reklama

Pięć godzin dziennie w wodzie

Opublikowano:
Autor:

Pięć godzin dziennie w wodzie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Styl motylkowy jest najtrudniejszym z czterech podstawowych stylów pływackich. Ale nie dla rawiczanina Michała Chudego. To jego styl koronny. Wieloletni zawodnik Wodnika, obecnie trenujący w Legii Warszawa, pod okiem Pawła Korzeniowskiego, przygotowuje się do następnych igrzysk olimpijskich.

Pływać nauczył go tata, gdy miał niespełna 5 lat. Później, gdy chodził do szkoły podstawowej nr 3, zaczął uczęszczać na dodatkowe zajęcia z wychowania fizycznego - właśnie z pływania. Spodobało mu się.

- Pamiętam, że 11 listopada były organizowane zawody pływackie i tam wygrałem wszystko. Po tym startach podszedł do mnie pan Robert Skotarek i zapytał, czy nie chciałbym zapisać się do Wodnika. Rodzice się zgodzili i tak się to wszystko właściwie zaczęło - opowiada Michał Chudy. - Wtedy też, po ukończeniu klas I - III zmieniłem szkołę. Właściwie podstawiłem rodziców pod murem. Nie chciałem być słabszy od tych kolegów z Wodnika, którzy chodzili do klasy sportowej w „Czwórce”. To była trudna decyzja. Tłumaczyli mi, że nie będzie łatwo uczyć się i jednocześnie ciężko trenować, że trzeba będzie wcześniej wstawać. W końcu jednak nie mieli wyjścia i się zgodzili - relacjonuje. Zaznacza, że zmiana nie była tak trudna, bo choć zmienił klasę, to większość osób w niej znał - właśnie z basenu. Poza tym wraz z nim do „czwórki” poszedł jego kolega - Piotrek. Było nie tylko łatwiej emocjonalnie przystosować się do nowej sytuacji, ale też organizacyjnie. - On blisko mieszka, więc raz jedni raz drudzy rodzice nas wozili, bo trening był przed lekcjami o godzinie 6.00 - dodaje Michał. Zapewnia, że nigdy jednak nie miał problemów ze wstawaniem i nawet teraz budzik nie jest mu potrzebny.

- Bywało, że wstawał jeszcze przede mną. Proszę sobie wyobrazić, że zimą odśnieżył pojazd, odmroził moje auto i dopiero mnie budził. Nie pamiętam, żebym musiała nad nim stać i go budzić - mówi Agata Chuda, mama Michała, która zrobiła prawo jazdy tylko i wyłącznie dlatego, żeby wozić syna na zajęcia. Wcześniej kierowcą był dziadek, tata, a nawet wujkowie. Wyjaśnia, że w trenowanie zaangażowana była cała rodzina, która została nieco odciążona, gdy Michał w porze wiosennej i letniej jeździł rowerem, a później sam zrobił prawo jazdy. - My nie byliśy odosobnieni. Wszyscy rodzice sportowców mają podobne problemy - dopowiada Agata Chuda.

 Nie od razu wiedział, że z pływaniem zwiąże swoją przyszłość. Trenował, bo - jak mówi - ciągnęło go to bardziej niż inne dyscypliny sportowe.

- W podstawówce w ogóle nie wiedziałem, że będę to robił jeszcze przez wiele lat. Nie sądziłem, że mogę odnieść jakieś sukcesy – przyznaje rawiczanin. Dodaje, że sytuacja zmieniła się w gimnazjum. Choć wcześniej uczestniczył w różnych zawodach, to wtedy w pierwszej klasie wziął udział w Mistrzostwach Polski - najpierw by zobaczyć, jak tego rodzaju impreza wygląda. Już w kolejnych został rezerwowym do finału. W drugiej klasie, w Gorzowie Wielkopolskim na Mistrzostwach Polskich znalazł się na wysokich miejscach list startowych. Dobrze mu poszczło także w finałach. Na 50 motylkiem zdobył medal. - Wtedy mi się lampka włączyła, że może coś w tym osiągnę. W trzeciej klasie były zawodowy kwalifikacyjne na Młodzieżowe Igrzyska Europejskie, czyli coś jak igrzyska olimpijkie, ale tylko i wyłącznie dla młodego pokolenia. Wtedy zakwalifikowałem się na pierwszą miedzynarodową imprezę zorganizowaną przez Polski Komitet Olimpijski. Wszystko wyglądało niemal jak na igrzyskach - opisuje sportowiec, który dwa tygodnie przed tą imprezą skręcił kostkę na obozie. Lekarze zalecali, bu unieruchomić ją w gipsie, ale na własną odpowiedzialność odmówił. - Rodzice nawet o tym początkowo nie wiedzieli, tylko siostra była wtajemniczona - zaznacza. - Bardzo chciałem wystartować, nawet z „zepsutą” kostką. Indywidualnie na 100 m motylkiem byłem czwarty, w sztafecie 4x100 m zmiennym mężczyzn też zajęliśmy czwartą lokatę. Czyli jak na kontuzjowanego zawodnika, poszło mi dobrze.

Następne ważne zawody odbyły się, gdy był już uczniem I Liceum Ogólnokształcącego w Rawiczu. W miedzyczasie regularnie stawał na podium w Mistrzostwach Polski. Inni zawodnicy zaczęli się z nim liczyć w walce o medale. Jako pierwszoklasista miał trzy brązowe (50 i 100 m motylkiem i 100 m grzbietem).

- Wtedy w Poznaniu był organizowany taki wielomecz pływacki, czyli 12 drużyn przyjeżdzało z całego świata i starało się zdobyć jak najlepszy wynik punktowy. Ze względu na niedopatrzenie pewnych osób na te zawody nie pojechałem. Bardzo żałowałem – zaznacza Chudy, który na następnych Mistrzostwach Polski zajmował już wysokie lokaty i zdobywał medale. Pierwszy raz zdobył dwa złota - na 50 i 100 m motylkiem, a w 50 m grzebietem srebro. Na kolejny wielomecz, zorganizowany w Izraelu już poleciał - choć z kontuzją - miał poprzestawiane kręgi. Wystartował więc w ograniczonych konkurencjach - 100 m motylkiem i w dwóch sztafetach. Później przez dwa tygodnie nie pływał w ogóle, by wrócić do formy. W kolejnym roku zakwalifikował się do Mistrzostw Europy. Tam na 50 motylkiem zajął 4 miejsce jednocześnie ustanawiając Rekord Polski juniorów 17 i 18-letnich (wcześniej należał on do Pawła Korzeniowskiego i Konrada Czerniaka). W kolejnych Mistrzostwach Polskich, jednocześnie kwalifikujacych do Igrzysk Europejskich w Baku, uzyskał kwalifikacyję na każdym swoim dystansie - w pięciu konkurencjach. Skoncetrował się jednak na przygotowaniach do 50 i 100 metrów motylkiem i sztafetach. Trenował w Rawiczu i na basenie sportowym w Olsztynie. To był 2015 rok.

- W innych dyscyplinach lecieli seniorzy, a w pływaniu juniorzy, dlatego, że te igrzyska rozgrywały się pod koniec czerwca, a w lipcu były już mistrzostwa świata seniorów i swiatowa federacja pływacka zdecydowała ze te zawody zastąpia mistrzostwa europu juniorow dlatego tez startowali w p lywaniu juniorzy - tłumaczy Chudy. On w półfinale poprawił rekord Polski na 50 m motylkiem. Był to wtedy trzeci wynik w historii polskiego pływania. W finale zabrał mu go okolega, płynąc o jedną setną szybciej. W 100 m motylkiem zajął czwarte miejsce. Wyniki wystarczyły by pojechać na Mistrzostwa Świata w Singapurze. Wcześniej jednak - jak sam mówi - z marszu, w po niewielkim treningu wystartował w Mistrzostwach Polski w Ostrowcu Świętokrzyskim. I zdobył cztery złote medale - na 100 m zdobył złoto. Podobnie w 50 motylkiem i na 200 m zmiennym i na 50 m kraulem.

 Na Mistrzostwach Świata sztafeta nie wystartowała w finale (z powodów formalnych), a on sam uplasował się na wysokich lokatach. Wtedy też pod koniec 2015 roku wszedł w wiek seniorski pływaków. Najpierw przed rozpocząciem nowego sezonu, odpoczywał, bo dwa lata nie miał prawdziwych wakacji. Ciągle trenował, jednocześnie ucząc się - narabiał zaległości ze szkoły, która na szczęście akceptowala sportową pasję Michała. Zrobił też prawo jazdy. Kilka miesięcy nie wyjeżdżał na żaden obóz, ani zawody, choć cały czas trenował na rawickim basenie. Mimo to odpoczął fizycznie i psychicznie.

- Nabrałem rozdpędu i na Mistrzostwach Polski uplasował się na trzecim miejscu za Korzeniowskim i Czerniakiem, a zwyciężyłem jako senior w stylu zmiennym. To był grudzień 2015, kiedy pierwszy raz stawałem na podium jako senior. Nie wiedziałem, czy to przypadek, czy po prostu dobra forma. Przez kolejne pięć miesięcy intesywnie trenowałem, tak jak nigdy dotąd. Zwiększyliśmy wszystkie zadania, żeby zdobyć kwalifikacje na igrzyska - mówi Michał. Zaznacza, że pojechał jeszcze na obóz zorganizowany przez polską kadrę i on zakłócił wszystko – ze względu na innych trenerów i inne treningi. Na Mistrzostwach Polski rezultaty były więc odmienne od tych, jakich oczekiwał. - Ciężko mi było spać, gdy nie wyszło. Nie wiedziałem, co się stało. Trochę chyba zacząłem się złościć i poddawać. Można powiedzieć, że dopadł mnie kryzys i byłem bardzo rozczarowany - przyznaje Michał. Przyznaje, że sam nie wiedział, czy będzie pływał dalej. - W Rawiczu miałem pełne poparcie trenerów, jeśli chodzi o zmianę klubu. I to wcale nie było tak, że nie chcieli mnie trenowac, ale powiedzieli, że jeśli chcę się rozwijać, to trzeba coś zmienić. Mówi, że na tym basenie więcej nie da się osiągnąć w moim przypadku. Brakowało mi sparing-partnera pieniedzy na obozy, ale tak bywa w małych miastach. W każdym razie wszystko, co sobie zakładaliśmy w ramach Wodnika, zostało zdobyte. Miałem ich pełne poparcie - niezależnie od tego, co zdecyduję - relacjonuje rawiczanin.

Na początku roku 2016 rozpoczął rozmowy z Pawłem Korzeniowskim, który ogłosił, że kończy poważną karierę pływacką i będzie trenował zawodników.

- Zaoferował mi bardzo dobre warunki i stwierdziłem, że od września przejdę do Warszawy i będę jego pierwszym podopiecznym - opowiada Michał, który jest obecnie zawodnikiem Legii Warszawa. Póki co nie studiuje, bo stawia wszystko na pływanie. Pod okiem nowego szkoleniowca, już po 3,5 miesiąca, w każdym starcie znacznie poprawił swoje rekordy życiowe (100 m motylkiem - srebro na Mistrzostwach Polski seniorów i młodzieżowców, 50 m motylkiem - srebro seniorów i młodzieżowów, 100 m zmiennym - srebro w seniorach i złoto w młodzieżowcach). Nauczył się też, że jeśli czegoś bardzo się chce, to wtedy nie wychodzi. A jeśli nastawienie jest inne, to sukcesy same przychodzą. Jego wynik na 100 m stylem zmiennym, który osiągnął na Mistrzostwach Polski,w finale na mistrzostwach swiata serniorow które były na początku grudnia w finale był bym 8 zawodnikiem swiata

 - Wszystko idzie w dobrym kierunku. Wreszcie wyszedłem z dołka, w który wpadłem. Paweł jako trener i jednocześnie zawodnik, ma zupełnie inne podejście niż zwykły trener. Bardzo dużo już się od niego nauczyłem - wyjaśnia Michał. Zaznacza, że wcześniej miał zaledwie 30 procent wiedzy o trenowaniu, stosownym odżywianiu i podejściu psychologicznym, a teraz wie znacznie więcej. Zdradza, że kiedyś Korzeniowski był jego idolem i nadal ma koszlkę Wodnika z jego podpisem, który otrzymał jako dzieciak.

- Nigdy nie zakładałem, że będę z nim pływał. Dziś jesteśmy na ty, choć dzieli nas 11 lat różnicy. To mnie jeszcze bardziej mobilizuje do ciężkiej pracy. On jest czterokrotnym olimpijczykiem, mistrzem świata, najlpeszym polksim pływakiem Nie chciałbym go zawieść. Uświadomił mi też, że z każdego negatywnego wydarzenia, da się wyciągnąć coś pozytywnego. Ufam mu bardzo i stosuję się do jego rad - zapewnia rawiczanin. - Stawiamy na Mistrzostwa Świata, które w 2017 roku odbędą się w Budapeszcie. Jak utrzymam formę, zdobędę kwalifikacje, a później będziemy robić wszystko by pojechać do Igrzyska na Tokio. Paweł chce, żebym ja osiągnął jeszcze więcej niż on.

Michał Chudy, jak tylko może odwiedza rodzinę w Rawicza, ale na co dzień mieszka w Warszawie i trenuje na basenie sportowym o wymiarach olimpijskich. Mieszkanie, które zajmuje wraz z kolegą z Krakowa oraz odpowiednie wyżywienie zapewnia klub. Codziennie wstaje o 5.30. O 6.15 jest już w wodzie. Trening zazwyczaj trwa 2 godziny i 20 minut i po południu kolejne dwie godziny. Do tego dochodzą rozgrzewki, W poniedziałek, środę i piątek po południu dodatkowo ma jeszcze siłownię, a później w wodzie tylko trening sprinterski około 1,5 godziny. Bywało, że rano pływał po 7 km i po południu po 6 km. Jedynie niedziela jest wolna od pływania, by organizm mógł odpocząć. Najbardziej jednak - jak zapewnia - wypoczywa w rodzinnym domu w Rawiczu, bo Warszawa i jej nocne życie jakoś go nie kusi. Choć kariera sportowa wymagała wielu wyrzeczeń - on niczego nie żałuje. Nie brakuje mu imprez, czy wychodzenia z kolegami do pubów. Jak na swoje niespełna 20 lat jest bardzo poukładanym i rozsądnym młodym czlowiekiem. Zdardza, że nie ma też dziewczyny, ale jak twierdzi, dlatego, że po prostu nie ma czasu. - Chyba, że też byłaby zawodniczką – dodaje ze śmiechem. Co będzie robił po zakończeniu przygody ze sportem? Dokładnie jeszcze nie wie, choć przypuszcza, że będzie to związane z pływaniem. Na pewno jednak chciałby wrócić do Rawicza. Zapewnia, że duże miasto nie jest dla niego.

Póki co, cała rodzina, znajomi, a nawet sąsiedzi kibicują jego pływackiej karierze. Swoich fanów ma także w Warszawie. - My się cieszymy, ale też martwimy i troszczymy. Na szczęście sport niesamowcie kształtuje osobowość i charakter i jesteśmy z niego bardzo dumni. Wszyscy żyjemy jego pływaniem i na pewno będziemy wspierać każde jego decyzje życiowe - zapewnia Agata Chuda.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE