Blisko 29 tysięcy osób pojawiło się wczoraj na INEA Stadionie w Poznaniu. W meczu Lotto Ekstraklasy pomiędzy miejscowym Lechem a Jagiellonią Białystok padł rezultat 5-1. W barwach gości wystąpił rawiczanin Karol Świderski. Zanim pojawił się na murawie, miał już na swoim koncie... żółtą kartkę.
21-latek naraził się sędziemu głównemu w 55. minucie gry, chwilę po drugiej bramce dla Lecha. Arbiter Tomasz Musiał pokazał zawodnikowi Jagiellonii żółtą kartkę. - Rozmawiałem z sędzią technicznym. W poprzedniej akcji był faul na Łukaszu Burlidze. Sędzia tego nie gwizdnął. Z tego był rzut rożny, my straciliśmy bramkę - zaznaczał po spotkaniu Karol Świderski, którego zapytaliśmy, co takiego zrobił, że sędzia go ukarał: - Rozmawiałem normalnie, nie mogę wychodzić poza strefę do sędziego technicznego, pewnie dlatego - domniemuje młody piłkarz Jagiellonii.
Rawiczanin na murawie zameldował się kwadrans przed końcem gry, przy stanie 2-1 dla gospodarzy. W przeciwieństwie do spotkań z Lechią i Legią, gdy wchodził na końcówki spotkań i zdobywał bramki, tym razem ta sztuka mu się nie udała. Za to piłkarze Kolejorza zanotowali kolejne trafienia i zapisali na swoim koncie trzy punkty meczowe. Jak 21-latek skomentował przebieg spotkania? - Dobrze weszliśmy w mecz, kontrolowaliśmy go od samego początku, utrzymywaliśmy się przy piłce. Udało się nam strzelić bramkę. Fajnie to wyglądało. Nie wiem, co się później stało. Widać było, że Lech był dobrze dysponowany. Nie dawaliśmy sobie rady z ich stałymi fragmentami. (...) Mam nadzieję, że był to wypadek przy pracy. Wyciągniemy z tego wnioski. Szkoda, że przegraliśmy 5-1, ale lepiej raz przegrać tak, niż pięć razy po 1-0 - zaznaczał 21-latek w rozmowie bezpośrednio po spotkaniu.
Więcej o karierze rawiczanina w Jagiellonii w jednym z najbliższych wydań "Życia Rawicza".
