Zespoły, które sąsiadowały z sobą w tabeli, spotkały się w sobotnie popołudnie (4 listopada) na stadionie im. Brunona Wawrzyniaka. Miejscowy Ruch podejmował Brenewię Wijewo. Drużyny zgromadziły po 15 punktów.
W świetnym humorze Bojanowo opuszczali goście. Wynik ustalili już w pierwszej połowie. Prowadzili po niej dwoma bramkami. Po przerwie goli nie było. Gospodarze nie zanotowali choćby trafienia kontaktowego. Na dodatek, kończyli mecz w dziesiątkę. Czerwoną kartką został ukarany w 60. minucie - po faulu - Michał Sikora.
- Było mało gry, a za dużo kłótni po naszej stronie. Nie złapaliśmy rytmu. Graliśmy bez kilku zawodników, oprócz kontuzji doszły pauzy za kartki czy inne sprawy - skomentował po meczu Andrzej Lokś, trener Ruchu. - Zanim padła pierwsza bramka dla gości, to Mikołaj Cheba wbiegał w pole karne rywali. Moim zdaniem był przewrócony. Dla mnie ewidentny rzut karny. Sędzia puścił grę, z tego poszła kontra i było 0:1. Później było zagranie nakładką na naszym zawodniku, sędzia nie zareagował, poszła z tego kontra i było już 0:2. Na drugą połowę wyszliśmy dobrze. Zmieniliśmy ustawienie, wyglądaliśmy lepiej. Mieliśmy swoje sytuacje, ale goli nie strzelaliśmy, a po wślizgu Michała Sikory, sędzia pokazał mu czerwoną kartkę. Próbowaliśmy strzelić choć gola kontantowego, ale to się nam nie udało - podsumował trener.