Dwa samochody osobowe zderzyły się na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną, na obwodnicy Krobi, która biegnie w ciągu drogi wojewódzkiej 434. Z pięciu uczestników wypadku, ośmioletni chłopiec trafił do szpitala.
Do zdarzenia doszło przed godz. 18.00. Drogą wojewódzką 434, w tym samym kierunku poruszały się dwa samochody osobowe. Lancia lybra na rawickich „blachach” zbliżała się do skrzyżowania z ul. A. Mickiewicza z kierunku Gostynia, kiedy na sygnalizacji światła przełączyły się na czerwone. Auto z pow. rawickiego zatrzymało się, ale „czerwonego” nie zauważył kierowca jadącego za nim volkswagena z gostyńskimi rejestracjami. Samochód, w którym z przodu podróżowało dziecko, dość mocno „przyłożył” w tył lanci. Siła uderzenia spowodowała, że w volkswagenie otworzyły się poduszki powietrzne. Wyglądało to groźnie.
Z pomocą uczestnikom drogowej kraksy pospieszył przejeżdżający przez Krobię mieszkaniec Poznania. Powiadomił służby - ratowników, a tym samym straż pożarną. - Bo dziecko było, z przodu. Chłopiec mówił, że głowa go boli, twarz, więc nawet się nie zastanawiałem - mówił mężczyzna. Nie ukrywał, że negatywnie zaskoczyła go znieczulica osób, które „najechały na zdarzenie”.
- Idioci, zamiast się zatrzymać, to sobie jechali - w tę i z powrotem. Jestem przelotem w Krobi. Wracam do domu. Na skrzyżowanie najechałem z przeciwnego kierunku, od strony krobskiego ronda. Podróżujący tą drogą, zamiast pomóc ludziom poszkodowanym, to omijali uszkodzone auta. Zlekceważyli to. Nikt się nie zainteresował. Znieczulica zupełna, także wśród spacerujących - mówił kierowca z Poznania.
Sam stał na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną od drugiej strony, dużo dalej od miejsca zderzenia pojazdów. Przyznał, że nie widział dokładnie, jakdo tego doszło. - Jeden z kierowców nie zauważył zmiany świateł widocznie. Ślady hamowania w volkswagenie są niemal żadne - wskazał mężczyzna, który wezwał karetkę. Przy ustalaniu miejsca zdarzenia pomógł mu miejscowy przechodzień. - Powiedział mi, na jakiej ulicy jesteśmy. Dzięki temu straż przyjechała szybko - stwierdził mieszkaniec Poznania. Na karetkę trzeba było trochę poczekać, gdyż jechała z... Kobylina.
O koncercie KULT-u - TUTAJ
Pierwsi przyjechali strażacy - ochotnicy z Krobi (dwa zastępy), później dotarli też strażacy z Komendy Powiatowej PSP w Gostyniu. Należało zabezpieczyć miejsce zdarzenia, jeden pas jezdni był nieczynny. Strażacy kierowali ruchem.
Zarówno świadek zdarzenia, jak i strażacy potwierdzają, że wszyscy uczestnicy stłuczki byli przytomni, dorośli o własnych siłach wyszli z samochodu. Chłopiec był początkowo opatrywany w karetce pogotowia, ale ostatecznie przewieziono go na oddział chirurgii dziecięcej do gostyńskiego szpitala. - Z tego, co nam wiadomo żadnych poważnych uszkodzeń ciała nie stwierdzono, złamań nie było - powiedział ogniomistrz Krzysztof Figielek, dowódca akcji.
Okoliczności wypadku ustala gostyńska policja. Wiadomo, że kierowcy obu pojazdów byli trzeźwi. Zdarzenie drogowe zaliczono do kolizji.
Po wstępnych oględzinach, prowadzonych przez funkcjonariuszy, strażacy usunęli pojazdy z drogi. Posprzątali też szkło, resztki uszkodzonych samochodów oraz wycieki paliwa.