reklama

Depczę kilka godzin dziennie

Opublikowano:
Autor:

Depczę kilka godzin dziennie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

64 lata mieszkał w szkole w Sielcu Nowym, w tym 48 lat w niej pracował jako nauczyciel i dyrektor. Nawet na emeryturze, na którą przeszedł w 2003 roku, planował pozostać w Sielcu.- Człowiek się jednak starzeje i powinien mieć więcej wygody, a tam było dużo pracy. Choć zawsze mawiałem, że starych drzew nie powinno się przesadzać, to teraz przyznam, że nawet stare drzewo przesadzone w dobry grunt się przyjmuje - mówi Jerzy Tyrakowski, który obecnie mieszka z siostrą Marią w Jutrosinie.

Kiedy pan przeprowadził się do Jutrosina?

Dwa lata temu. W Sielcu był większy spokój, cisza, ale warunki życia gorsze. Na starość człowiek powinien mieć lepiej i być bliżej ludzi. I choć mieszkanie mamy przestronne i w dobrym miejscu, na początku dziwnie się tu czułem.

Czym się pan zajmuje na co dzień?

Każdy dzień mam wypełniony i się nie nudzę. Idę spać zawsze o 23.30, a wstaję o 6.00. Odkąd mamy w mieście siłownię zewnętrzną, codziennie rano idę tam poćwiczyć na pół godziny. Bardzo mi się podoba to miejsce, bo sprzęt jest też dostosowany do nas - seniorów. Po gimnastyce idę pieszo do miasta po bułki na śniadanie, pochodzić po rynku. Trochę posiedzę w domu i prawie codziennie wybieram się do szkoły.

W jakim celu?

Żeby poczuć tamtejszą atmosferę. Szkoła była przecież całym moim życiem. Lubię pochodzić po boisku, spotkać się z dziećmi, nauczycielami. Idę też do szkolnej kuchni, gdzie są bardzo miłe panie. Stamtąd wracam do domu. Jem obiad. Siadam na balkonie i ucinam sobie małą drzemkę, ale już o 16.00 biorę rower między nogi i wyruszam w trasę.

Gdy mieszkał pan w Sielcu, wiele kilometrów pokonywał pan pieszo, a teraz przerzucił się pan na rower.

Gdy jest brzydka pogoda to dalej chodzę pieszo, nawet gdy pada - wtedy po prostu biorę parasol. Pieszo idę sobie, np. do Zaborowa, Wielkiego Boru. Przytrafiła mi się kiedyś śmieszna historia. Szedłem sobie, a za mną jakiś człowiek krzyczy. W końcu dogonił mnie komarkiem i mówi, że mnie policja szuka, bo podobno po tym lesie chodzi jakiś bezdomny. Wziął mnie więc za bezdomnego, bo dziwne było, że ja pieszo chodzę po wioskach. Ten człowiek jednak się tu przeprowadził i mnie nie znał. Ludzie w Jutrosinie już wiedzą, że jak ktoś tak łazi lub w nocy po Jutrosinie spaceruje, to nie żaden bandyta, tylko Tyrakowski.

Latem jednak wybiera pan rower. Dokąd pan jeździ?

Wczoraj byłem w Krotoszynie, ale tak w ogóle to pedałuję do Milicza, Zdun, Cieszkowa, Smolic, Kobylina. Jeżdżę głównie po drogach gruntowych, leśnych, bo na asfaltowych się boję, że potrąci mnie samochód. I tak dzień, w dzień, nawet w niedzielę, depczę te dwie, trzy godziny.

To dalekie trasy, jak na 77-latka. Nie wolałby pan jeździć w towarzystwie?

Nie. Jadę sam swoim tempem, ze swoimi myślami. Zatrzymuję się, gdy chcę. Lubię z kimś pogadać na trasie. Inna osoba mogłaby mnie spowalniać lub niepokoić ciągłym gadulstwem. Początkowo mniej jeździłem, ale teraz mam bardzo dobrą kondycję. Mogę bezproblemowo deptać, nawet cały dzień - dzięki temu stawy mam w porządku, biodra, no i umysł też. To zasługa tego, że jeżdżę systematycznie. Czasami jedynie wracam wcześniej, bo jestem kibicem sportowym - teraz akurat oglądam mistrzostwa świata w piłce nożnej. Zazwyczaj jednak staram się wrócić przed zmrokiem.

Nie boi się pan, że coś się może stać w trakcie wycieczki?

Wszyscy mi to właśnie mówią. Ale, co ma być to będzie. Nie mam komórki, ani komputera, bo mnie to nie ciągnie. Ale zawsze jadę z zapasową dętką, pompką i kluczem, w razie awarii roweru.

Czyli jak się rowerowi coś stanie, to go pan naprawi, a jak pan się gorzej poczuje to, co?

Póki co, nie mogę na zdrowie narzekać. Całe życie na nic nie chorowałem, nawet teraz. 48 lat byłem nauczycielem i ani razu nie poszedłem na L4. Sam się dziwię, że tyle lat funkcjonuję bez żadnej awarii. Na starość jedynie gorzej widzę i słyszę. Całe życie byłem w ruchu - w Sielcu pracowałem dużo w ogrodzie, hodowałem kury, a teraz w Jutrosinie ćwiczę, jeżdżę i chodzę. Psychicznie czuję się nadal młody. Wydaje mi się, że to wszystko zasługa aktywnego trybu życia. Żadne tabletki, żaden lekarz, czy rozmowy chorobach nie są wskazane. To wszystko zdrowie tylko pogarsza.

Już się pan w Jutrosinie zaaklimatyzował?

Tak sobie kiedyś myślałem - urodziłem się w szkole w Pawłowie, całe życie spędziłem w Sielcu w szkole i w tej szkole chyba umrę. Okazało się jednak, że potoczyło się inaczej. Jestem bardzo z tego zadowolony.

(JM)

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE