Katarzyna Konate zajmuje się wieloma projektami. Z zawodu jest kosmetologiem i żywieniowcem. Prywatnie - żona i mama 2 chłopców. Jak sama mówi, jest bardzo związana z rodzinnym miastem, dlatego jednym z jej marzeń jest, by dzieci w Jutrosinie mogły korzystać z ciekawych zajęć. Wyszła więc z pewną propozycją.
Pasja od najmłodszych lat
Kiedy Katarzyna Konate była małą dziewczynką, ją oraz inne dzieci opanował rolkarski szał.
- Rolki miały wtedy plastikowe kółka. Wszędzie było słychać ich odgłos - wspomina.
Doskonale pamięta, jak bardzo prosiła rodziców o kupno rolek.
- Pewnego razu, po roku lub dwóch takiego proszenia, tato wrócił do domu z dużym kartonem. Otworzyłam go i zobaczyłam rolki - opowiada.
Wyznaje, że to nie były takie typowe rolki, na których jeździły dzieci z sąsiedztwa, tylko profesjonalne. Niestety, sprezentowane rolki były w rozmiarze 40, podczas gdy Kasia nosiła 36. Tata wyczuł, że kupił za duże i spytał czy wszystko jest w porządku, lecz ona była zdeterminowana do rozpoczęcia nauki i odparła, że są idealne.
- Poprostu wypchałam je gazetami i włożyłam. Tak wyglądała moja pierwsza przygoda z rolkami - opowiada.
Tak jeździła dopóki nie uzbierała pieniędzy na sprzęt w swoim rozmiarze. Jak mówi, wtedy okazało się, że świetnie potrafi jeździć.
- Przeprawa z rolkami w zbyt dużym rozmiarze dała mi niesamowite umiejętności - wspomina.
Przyznaje, że po zmianie rozmiaru rolkowych butów jazda stała się jeszcze łatwiejsza i dała jej dużego "boosta" do rozwoju. A dlaczego rolki?
- Bo nie łyżwy - śmieje się nasza rozmówczyni.
Tłumaczy, że w Jutrosinie nie było lodowiska, a tato zabronił jej chodzić na zamarznięte akweny
- Od zawsze byłam zafascynowana tańcem na lodzie. Uwielbiałam oglądać łyżwiarstwo figurowe. To mnie interesowało na maxa i chciałam robić dokładnie to samo na rolkach - opowiada Katarzyna Konate.
Zdradza, że dzisiaj przedkłada swoją miłość do łyżwiarstwa na rolki.
- Czuję się dobrze w takich dyscyplinach rolkowych jak freestyle, jazda miejska, czy też inline skating, czyli szybka jazda do przodu - zdradza.
Jak coś robić, to od A do Z
Katarzyna przyznaje, że doszła do takiego punktu, w którym chciała czegoś więcej, chciała uczyć innych, ale nie amatorsko.
- Wszystko, za co się wzięłam w życiu, zrobiłam od A do Z - przyznaje.
Zależało jej na tym, by poznać metodykę nauki. Ona uczyła się intuicyjnie, co skutkowało wielokrotnymi upadkami, siniakami i otarciami.
- Nie chciałam, żeby dzieciaki pod moją opieką przechodziły przez to samo - wyjaśnia.
Na stronie Polskiego Związku Sportów Wrotkarskich znalazła listę z minimalnymi wymaganiami, z którymi można zgłosić się na kurs instruktora rolkarskiego. Okazało się, że spełnia te wymagania. Udało się jej przejść przez 7-dniowy i bardzo intensywny kurs, który kończy się około 8-godzinnym egzaminem podzielonym na 5 bloków tematycznych.
- Każdy dzień jest bardzo wyczerpujący. Spędza się około 8-10 godzin w rolkach - opowiada instruktorka.
Pierwsze podejście zakończone porażką
Instruktorka rolkarstwa już jakiś czas temu próbowała rozpowszechnić swoją pasje wśród najmłodszych mieszkańców Jutrosina. Najwyraźniej jednak nie był to dobry czas. Wyjaśnia, że chciała zorganizować w rodzinnej miejscowości szkółkę rolkarską. Potrzebowała jednak wsparcia i pomocy władz miasta oraz lokalnego stowarzyszenia.
- Chciałam znaleźć osoby, które pomogą mi w realizacji tego dzieła. Sama nie byłabym w stanie ogarnąć tak dużego przedsięwzięcia. Potrzebowałam wsparcia burmistrza gminy i osób odpowiedzialnych za sport w naszej miejscowości - wspomina Katarzyna Konate.
Podkreśla, że na samym początku wsparła ja Dominika Ugorek, dyrektor jutrosińskiej podstawówki.
- Ona pierwsza pozwoliła mi wejść na parkiet sali gimnastycznej - mówi.
Niestety, dach sali mieszczącej się w budynku byłego kościoła ewangelickiego został zniszczony i sala została zamknięta. Katarzyna Konate przekonuje, że drewniane parkiety idealnie nadają się do nauki jazdy na rolkach, a same rolki nie niszczą nawierzchni.
- Kółka nie są w stanie porysować posadzki - podkreśla.
Tłumaczy, że na sali odbywa się nauka podstaw bezpiecznej jazdy, a wszelkie manewry, które mogłyby być destrukcyjne dla parkietu, ćwiczone są na specjalnie przystosowanych terenach zewnętrznych. W odczuciu instruktorki, w Jutrosinie jest bardzo duży problem z zajęciami sportowymi dla dzieci, choćby ze względu na brak miejsc do treningów. Miejscowe centrum kultury dysponuje co prawda sporą salą, która idealnie sprawdziłaby się do prowadzenia zajęć z podstaw jazdy na rolkach.
- Kiedy dopytywałam, czy taka ewentualna współpraca z GCKiR byłaby możliwa, uzyskałam odpowiedź, że zajęcia rolkowe mogą się odbywać, ale bez użycia rolek. Tego typu odpowiedzi sugerują, że nie ma chęci współpracy - przekazała rozmówczyni.
Przyznaje, że jeden instruktor nie sprawi, że nagle wszyscy zaczną się interesować daną dyscypliną, ale może pobudzić innych do działania.
- Skoro mamy Jutrosińską dychę, to moglibyśmy mieć coś, co funkcjonuje w wielu dużych miastach w Polsce, jak np. night skating, czyli legalne nocne przejazdy przez miasto - tłumaczy.
Katarzyna Konate podkreśla, że już nawet 5-latki są naprawdę fajną grupą do rozpoczęcia regularnych zajęć. Do nauki i samej jazdy potrzebne będzie odpowiednie wyposażenie. Jak tłumaczy instruktorka, oprócz rolek dziecko będzie potrzebowało kasku, ochraniaczy i wygodnej, swobodnej odzieży. Przy okazji apeluje do wszystkich, a szczególnie do rodziców, aby w dzieciach wykształcić nawyk wkładania kasku na głowę przed każdą jazdą, niezależnie czy dzieci jeżdżą na rolkach, hulajnodze czy deskorolce.
- Dzieci zawsze powinny jeździć w kasku, bo zdarte kolano się zagoi, a z głową może być rożnie - mówi.
Podejście numer dwa
Rozmówczyni podkreśla, że chociaż skupia się pobecnie na nauce indywidualnej, nie odrzuciła zaproszenia do powtórnego ruszenia ze swoim projektem. A to pojawiło się ze strony Krzysztofa Swornowskiego, znanego jutrosińskiego społecznika i fotografa.
- Krzysztof Swornowski sam wyszedł do mnie z taką inicjatywą, żeby spotkać się i poopowiadać o rolkach - zdradza.
Mówi, że chce spróbować, ale wszystko zależy od zaangażowania władz miasta, lub ewentualnej współpracy z lokalnym stowarzyszeniem. Podkreśla, że jest to projekt, który ma służyć mieszkańcom miasta, więc ta współpraca jest bardzo ważna. Poprzedni zakładał założenie szkółki rolkarskiej, ale, jak tłumaczy, teraz wszystko będzie zależne od zainteresowania odbiorców czy też możliwej współpracy ze sponsorami.
- Chciałabym, żeby dzieciaki mogły bezpiecznie jeździć na rolkach i cieszyć się tym - zdradza.
Podkreśla, że w Jutrosinie jest dobra infrastruktura i warunki do uprawiania rolkarstwa. Zdradza, że chciałaby też pomóc w wyszkoleniu kolejnych instruktorów.