Pożar wybuchł około 4 nad ranem. Zapaliła się obora, w której właściciele trzymali było oraz składowali słomę i siano.
Przebudziliśmy się z mężem około 3.45 i usłyszeliśmy straszny huk na dworze. Brzmiało to jakby strzelały petardy, a to już wszystko się tam do góry paliło - opowiada właścicielka gospodarstwa.
Podkreśla, że natychmiast z pomocą ruszyli sąsiedzi - pomogli wyprowadzać bydło z palącej się obory oraz podłączać węże gaśnicze do pobliskiego hydrantu. W czasie ratowania dobytku, syn właścicieli rozciął sobie nogę, trafił do szpitala.
Zanim na miejsce dotarły pierwsze zastępy strażaków, z budynku udało się ewakuować zwierzęta. Niestety, składowane na poddaszu słoma i siano już płonęły. Na miejsce wysłano aż 14 zastępów strażackich. Po przytłumieniu ognia w oborze, strażacy zaczęli usuwać to, co nie spłonęło. Ich działania trwały ponad 12 godzin.
Z informacji przekazanych przez mł. bryg. Krzysztofa Skrzypczaka, zastępcę komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Rawiczu wynika, że biegły w czasie oględzin jako prawdopodobną przyczynę powstania pożaru wskazał samozapalenie się siana.
Straty
W pożarze spłonęło 350 balotów słomy i siana, częściowemu zniszczeniu uległ także budynek obory. Z informacji przekazanej przez zastępcę komendanta PSP wynika, że wstępnie straty po pożarze szacowane są na ponad 200 tys. zł.
Do końca nie wiemy, ile dokładnie wyniosą starty, ale są ogromne - przyznaje właścicielka gospodarstwa.
Dopowiada, że do wymiany jest poszycie dachowe budynku oraz jego konstrukcja. Największe straty ponieśli w słomie i sianie, którego wartość oszacowali na około 30 tys.
Na szczęście, jak mówi właścicielka obory, udało się uratować bydło.
Mamy jednak problem jak pada, bo przecieka strop obory - mówi rozmówczyni.
Tłumaczy, że na szczęście inspektor nadzoru budowlanego zezwolił na trzymanie bydła w budynku. Obecnie, jak mówi, czekają na opinie eksperta budowlanego, który ma oszacować koszt naprawy spalonych części dachu.
Pomoc
Z pomocą pogorzelcom pospieszyli okoliczni mieszkańcy.
Ludzie przywożą baloty słomy i siana, dzwonią czy jeszcze potrzeba - podkreśla gospodyni.
Dopowiada, że na razie mają problemy ze składowaniem balotów, więc apeluje, że jeśli ktoś jeszcze chciałby ich wspomóc to proszą o czasowe przechowanie słomy czy siana. Jednocześnie Renata Bernad nie ukrywa, że pomoc jest duża i płynie z wielu stron.
Dziękujemy wszystkim za okazane wsparcie - podkreśla poszkodowana w pożarze rolniczka i wyjaśnia, że nie wymienia każdego z osobna, bo nie chciałaby nikogo pominąć.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.