznym w Pakosławiu i spodobali sobie od pierwszego wejrzenia. Niedawno obchodzili 60-rocznicę ślubu.
- Pracowałem wtedy na kierowniczym stanowisku w Powiatowej Radzie Narodowej. Właśnie zakładano spółdzielnie produkcyjne w terenie i kierownik głównego biura, zresztą mój kolega, poprosił, żebym pojechał pomóc w organizacji tej spółdzielni do Pakosławia. Po oficjalnym zebraniu poszliśmy na miejscowy wieczorek, bo nas zaproszono – wspomina Antoni Panek. - Jak dziś pamiętam, że na ławce siedziało kilkanaście dziewcząt, ale tylko jedna od razu mi się spodobała. Wyglądała jak anioł – śmieje się rawiczanin. Jak mówi, długo się nie zastanawiał, polecił orkiestrze zagranie jakiegoś „wolniejszego kawałka” i poprosił dziewczynę do tańca. - Miałam wtedy 17 lat, a Antek 25. Po wieczorku zaczęliśmy się spotykać. Antoni często przyjeżdżał do mojego domu – opowiada Janina Panek.
Ślub wzięli w kwietniu 1955 roku w kościele w Pakosławiu. Przyjecie odbyło się w domu rodzinnym panny młodej, a w maju nowożeńcy przeprowadzili się do Rawicza. Zamieszkali z ojcem Antoniego Panka – zresztą pod tym adresem mieszkają do dziś. Niedługo po ślubie zostali rodzicami w 1956 roku urodził im się syn Ryszard, rok później Janusz, a w 1960 roku na świat przyszła ich córka Małgorzata. Janina Panek przez pierwsze lata małżeństwa zajmowała się głównie domem i dziećmi. Dopiero, gdy córka skończyła 7 lat poszła do pracy. Była krawcową w ówczesnej Modenie. Antoni Panek po skończeniu pracy w prezydium, przez jakiś czas prowadził własny zakład szewski. W 1962 roku zatrudnił się w przedsiębiorstwie budowlanym jako murarz i pracował w Lubiniu. - Spędziłem tak chyba z 5 lat. Proponowano mi nawet mieszkanie w tym mieście, ale nie zgodziłem się. To była firma łódzka i gdy w Rawiczu zaczęto rozbudowywać Elbud kierownik stwierdził, że nie ma sensu, żebyśmy jeździli tak daleko do pracy, jak robota jest na miejscu – relacjonuje Antoni Panek. - Zgodziło się nas 10 i zaczęliśmy prace przy rozbudowywaniu Elbudu, Rafawagu i Gazometu.
Gdy wszystkie roboty zostały już wykonane, Antoni Panek otrzymał propozycje pracy w Gazomecie, ale nie przyjął jej. Zdecydował pozostać murarzem, ale tym razem w delegacji w Katowicach. W międzyczasie przeszedł do leszczyńskiego przedsiębiorstwa budowlanego. - Mieszkaliśmy z innymi kolegami w bardzo luksusowym, jak na te czasy hotelu i byliśmy zatrudnieni przy budowie Huty Katowice - przypomina rawiczanin, który po powrocie do Rawicza „budował” m.in. miejscowe osiedla.
Murarką zajmował się 40 lat aż do emerytury, na którą przeszedł w 1990 roku. Choć od tego momentu minęło już 25 lat na nudę nie narzeka, podobnie jak jego żona, która po 20-latach prawy w szwalni przeszła na rentę. Antoni Panek jest wiecznie zajęty – sporo czasu spędza na ogródku działkowym, o który bardzo dba. Lubi też jeździć na rowerze i spotykać się kolegami, z którymi regularnie od kilku lat grywa w karty. Jest człowiekiem bardzo pozytywnym, energicznym, obdarzonym dużym poczuciem humoru. Janina Panek z kolei należy do stowarzyszenia „Pomocna Dłoń” i bierze udział w wielu organizowanych przez nie spotkaniach i wyjazdach.
Obydwoje sporo czasu poświęcają najbliższej rodzinie, której chętnie służą radą i pomocą. Mają troje dzieci, ośmioro wnucząt i pięcioro prawnucząt, które uwielbiają ich towarzystwo. Jaka jest ich recepta na przeżycie wspólnie 60 lat? - Jeden drugiemu powinien ustąpić – mówi krótko Antoni Panek. Przyznaje, że w ich małżeństwie nie zawsze było idealnie, ale starali się zawsze iść na jakiś kompromis, żyć w zgodzie, dlatego dziś mogą powiedzieć, że są bardzo zadowoleni ze swojego życia. - Nie warto wspominać złych momentów, tylko te dobre - dodaje Janina Panek, która dopowiada, że to jak postępować w życiu obydwoje wynieśli z domów rodzinnych, za co są ogromnie wdzięczni.