Rydzyniak jest drużyną, która lepiej radzi sobie na wyjazdach niż na własnym stadionie. Tym razem jednak zawodnicy z Rydzyny udali się na mecz z Ruchem.
W Bojanowie niewygodnie gra się każdej drużynie ze względu na kiepski stan boiska i niewymiarowy kształt. Goście nie przegrali od pięciu kolejek, ale wizytę w Bojanowie pewnie zapamiętają na długo. Od początku mecz był wyrównany, z delikatnym wskazaniem na przyjezdnych. Częściej gościli w polu karnym Ruchu, ale zawsze na posterunku był Mateusz Poprawski. Miejscowi także co chwilę nękali defensywę z Rydzyny. Po kwadransie gry Ruch wyszedł na prowadzenie. Przed pole karne piłkę z prawej strony doprowadził Ryszard Lipowicz, oddał ją Waldemarowi Grygowskiemu, który uderzył na bramkę, ale piłka trafiła w słupek. Świetnie ustawiony był jednak Witold Szlachetka, który wpakował piłkę do pustej bramki. Więcej bramek w tej części meczu nie zobaczyliśmy. Nic też nie zwiastowało takiego pogromu, jakiego doświadczyliśmy po zmianie stron. Tuż po wznowieniu gry, na 2:0 podwyższył Zbigniew Lipowicz. Ruch zwietrzył szansę na zdobycie kompletu punktów i poszedł za ciosem. Co kilka minut strzelał kolejną bramkę, grał na luzie i ładnie dla oka. Rydzyniak został znokautowany, a wynik zatrzymał się na 7:0. Wszyscy sympatycy Ruchu mają nadzieję, że od tego meczu Ruch uwierzy w swoje możliwości i zacznie regularniej punktować.
Co po meczu powiedział trener Ulman, przeczytasz w aktualnym wydaniu \"ŻR\".
\r\n
(AK)