Jestem bardzo energiczna - lubię taniec i spotkania z ludźmi

Opublikowano:
Autor:

Jestem bardzo energiczna - lubię taniec i spotkania z ludźmi - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Choć ma już 76 lat, na swój wiek nie wygląda. Zawsze bardzo elegancka i uśmiechnięta, lubi taniec i kontakty z ludźmi. Gabriela Boryczka bywa na wielu imprezach i spotkaniach organizowanych przez Rawicki Uniwersytet Trzeciego Wieku oraz stowarzyszenie „Pomocna Dłoń”.

Nie jest rodowitą rawiczanką, bo pochodzi z Poznania, ale urodził się tutaj jej mąż Edward. Poznali się w... Jarocinie. - Mąż odbywał tam staż lekarski, a ja pracowałam w laboratorium. Pewnego razu poprosiłam go o pomoc przy pacjencie i tak się zapoznaliśmy. Musiałam zrobić na nim wrażenie, bo po południu zaprosił mnie na kawę - wspomina Gabriela Boryczka. Pobrali się po czterech latach znajomości, gdy Edward Boryczka zdał egzaminy dyplomowe. Był to rok 1961. W związku z tym, że młody lekarz swoją pierwszą pracę otrzymał w rawickiej przychodni (dzisiejszy RAWMED), swoje pierwsze lata jako małżeństwo spędzili właśnie w Rawiczu. - Mąż pracował tam trzy lata i dodatkowo był także lekarzem zakładowym w ówczesnej Modenie. Później przeczytał w takiej gazecie Służba Zdrowia, że jest praca w przychodni niedaleko Zielonej Góry. Zdecydowaliśmy się, że tam pojedziemy - opowiada pani Gabriela.

Jak opowiada, okazało się, że przychodnia znajdowała się pięknym, zabytkowym dworku w miejscowości Kunice - pięć kilometrów od Żar. Na parterze budynku były gabinety, laboratorium i punkt apteczny, a na piętrze państwo Boryczkowie mieszkali. Spędzili tam 37 lat. Gdy obydwoje przeszli na emeryturę - zaproponowano im, żeby kupili dworek, bo przychodnia w nim miała zostać zlikwidowana. - Uznaliśmy, że ze względu na to, że nie mamy dzieci, nie jest nam to na starość potrzebne. Zdecydowaliśmy, że wracamy na „stare śmieci”, gdzie mamy rodzinę - mówi Gabriela Boryczka. Jak twierdzi, była to decyzja podjęta w jednej chwili. - Utrzymanie dworku i ogromnego parku byłoby bardzo drogie, więc nie zdecydowaliśmy się na kupno. Chcieli nam dać mieszkanie w Żarach, ale kiedyś zapytałam męża, czy my musimy tam zostać. Powiedziałam, że chcę jechać do Rawicza i on też - wspomina. - Nasi przyjaciele byli bardzo zawiedzeni tą informacją, ale my nie mieliśmy wątpliwości. Szwagier znalazł nam piękne mieszkanie, z dwoma balkonami, gdzie mamy także cudownych sąsiadów.

Przeprowadzili się do Rawicza w 2001 roku i tej decyzji nigdy nie żałowali, choć gdy mają okazję odwiedzają zielonogórskie strony. Bywają u przyjaciół i zawsze wstępują na kawę do nowych właścicieli dworku w Kunicach. - Mężowi gdy przeszedł na emeryturę proponowano jeszcze pracę, ale nie zgodził się. Nam wystarcza to, co posiadamy. Nie mamy wielkich wymagań. Dla nas najważniejsze jest zdrowie - mówi rawiczanka. - W związku z tym, że jestem bardzo żywotna, od razu jak powstał Rawicki Uniwersytet Trzeciego Wieku, zapisałam się do niego. Bardzo jestem z tego zadowolona. Lubię być pomiędzy ludźmi, korzystam więc z wszelkich przyjemności, jakie on daje.

W związku z tym, że nie jest rodowitą rawiczanką zapisała się na zajęcia z sekcji regionu, gdzie od kilku lat poznaje historię całego powiatu. Jak przyznaje, nie wiedziała, że jest tutaj tyle ciekawych miejsc i zabytków. - Mamy świetne wycieczki. Ostatnio byliśmy w stadninie koni w Golejewku, a nawet na zamku w Rydzynie, gdzie mogliśmy obejrzeć turniej rycerski. Zwiedzamy okoliczne kościoły. Marta Hamielec ma bardzo dużą wiedzę, którą świetnie nam przekazuje- zaznacza seniorka. - Moim drugim fakultetem jest zdrowie psychiczne. Na wykładach Bogdany Niemierko ja odpoczywam i dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy, które są nam, kobietom przydatne. Mamy też bardzo ciekawe wykłady plenarne o przeróżnej tematyce. Chodzę także do klubu melomana, bo uwielbiam nie tylko tańczyć, ale także słuchać muzyki - podkreśla.

Należy też do stowarzyszenia „Pomocna Dłoń”, z którym uczestniczy w wielu wycieczkach. - Wyjeżdżam zazwyczaj na kilka dni, bo na dłużej nie chcę zostawiać męża. On jest domatorem, ale co sobotę idziemy razem chociaż na kilkukilometrowy spacer - zaznacza Gabriela Boryczka. Jak sama mówi, w życiu zwiedziła „kawał świata”. W młodości podróżowała z mężem, a później z przyjaciółką. - Szalenie lubię podróżować. Gdy mogłam to korzystałam z wyjazdów. Byłam m.in. w Monte Carlo, gdzie grałam nawet w ruletkę w kasynie. Byłam w Izraelu, Egipcie, na Cyprze, na Rodos, w Grecji, we Włoszech, Chorwacji, a w komunie jeździliśmy z mężem do Bułgarii i Rumunii. Nie byłam jedynie na północy Europy. Mam co wspominać - zaznacza Gabriela Boryczka. Choć z mężem nie mają swoich dzieci, są otoczeni dużą rodziną i gronem znajomych. W dalszym ciągu otrzymują oznaki sympatii od byłych pacjentów - na święta odpisują na kilkadziesiąt kartek z życzeniami.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE