reklama
reklama

12 latek pobił 9 latkę. Skąd się bierze agresja u dzieci?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: adobe stock

12 latek pobił 9 latkę. Skąd się bierze agresja u dzieci? - Zdjęcie główne

foto adobe stock

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Ostatnio, na terenie jednej z podrawickich wiosek, 12-letni chłopiec pobił swoją 9-letnią koleżankę. Zajście to zaskoczyło obie rodziny i lokalne środowisko. Pedagoga i jednocześnie autorkę książki o wychowaniu, pytamy - skąd u dzieci zachowania agresywne i jak im przeciwdziałać.
reklama

O tym, skąd u dzieci biorą się zachowania agresywne i, jak nie dopuścić do niepokojących sytuacji rozmawiamy z Elżbietą Chlebowską, pedagogiem, terapeutą, autorką książki „Wychowanie. Najtrudniejsza ze sztuk pięknych”.

Skąd u dzieci bierze się agresja?

To nie jest proste pytanie. Ogólnie mówiąc, jest kilka podstawowych mechanizmów, które wywołują agresję u dzieci i jest też wiele czynników, które mają na to wpływ.

Co się więc na to składa?

Jednym z nich jest uczestniczenie - w różnych formach - i jako ofiara, i jako obserwator w sytuacjach agresywnych. Podkreślam, że także jako obserwator, bo to równie dobrze może być tylko i wyłącznie film, internet lub gra komputerowa. Takie zachowania agresywne obserwowane z pewnym dystansem, bo „nie boli to mnie osobiście, ani nie boli nikogo z moich bliskich, nie czuję tego co się dzieje”, w pewien sposób uczą dziecko takich zachowań. To może być agresja słowna lub fizyczna w domu lub na ekranie, ale jeśli nie wiąże się z empatią i bezpośrednim odczuwaniem, to jest powielana i staje się ona normą. Dzieci chłoną zachowania, które widzą i naśladują je. Więc jeśli wokół jest dużo agresji, to dziecko też będzie się tak zachowywać. Dzieci szybciej uczą się tego, co widzą, niż tego, co im się wyjaśnia.

Poza tym, jeśli mamy do czynienia z agresją w grach czy filmach, to trzeba wiedzieć, że mózg dziecięcy nie odróżnia, co jest rzeczywistością, a co fikcją. Widzi obraz, pewne sytuacje, które się dzieją, a mózg przetwarza to jako prawdziwe sytuacje. Jeśli to zdarza się często, to dziecku wydaje się, że takie agresywne zachowania są normą. I stają się one normalnym zachowaniem wtedy, gdy odczuwamy jakieś niefajne emocje, coś nam nie pasuje.

Czyli obserwacja agresji to jeden ważny czynnik, a inne?

Równie ważny wpływ mają emocje własne dziecka. Dziecko i każdy dorosły przeżywa wiele różnych emocji, także tych nieprzyjemnych. Sami mamy duży kłopot z okazywaniem złości i z tym, żeby dzieciom pozwalać to robić. Nasze komunikaty kierowane do dziecka „nie złość się, nie płacz, nic się nie stało, nie denerwuj się, nie ma o co” nie pomagają im poradzić sobie ze złością, ale też jej nie „wyłączą”. Skutkuje to niepożądanymi sytuacjami, np. niekontrolowanym wybuchem złości. Negujemy to, co dziecko ma prawo naturalnie odczuwać. Jeśli w przedszkolu ktoś dziecku zabierze kredkę, zburzy budowlę, zniszczy rysunek, dziecko ma prawo czuć złość. Dorosły często reaguje informacją, że nie wolno się złościć. Wtedy dziecko ma poczucie, że złość jest czymś złym, niedobrym, nie wolno jej pokazywać, więc te emocje gdzieś w sobie kumuluje. Jeśli będzie tych emocji bardzo dużo, to nagle znajdzie się kropelka, która to wiaderko przeleje i dojdzie o wybuchu. 

Nam, dorosłym się to zdarza - staramy się zawsze „wyładować”.

Dokładnie tak, ale jesteśmy o wiele mądrzejsi, więcej przeszliśmy i mamy więcej umiejętności w tym zakresie, a dzieci tego nie mają. Wybuch tych nieprzyjemnych emocji może więc nastąpić w bardzo niespodziewanym momencie i przyjąć różne formy. Bardzo ważne jest to, że nie tylko kumulowana złość tak działa, ale każde inne zbierane w sobie trudne emocje - smutek, żal, tęsknota. One też się gromadzą i też mogą wybuchnąć w postaci zachowania agresywnego. Podobnie może działać też tzw. nadmierne wychowanie. Jeśli od dziecka się bardzo dużo wymaga, ma ono stawiane bardzo wiele oczekiwań przez rodziców, nauczyciela, czy trenera, a dziecko nie jest w stanie im sprostać, to te emocje też się w nim gromadzą.

Agresję wywołać może także dziecięca depresja, która u młodych ludzi nie jest tak widoczna. Gdy dorosła osoba przeżywa stany depresyjne, to często jest to widoczne, są tego wyraźne, dość czytelne objawy. U dzieci i młodzieży z kolei, stany depresyjne przybierają różne maski, kryją się za różnymi zachowaniami. U młodych ludzi maską depresji są czasem zachowania buntownicze, opozycyjne, a także agresywne. To jest pokaz tego, że coś się ze mną dzieje, że z czymś sobie nie radzę. I to wszystko: te emocje, trudne myśli, problemy często zostają „wyrzucone” w niekontrolowany sposób. Dostaje się tym, co są blisko.

U dzieci obserwuje się też swoisty brak, czy deficyt empatii i coraz częściej nie są one w stanie poczuć tego, co czują inne osoby. Gdy mamy świadomość, że coś jest dla innych nieprzyjemne, to tego nie robimy. Obserwuje się ostatnio taki trend, że jakby empatia wygasała. Ludzie generalnie - także dorośli - robią się bardziej nastawieni na siebie i nie biorą pod uwagę odczuć innych ludzi. Jak mam ochotę krzyczeć, to tak robię, nawet na ulicy, w sklepie, w nocy, jak mam ochotę zaparkować w danym miejscu to parkuję, nie myśląc o tym, że komuś będzie to przeszkadzać.

Czy ten zanik empatii u młodych ludzi ma związek z tym, że oni obecnie częściej kontaktują się ze sobą online, a nie osobiście?

Oczywiście, że tak. Empatii nie zbuduje emotikon w telefonie, ale bezpośrednia relacja. Trzeba wiedzieć, że ludzie rodzą się empatyczni i tylko wyjątkowe zaburzenia powodują, że jej nie ma. Wzmacnia ją jednak relacja, i gdy ja nie widzę twarzy rozmówcy, jego reakcji, to nie budzi się we mnie umiejętność odczuwania tego, co może czuć ktoś inny. To jest w ostatnich latach bardzo duży problem.

Sytuację pogorszyła pandemia, izolacja dzieci i nauczanie zdalne.

Dzieci mnóstwo czasu spędzały przed komputerem, nawet w czasie lekcji korzystały z tych urządzeń w sposób nie zawsze kontrolowany - grając w gry i oglądając filmiki. Poza tym, obecnie w życiu społecznym, w dialogach między dorosłymi na tematy polityczne, czy religijne, które również śledzimy w internecie, jest bardzo dużo agresji. Dzieci tym wszystkim przesiąknęły. One przesiąkają tym, co widzą u dorosłych.

Co rodzice mogą zrobić, by radzić sobie z agresją u dzieci, by ograniczyć negatywne skutki ich zamknięcia w domach?

Najważniejsze, co możemy zrobić to akceptować emocje swoje i dzieci, nazywać je, pomóc dzieciom je przeżywać. Szczególnie te trudne emocje. Najgorsze dla dzieci jest zaprzeczanie. Jeśli dziecko nie znajdzie zrozumienia, akceptacji dla swoich emocji, to je skanalizuje w sposób dla siebie dostępny i często właśnie nieakceptowany społecznie. Jeśli ktoś czuje złość, to ma prawo się złościć. Konieczne jest oddzielanie emocji od zachowania. Złość ma prawo czuć każdy - nawet najmniejsze dziecko - na rodzica, nauczyciela, kolegę. Nie ma natomiast prawa - i nie pozwalajmy na to - żeby odzywało się wulgarnie, biło kogoś.

Złość można rozładowywać w sposób akceptowany społecznie i konstruktywny. To powinniśmy pokazać naszym dzieciom, tego je nauczyć. Nie wszyscy jednak to potrafią i wtedy z pomocą może przyjść specjalista - pedagog szkolny, psycholog. Oni pomogą w rozpoznaniu emocji i znalezieniu recepty na poradzenie sobie z nimi. Bo najpierw trzeba zrozumieć, co się czuje, a dopiero później można znaleźć sposób na to jak sobie z tym poradzić.

Złość jest emocją, która niesie ze sobą ogrom energii i bywa dla nas trudna, ale ona nas informuje o tym, że coś wokół nas zadziało się, co mi nie pasuje, co jest nie w porządku, co narusza moje granice. I to jest ok, bo nie pozwalamy na krzywdzenie siebie. Trzeba jednak wyrażać złość w sposób konstruktywny - nie robiąc innym krzywdy.

Wiadomo, że jedną z najlepszych form radzenia sobie ze złością, stresem jest ruch, sport, a dzieci w ostatnim czasie miały tego dużo mniej.

Tak właśnie jest. Sport jest świetnym katalizatorem dla trudnych emocji. Z jednej strony dlatego, że podczas ruchu nasz mózg pracuje zupełnie inaczej, wydzielają się endorfiny i nastrój się poprawia, a z drugiej - energia nazbierana z trudnych emocji ma ujście. Nie czekamy na wybuch, tylko ona sama z nas uchodzi w czasie wysiłku.

Czyli przede wszystkim trzeba poświęcać dzieciom czas, rozmawiać z nimi o uczuciach i okazywać wsparcie w każdej sytuacji.

Nie wolno pozwolić, by dziecko pozostało z jakimkolwiek problemem samo, bo to, co czuje w pewnym momencie przerasta możliwości dziecka i wybucha. Często niestety bywa tak, że „ofiarą”, w tym kulminacyjnym momencie nie jest wcale ktoś obcy, czy ktoś kto jest wrogiem, ktoś, kto był przyczyną powstania złości. Może to być osoba, która w momencie - gdy ta przysłowiowa kropla się przelała - jest blisko, pod ręką. Dla mnie sytuacja związana z atakiem 12-latka na 9-latkę rodzi pytanie: co się z tym chłopcem działo, że do tego doszło? Z jakimi emocjami sobie nie poradził? To na pewno nie był nagły i nie mający podstaw atak.

Emocje trzeba upuszczać w sposób kontrolowany. To jest tak z jak z balonikiem. Gdy mu się powoli upuści powietrza to on spokojnie odleci, a gdy ma za dużo, to pęknie z hukiem i jeszcze narobi szkód.

 

 

 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama