Warszawiak Rafał Buczyński mimo tego, że zmaga się z chłoniakiem limfatycznym, na wyprawę po Polsce wyruszył 24 lipca z Warszawy.
- I ta podróż, chociaż przerywana badaniami w klinice, trwa nadal - podkreśla z uśmiechem.
Podróż miała trwać 12 dni. W tej chwili minęło ich już ponad... 200.
- To nie jest zwykła turystyczna wyprawa. Chorując na chłoniaka, nie poddaję się, a moją terapią stał się rower. Stworzyłem akcję „#100dnirowerem” i pokonuję trasę, przejeżdżając kolejne polskie miasta i wsie, pokazując innym chorym, że sport to najlepsza terapia - mówi Rafał Buczyński.
Początkowo sypiał w namiocie, potem entuzjazm i jego samozaparcie oraz kreatywność sprawiły, że od 1 września noclegi, jedzenie i pomoc wielu osób. Nie powstrzymały go zamknięte hotele i restauracje. Kontynuuje swoją podróż zgodnie z zasadą „Możesz wszystko, jeśli pokonasz lęk”. Jak podkreśla - spotyka na swojej drodze „ludzi - anioły”.
Dwudniowej gościny udzielili mu właściciele Pałacu w Pakosławiu. - Wspaniałe miejsce. Dostałem królewski wręcz nocleg po trudach podróży, podczas której zmierzyłem się z zimnem, padającym deszczem ze śniegiem i dodatkowymi kilometrami, bo google dołożyły mi 13 km. W pokoju „Bita śmietana” - wnętrzu pełnym ciepła i wspaniałej atmosfery czekał na mnie nocleg i... gorąca zupa pomidorowa - komentuje swój przyjazd do Pakosławia.
U Rafała Buczyńskiego w lutym 2018 zdiagnozowano chłoniaka z obwodowych komórek T. - Latem zacząłem czuć, że bieganie, które uprawiam od 30 lat, sprawia mi trudności. Czułem zmęczenie przy oddychaniu. Miałem co prawda przerwę spowodowaną złamaniem kości uda i wieloma operacjami, jednak trenowałem regularnie i to mnie zaniepokoiło - wspomina.
Rozpoczął badania, które najpierw wykazały niedoczynność tarczycy. Po zrobieniu USG zdiagnozowano powiększenie wątroby. - W tym czasie bardzo schudłem i zacząłem się mocno pocić w nocy. Kiedy zaziębiony poszedłem do internisty - przy osłuchiwaniu zaniepokoiły go moje powiększone węzły chłonne - opowiada. Po wykonaniu zleconych badań, postawiono diagnozę - chłoniak limfatyczny.
Na początku chciano zastosować chemioterapię, ale Rafał Buczyński nie zgodził się. - Szukając innych metod leczenia natrafiłem na lek, dostępny w Stanach Zjednoczonych. W międzyczasie byłem poddany radioterapii i innym przeróżnym metodom, nie tylko medycznym. Stosowałem akupunkturę, głodówki, a nawet odstawiłem gluten. Nie jem też mięsa. Było mi łatwiej dobrać odpowiednią dietę, bo sam jestem dietetykiem sportowym - mówi. Niestety nie udało mu się też zakwalifikować na terapię protonową. - Byłem do niej wytypowany, ale okazało się jednak, iż nie będzie ona skuteczna w moim przypadku z powodu obecności tzw. komórek T - dodaje Rafał Buczyński.
Obecnie Rafał Buczyński zbiera na kosztowną i nowatorską terapię - CAR- T.
- Polega ona na tym, że od chorego w ośrodku leczącym pobiera się limfocyty z krwi. Przyjeżdża po nie kurier i transportuje do zlokalizowanego za granicą laboratorium, gdzie izoluje się limfocyty T, namnaża się je, poddaje aktywacji oraz modyfikacji genetycznej na drodze transdukcji. Z wykorzystaniem specjalnych wirusów wprowadza się do wnętrza limfocytu fragment DNA z genem kodującym receptor przeciw określonemu antygenowi. Tak przygotowane limfocyty są następnie zamrażane w ciekłym azocie i kurier przywozi je w woreczku do ośrodka leczącego. Produkt ten jest zatem wysoce zindywidualizowanym lekiem. Materiał biologiczny jest w ośrodku rozmrażany i wstrzykiwany do krwiobiegu chorego, od którego został pierwotnie pobrany - tłumaczy rowerzysta.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.