Dziś przypada 30. rocznica pierwszych wolnych wyborów samorządowych. - Rok 1990 to był "spontan" - tak przed pięciu laty wspominał początki samorządności Leszek Skupin, najmłodszy rawicki radny kadencji 1990-1994.
27 maja 1990 r. mieszkańcy gmin poszli po raz pierwszy demokratycznie wybrać radnych. Nowo uchwalone prawo - Ustawa z 8 marca o samorządzie gminnym, dała społecznościom lokalnym nie tylko prawo desygnowania swoich przedstawicieli do odradzającego się samorządu, ale również możliwość decydowania, jak ma wyglądać i w jakim kierunku rozwijać się ich Mała Ojczyzna.
Entuzjazm i nieudawany zapał
- Po „przewrocie” zainteresowanie wyborami było dość znaczne - wspominał na łamach "Życia Rawicza" w 2015 r. Edward Gurdak, bojanowski radny pierwszej kadencji i wieloletni sołtys Pakówki. Jednak frekwencja w wyborach 27 maja 1990 r. nie była rekorodowa - w kraju 42%, w gminie Rawicz - niespełna 50%.
Byli i obecni samorządowcy, przywołując lata 90-te, w jednym są zgodni - pierwsza kadencja to był entuzjazm i nieudawany zapał. - To była nowa jakość, bo do tego czasu Jutrosin był gdzieś na końcu, a władza była przywożona „w teczce” i robiła to, co jej kazano - wspominał w 2015 r. Ryszard Wielgosz, pierwszy przewodniczący jutrosińskiej rady miejskiej. - W 1990 roku jutrosinianie pierwszy raz mogli decydować o swoim środowisku, więc na pewno było to coś dobrego. Każda osoba startująca do rady miała wielkie plany. Rzeczywistość „kazała” jednak zmierzyć siły na zamiary. - Mieliśmy wielkie ambicje, a małe pieniądze - skwitował Ireneusz Mikołajewski, radny i obecny kustosz jutrosińskiego muzeum.
Burmistrz z zarządem
To na radnych do 1998 roku, spoczywał przywilej wybierania burmistrzów i wójta. W 1990 r. kandydaci nie pchali się do rządzenia i nie byli to, jak teraz, liderzy samorządowi. Na najważniejsze stołki w gminach trafili nowicjusze - z konkursu albo dlatego, że wcześniej mieli do czynienia z administracją. - Dziś byłoby niemożliwe, żeby ktoś bez doświadczenia, bez jakiekolwiek wiedzy objął urząd burmistrza. Wtedy tak się stało, ponieważ najprościej w świecie nikt nie wiedział „jak to się robi” - opowiadał, przy okazji 25-lecia samorządu, Karol Skrzypczak, który stery w gminie Miejska Górka objął właśnie po wygranym konkursie, będąc najmłodszym wówczas włodarzem, miał 26 lat.
A jak w 1990 r. wybrano burmistrza największej w powiecie gminy? Na sesji rawickiej rady padły trzy propozycje dotyczące sposobu jego powołania. Pierwsza zakładała, że będzie wybrany spośród radnych, druga, że powinien to być kandydat spoza rady oraz trzecia, w której proponowano przeprowadzenie konkursu. Zdecydowaną większością głosów zdecydowano, że burmistrz zostanie wybrany z grona radnych. Wysunięto kandydaturę Bronisława Lachowicza i to on został pierwszym włodarzem Rawicza po zmianie ustroju.
Tak, jak w przypadku Rawicza, w Pakosławiu na włodarza desygnowano człowieka znanego z działalności w lokalnym środowisku. - Już w latach 1971-1976 byłem sekretarzem gminy, a przez pewien czas zastępowałem naczelnika, którym była Maria Augustyniak. Byłem tu znany i dlatego też najpierw zaproponowano mnie na pełnomocnika wojewody do zorganizowania gminy, a potem podczas jednej z pierwszych sesji zostałem wybrany na wójta - wspominał Kazimierz Chudy, który stery w gminie dzierżył aż do 2018 r.
W zupełnie innych okolicznościach stanowiska obejmowali: Józef Zuter (Bojanowo) i Zbigniew Koszarek (Jutrosin). Ten pierwszy - jak mówi - przypadkowo zgłosił się do konkursu, drugi - właściwie został „wyciągnięty” od zbioru szparagów w Niemczech i zaproponowano mu kandydowanie. - Na początku pierwszej kadencji mieliśmy problem ze znalezieniem burmistrza - wspominał Szczepan Samol, który mandat radnego sprawował od 1990 r. przez kolejnych 20 lat. - Okazało się, że nikt z radnych nie chce nim zostać, a jedna osoba spoza rady zaproponowana na to stanowisko nie odpowiadała większości. Wtedy zgodę na kandydowanie wyraził Zbigniew Koszarek, który otrzymał większość głosów.
Wespół z włodarzami władzę wykonawczą w gminie sprawowały zarządy, mogące liczyć od 3 do 7 osób. Członkowie byli wybierani spośród radnych.
Wielkie zmiany
- Jakże inaczej było 20 lat temu - mówił w 2010 r. Józef Zuter, ówczesny burmistrz Bojanowa, w 20-lecie samorządu. Zapóźnienia infrastrukturalne były równie ogromne, jak społeczne oczekiwanie zmian. Brak wodociągów, kanalizacji, telefonów, wyasfaltowanych dróg. Dziś - jak wspominają samorządowcy - wydaje się to śmieszne, wtedy to była postkomunistyczna codzienność. Spuściznę lat słusznie minionych trzeba było oddzielić grubą kreską i zabrać się do pracy.
* Materiał przygotowany na podstawie artykułu, który opublikowaliśmy w specjalnym dodatku do "Życia Rawicza" - "25 lat Małych Ojczyzn", w 2015 roku.