Po wielu latach do Chojna powróciła niemal zapomniana tradycja związana z obchodami Zielonych Światek. Wedle niej w drugi dzień tego święta po całej wsi chodzili smolorze, pukali do każdego gospodarstwa i w zamian oczekiwali podarunku. Za sprawą stowarzyszenia „Co sie to porobi”, Regionalnego Zespołu „Chojnioki” oraz Koła Gospodyń i Gospodarzy Wiejskich z Chojna zrobiono pierwszy krok dla wskrzeszenia tej niezwykle wesołej i barwnej tradycji. W poniedziałek, 21 maja, na ulice wsi powrócił pochód smolorzy. Dzięki współpracy z miejscową szkołą podstawową pochód był głośny, kolorowy i wesoły. O bezpieczeństwo uczestników zadbali ochotnicy z OSP Chojno.
Pochód Smolorzy w Chojnie - niemal zapomniana tradycja
Jan Turbański, członek zespołu „Chojnioki”, jest jedną z nielicznych osób pamiętających tę tradycję w Chojnie.
- Jak ja byłem młody, lat 14-16, to myśmy właśnie już wtedy objeżdżali po całej wiosce i zbierali. Jajka, dali nam trochę kiełbasy nieraz, czasem jakieś pieniążek wpadł. Na końcu żeśmy się wszystkim dzielili. Ten zwyczaj potem ustał - opowiada.
Wspomina, że pamięta, jak po wojnie, zawsze w drugi dzień Zielonych Świątek, smolorze od południa jeździli obowiązkowo po całej wiosce.
Pochód smolorzy w Chojnie - kim byli smolorze?
Według opowieści, którą przytoczył Jan Turbański, smolorze mieszkali w lasach. Zajmowali się wypalaniem węgla drzewnego oraz produkowali smołę. Byli brudni i biedni. Co jakiś czas przychodzili do gospodarzy we wsi „na żebry” i wtedy bardzo często goniły ich dzieci. Zwyczaj obiecuje, że wizyta smolorzy w gospodarstwie i obdarowanie ich upominkami miało przynosić temu domostwu szczęście na cały rok.
- Para smolorzy, dziad i baba, oni właśnie składają życzenia, ale na końcu mówią, że jeżeli nic by nie dostali to może być różnie z tym szczęściem, w tym nawet mówiąc „jak nie docie nom nic to pocałujcie nos w żyć” - śmieje się Jan Turbański.
Pochód smolorzy w Chojnie - obowiązkowe elementy
Tak jak bożonarodzeniowi kolędnicy, tak i smolorze mają listę obowiązkowych elementów. Jan Turbański przekazał, że przede wszystkim musi być wózek przybrany gałęziami wierzby czy brzozy, udekorowany kolorowymi wstążkami i ciągnięty przez cztery konie, czyli czterech chłopaków, na który smolorze kładą swoje łupy.
- Musi być smolorz. Ma w wózku błoto i sadze. On odstrasza dzieci, żeby tego wózka nie okradły, żeby czegoś nie zabrały, więc ciągle tym błotem rzuca - opowiada.
Ważnymi postaciami są też dziad i baba, którzy idą do gospodarzy, jako delegacja wszystkich smolorzy. To oni witają się, składają krótkie życzenia i proszą o dary. Pochód musi być też głośny. Smolorze zadbali o to grając na specjalnych trąbkach wykonanych z kory wierzbowej lub brzozowej.
Pochód smolorzy w Chojnie - przekazali tradycję najmłodszym
W pochodzie smolorzy uczestniczyli również uczniowie Szkoły Podstawowej w Chojnie.
- Przede wszystkim bardzo nam zależy, żeby uczniowie poznawali i krzewili tradycję regionalną (...) żebyśmy byli częścią tego społeczeństwa - i bardzo pięknie to się wszystko udało. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że mogliśmy w takiej uroczystości uczestniczyć. Myślę, że dzieci też są zadowolone. Myślę, że stanie się to tradycją i w kolejnych latach też będziemy mogli brać w tym udział - przekazał Jarosław Dróżniewicz, dyrektor szkoły.
Pochód smolorzy w Chojnie - pierwsze koty za płoty
Pochód rozpoczął się na placu przy kościele w Golejewku, następnie przemaszerował ścieżką pieszo-rowerową do placu przy sali wiejskiej w Chojnie. Po drodze odwiedzono gospodarzy, którzy zadeklarowali swój udział w obchodach. Po krótkiej przerwie smolorze pomaszerowali do kolejnych gospodarzy na Zapłociu i wrócili na plac przed salą. Mieszkańcy Chojna spisali się na medal i smolorze zapełnili swój wózek po brzegi.
- Mamy cukierki, mamy jojka, mamy też kiełbaskę. O! nawet placek ktoś dał, także dużo słodkości, dużo jedzenia - podsumował jeden ze smolorzy.
Hojność gospodarzy została „nagrodzona” ubrudzeniem twarzy specjalną miksturą na szczęście.