Starcie wicemistrzyni Europy z mistrzynią Azji odbyło się wczoraj (22 listopada 2022r.) w Hiszpanii. Po dwóch rundach był remis 19-19 u wszystkich sędziów (Polka przegrała pierwszą rundę 2:3, drugą wygrała 3:2). W trzeciej rundzie sporo było emocji. Wynik sędziów brzmiał 3:2 - dla Bakyt Seidish. Aleksandra Jankowiak uległa jej minimalnie (29-28, 29-28, 28-29, 28-29, 28-29).
- Uważam, że werdykt mógł pójść w dwie strony. Sędziowie jednak uznali, że rywalka była lepsza. Wyciągam wnioski i będę pracować nad tym, czego zabrakło - komentuje Aleksandra Jankowiak. - Wbrew pozorom, lepiej w ringu czułam się w walce z Kazaszką (niż w starciu z Rumunką - Nicolete Sebe Crinute - przyp. red.). Zazwyczaj na większych turniejach pierwsza walka jest na przetarcie, aby zapoznać się z ringiem, aby w kolejnych czuć się pewniej. W walce z Azjatką dałam z siebie więcej niż 100%. Była to walka o medal, więc nie było tam miejsca na oszczędzanie się - podkreśla.
Reprezentantka klubu Sporty Walki Rawicz pozostaje w Hiszpanii do 27 listopada. Podkreśla, że będzie dopingowała tych, którzy walczą w starciach o medale.
- Bardzo bym chciała podziękować mojemu trenerowi klubowemu oraz całemu sztabowi polskiej reprezentacji za świetne przygotowanie oraz rodzinie i przyjaciołom za wielkie wsparcie - podsumowuje Aleksandra Jankowiak.
Jak starcie pięściarki ocenił jej rawicki trener, Marek Szymański?
- Walka była wyrównana, ale gdyby oceniać czyste trafienia i presje na przeciwniczce, to wygrałaby Ola. Widocznie sędziowie brali pod uwagę jakieś inne aspekty, które przemawiały na korzyść rywalki. Chociaż tak czy owak, zdania były podzielone 3:2 w pierwszej rundzie, 2:3 w drugiej i decydującą trzecia 3:2 dla Kazaszki - ocenia Marek Szymański.
Co się podobało trenerowi w trakcie Mistrzostw Świata u jego podopiecznej?
- Na pewno na plus dojrzałość sportowa Oli. Wygrała "do jednej bramki" walkę z Mistrzynią Europy, czym zrewanżowała się za finał sprzed kilku miesięcy. Z Mistrzynią Azji walczyla jak równa z równa, potrafiła w obu walkach realizować założony plan taktyczny i "nie pękła", było widać wiarę w zwycięstwo do końca - przyznaje Marek Szymański.
Jakie uczucia towarzyszyły trenerowi w trakcie starć jego podopiecznej z rawickiego klubu?
- Oglądaliśmy pierwsza walkę na żywo z innym zawodnikiem podczas powrotu z Pucharu Polski. Emocje były ogromne, ale wiedzialem, że Ola jest w formie, przygotowywała się do Mistrzostw Świata głównie w klubie i trzymałem rękę na pulsie. W pierwszej walce najważniejsze było wytrzymać presję przeciwniczki w pierwszej rundzie. Po pierwszej rundzie, która Ola wygrała wiedziałem, że dalej walka jest już "nasza". Druga walkę oglądałem w domu, krzycząc podpowiedzi do laptopa, jakbym stał w narożniku. Cóż, wiedziałem, że po dwóch rundach jest remis, ale w trzeciej widziałem zwycięstwo naszej zawodniczki. Rozczarowanie przyszło podczas ogłaszania werdyktu. 3:2 dla Kazaszki. Niewiele zabrakło... Ale juz myślimy wspólnie o powrocie do treningów i o przyszłym sezonie startowym w nowej kategorii wagowej. Jestem dobrej myśli i cieszę się, widząc chęć Oli do dalszej pracy - podsumowuje Marek Szymański.