Stanisław Barteczka z Wydartowa Pierwszego wraz ze swoim synem i zięciami dwa mecze na mistrzostwach świata, z udziałem polskiej reprezentacji, obejrzał na żywo - w Moskwie i Kazaniu.
Piłkę nożną uwielbia. Jest nie tylko kibicem i śledzi ważniejsze wydarzenia piłkarskie, ale cały czas jest także aktywnym graczem powiatowej ligi Ludowych Zespołów Sportowych. Choć mieszka na terenie gminy Bojanowo, gra w drużynie... reprezentującej Sowy (gmina Pakosław). Nic w tym dziwnego, bo właśnie z tamtych stron Stanisław Barteczka pochodzi. Na co dzień żyje głównie lokalnym sportem, ale ostatnio miał okazję na żywo obejrzeć dwa mecze na Mistrzostwach Świata w Rosji. Wszystko za sprawą syna Damiana i zięciów - Macieja i Wojciecha.
W nocy z 18 na 19 czerwca udali się do Pragi samochodem. Tam wsiedli do samolotu, którym dotarli do Moskwy. Na miejscu poruszali się już lokalną komunikacją - metrem, autobusem. Aby móc uczestniczyć w meczach, uzyskali tzw. FAN ID - dokument wprowadzony na prośbę władz Federacji Rosyjskiej, służący identyfikacji kibiców i poprawie bezpieczeństwa podczas turnieju.
Dokument zapewniał także kibicom sporo udogodnień, takich jak właśnie ulgi w trakcie korzystania z komunikacji, a w dniu meczu nawet darmowe przejazdy po Moskowie. Dzięki temu zanim panowie udali się na mecz Polska - Senegal zwiedzili najważniejsze miejsca w stolicy Rosji - byli na Placu Czerwonym, widzieli Kreml - choć ze względu na bardzo duże kolejki, nie zdecydowali się wejść do środka.
Jakiś czas spędzili także w strefie kibica, gdzie można było obejrzeć wszystkie mecze i wziąć udział w różnych konkursach. Z komunikacją nie mieli problemów, bo jak zaznacza pan Stanisław - jeden z jego zięciów doskonale włada językiem rosyjskim i był ich prywatnym tłumaczem. W Moskwie spędzili trzy dni, a następnie udali się na kolejny mecz z udziałem polskiej reprezentacji - do Kazania. Pojechali tam pociągiem dalekobieżnym.
- To była taka mała przygoda, bo jechaliśmy przez 13 godzin - na szczęście, podróżowaliśmy w wagonie sypialnym i na miejsce dotarliśmy wypoczęci - relacjonuje Stanisław Barteczka. Jak mówi, jeszcze przed meczem udało się zwiedzić okolice, bo już po meczu prosto ze stadionu zostali odwiezieni specjalnym autobusem na lotnisko.
Niezapomniane wrażenia Rodzina Barteczków spędziła w Rosji tydzień, obejrzała dwa występy Polaków na żywo, a trzeci mecz z Japonią - śledzili już w swoich domach. - Nie wiem, jak to wyglądało w telewizji, ale na żywo to robiło wrażenie, że piłkarze mają coś przywiązane do nóg - tak ciężko się ruszali. W porównaniu do swoich przeciwników niestety wypadli słabo - ocenia Stanisław Barteczka, ale dodaje, że dla niego udział w takich wydarzeniach na pewno był wyjątkowy, a wrażenia i wspomnienia na pewno długo pozostaną w jego pamięci. - Szczególnie te chwile, gdy zagrali hymn polski. Wtedy aż mnie ciarki przechodziły, wzruszyłem się. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nasi wygrali - relacjonuje Stanisław Barteczka. Jak mówi, mimo przegranej atmosfera na meczach była bardzo dobra, do żadnych incydentów nie doszło. - Senegalczyków było na pewno mniej niż Polskich kibiców, za to na drugim meczu sytuacja wyglądała odwrotnie. Kolumbijczycy świetnie się bawili, byli głośni roześmiani i serdecznie. Po ich zwycięstwie pogratulowaliśmy tamtejszym kibicom, a na pamiątkę od jednego z nich otrzymałem... kolumbijską flagę - opowiada mieszkaniec Wydartowa dumnie prezentując nietypową pamiątkę. Zaznacza, że jest bardzo wdzięczny synowi i zięciom, że sprawili mu taką przyjemność i umożliwili wyjazd do Moskwy.