Na terenie naszego powiatu osiedliło się sporo rodzin pochodzących z Ukrainy. Jedną z nich jest Liubov Prykhodko, która wraz z mężem i trójką dzieci od 2018 roku mieszka w Bojanowie i traktuje to miejsce, jak swój drugi dom.
Dziś jednak drży o losy swojej ojczyzny i swoich bliskich. Na Ukrainie, w miejscowości położonej około 200 km od Kijowa została mama Liubov, siostra, brat z rodziną, jej nastoletnia córka, teściowie oraz rodzina męża.
"Teściowa zadzwoniła i powiedziała, że u nich wojna"
- O tym, że Rosja zaatakowała nasz kraj dowiedzieliśmy się rano, gdy szykowałam dzieci do szkoły. Zadzwoniła do nas teściowa, że u nich wojna. Już wcześniej po rozmowach z rodziną domyślaliśmy się, że tak może się stać, że Putin to zrobi, ale nie wierzyliśmy, że to już - opowida Liubov, która dziś od samego rana śledzi wydarzenia w swojej ojczyźnie, w okolicy, gdzie wciąż mieszkają jej najbliżsi. Wie, że dzisiaj było słychać strzały w okolicy kilkudziesięciu kilomerów od miasta Czerkasy, z którego pochodzi.
- Mąż z tego wszystkiego poprosił o urlop w pracy, jeden syn też został w domu. Jestem w ciągłym konktacie z córką, z mamą, bo póki co działają telefony i internet, ale nie wiadomo jak długo - dopowiada bojanowianka.
"Nie chcieli wcześniej przyjechać"
Jak opisuje Liubov jej teściowie zdecydowali sie wyjechać z miasta na tereny wiejskie, a jej mama z córką i rodziną jej brata nadal pozostają w mieście. Już słyszeli wybuchy w okolicy, gdzie znajdują się bazy wojskowe. Obawiają się nie tylko kolejnych ataków, ale także tego, że przy okazji wysadzona może zostać znajdująca się w bardzo bliskiej odległości bardzo duża fabryka chemikaliów, która może stanowić dodatkowe zagrożenie dla okolicznej ludności.
- Prosiłam mamę wcześniej, by do nas przyjechała, ale nie chciała. Córka nie chce zostawić babci. Mój brat nie będzie mógł upuścić Ukrainy, bo on i jego syn są w tym wieku, że mogą zostać powołani do wojska i nie wolno im będzie przekroczyć granicy - podkreśla Liubov Pryhodko. - Nie wierzę we wszystko, co pokazuje telewizja, bardziej w to co wiem od ludzi z Ukrainy. Oni twierdzą, że sytuacja może być dużo gorsza. Obecnie nie mogą nawet pobrać pieniędzy, bo bankomaty w naszym mieście są nieczynne. Na stacjach nie ma już paliwa, a sklepy i apteki się zamykają. Nawet jak będą chcieli wyjechać, to nie mają jak - bez paliwa i pieniędzy...
Liubov ma nadzieję, że najgorsze scenariusze - mimo wszystko - jednak się nie sprawdzą i że jej bliscy nie ucierpią.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.