Historia rawickiego żużla sięga lat 40. XX wieku. W 1948 r. MotoKlub Rawicz wystartował w zawodach kwalifikacyjnych do powstającej ligi żużlowej. Wówczas klub zajął drugie miejsce i wywalczył awans do pierwszej ligi. Rok później włączono MotoKlub do Kolejowego Klubu Sportowego „Kolejarz”, jako sekcję motorowo-żużlową. Ta część historii Kolejarza kończy się w 1957 roku, wówczas klub spadł do II ligi, a z zespołem pożegnał się czołowy zawodnik - Florian Kapała. Kolejarz awansował jeszcze do pierwszej ligi, ale zajął w niej ostatnie miejsce. Na początku lat 60. rozwiązano sekcję żużlową i na długie lata warkot motocykli zniknął z Rawicza.
Żużel wrócił do Rawicza w 1994 roku, wówczas odbyły się zawody między Unią Leszno a Spartą Wrocław. Dwa lata później reaktywowano rawicką drużynę. Po 37 latach nieobecności powstał nowy klub RKS Kolejarz Rawicz, który miał być kontynuatorem swego imiennika. Od tego czasu Kolejarz miał swoje wzloty i upadki. Była radość z awansów, ale było także rozczarowanie po spadkach z ligi. Wśród sukcesów można wymienić awanse do I ligi w 2000, 2007 i 2012 roku. Kolejarz nigdy nie trafił do elity, do pierwszego stopnia rozgrywek żużlowych.
Unia Leszno uratowała Kolejarza
Ze względu na problemy finansowe przed sezonem 2018 przyszłość Kolejarza stała pod dużym znakiem zapytania. Wówczas pomocną dłoń wyciągnęła ekstraligowa Unia Leszno, która pod nazwą Kolejarza wystawiła swoją "drugą drużynę" na najniższym szczeblu ligowych rozgrywek. Współpraca dawała obustronne korzyści - Unia miała swoje zaplecze szkoleniowe, zaś Kolejarz otrzymał spore wsparcie finansowe, a rawiczanie mogli cieszyć się żużlem na całkiem wysokim poziomie. Pierwszy sezon współpracy między Kolejarzem, a Unią zakończył się dla "Niedźwiadków" 3. miejscem w tabeli w II lidze. W Kolejarzu startowały wówczas ekstraligowe gwiazdy takie, jak Bartosz Smektała czy Dominik Kubera.Nie ma co ukrywać, że Kolejarz był prawdziwą trampoliną do kariery takich zawodników, jak Viktor Trofimov czy Jaimon Lidsey. Pierwszy z nich już w 2019 roku trafił do ekstraligowego Motoru Lublin, zaś Lidsey w 2020 roku znalazł się w pierwszym składzie Unii Leszno.
Sezony 2019 i 2020 nie były już aż tak piękne jak mogliby życzyć sobie tego kibice. Kolejarz zajmował odpowiednio 6. i 7. miejsce w ligowej tabeli.
W 2021 roku w Rawiczu pojawił się nowy sponsor tytularny - Metalika Recycling - a wraz z nim nowy prezes - Sławomir K. Drużynie poszło już lepiej - zajęła trzecie miejsce w ligowej tabeli. Nie ma co ukrywać, że wsparcie finansowe spółki miało na to ogromny wpływ. Sezon 2021 był ostatnim sezonem współpracy rawickiego klubu z leszczyńską Unią.
Ponownie klub stanął przed dylematem co do dalszego funkcjonowania.
"Pora wyjść z cienia"
W końcówce października 2021 roku rozwiano wszelkie wątpliwości - przedstawiono wówczas trenera drużyny. Komunikat ten obił się szerokim echem w środowisku żużlowym, bowiem nie myślano, że klub w najmniejszym żużlowym mieście w Polsce poradzi sobie bez wsparcia leszczyńskiej Unii. Już w grudniu, na Zamku w Rydzynie, odbyło się uroczyste otwarcie nowego rozdziału historii Kolejarza. Huczny bankiet miał zwiastować dobre czasy: pełną niezależność, nowe osoby, nowych sponsorów.Stadion wypiękniał - powstała m.in. nowa trybuna, wyremontowano budynek klubowy czy odmalowano zewnętrzne ściany stadionu. Wszystko zaczęło wyglądać jak w klubie z prawdziwego zdarzenia. Sukcesem był też oczywiście wynik sportowy - trzecie miejsce w lidze jak na pierwszy sezon samodzielności to bardzo dobry wynik. Nikt nie spodziewał się tego, co nadejdzie rok później.
Problemy zaczęły się już w trakcie sezonu
Choć "na papierze" w początkach sezonu Kolejarz wystawiał najsilniejszy skład, to później zaczęło to wyglądać zdecydowanie gorzej. Coraz częściej rawicki klub awizował na mecz większą liczbę juniorów, a w ostatnim meczu nie udało się nawet zebrać siedmiu zawodników. W trakcie sezonu na dwa tygodnie zniknął sternik Kolejarza, co dodatkowo utrudniało sytuację klubu. Zawodnicy żegnali się z klubem, nie ogłoszono żadnego nowego transferu. Jak się okazało, był to dopiero początek złych informacji.Pod koniec listopada 2023 roku aresztowano prezesa klubu, Sławomira K. Łódzka prokuratura przedstawiła mu łącznie 1211 zarzutów.
Choć początkowo wiceprezes klubu, Radosław Prawucki zapewniał (choćby przed burmistrzem Grzegorzem Kubikiem), że mimo aresztowania prezesa, klub działa bez zarzutu, to ujawnienie faktycznej sytuacji Kolejarza przyszło bardzo szybko - kiedy wydano decyzje licencyjne na 2024 rok. Chwilę później oficjalną deklarację złożyła członkini zarządu Kolejarza - Anna Giżewska. Przyznała, że w 2024 roku żużla ligowego w Rawiczu nie będzie. Mimo wszystko próbowano działać - na stadionie Floriana Kapały w marcu odbyły się treningi, na których pojawili się m.in. Bartosz Zmarzlik, Jarosław Hampel, Dominik Kubera czy Przemysław Pawlicki. Potem nastała jednak kompletna cisza.
Kolejarz wraca na żużlową mapę Polski
Od jakiegoś czasu burmistrz Rawicza - Grzegorz Kubik zapewniał, że trwają rozmowy, których efektem ma być powrót Kolejarza na żużlową mapę Polski. Na konkrety trzeba było jednak poczekać - te pojawiły się kilka dni temu.Jak się okazuje, powstaje nowe stowarzyszenie, gdyż całkowicie nowa grupa ludzi podjęła się wyzwania reaktywacji klubu. Na jej czele stanął Artur Ostrowski, który zostanie - zaraz po zarejestrowaniu w KRS - prezesem klubu. Obecnie grupa skupia się na formalnościach i doprowadzeniu toru do stanu użyteczności.
- Mamy zamiar doprowadzić stadion do porządku, bo jakiś czas nic się tam nie działo i trzeba dokonać kilku remontów, zorganizować się ze sprzętem, bo nic tam w zasadzie nie ma. W tym roku chcemy skupić na treningach, żeby przyjeżdżali amatorzy czy inne zespoły. Planujemy się wstrzelić na marzec, kiedy to nie zawsze tory w innych miastach są dostępne - mówi Ostrowski.
Działacze już spotkali się już z falą hejtu, jednak podchodzą do tego spokojnie i z pełnym przekonaniem, że od czegoś trzeba zacząć.
- Ludzie oskarżają nas, że będziemy zarabiać kasę na innych, ale jeżeli zaczynamy od zera, to żeby istnieć musimy na czymś zarobić. W tym roku skupiamy się głównie na treningach innych zespołów, czy amatorów. W grę wchodzi także organizacja imprez, jeżeli ktoś chciałby coś zrobić na stadionie, to też jesteśmy za tym - opowiada.
Reaktywacja nie może obyć się bez formalności z Polskim Związkiem Motorowym i Główną Komisją Sportu Żużlowego. Trzeba będzie odnowić licencję i spełnić wszelkie formalności, by żużlowe motocykle w ogóle mogły wyjechać na tor na stadionie im. Floriana Kapały. Jak przyznaje Artur Ostrowski, pierwsze rozmowy z przedstawicielami tych instytucji już się odbyły.
- Jeśli będziemy mieli gotowe formalności z KRS, stowarzyszenie będzie już prawnie w porządku, to wtedy do okręgowego PZMotu składamy wniosek o licencję. Dzisiaj się spotykam z człowiekiem, który powie nam, co trzeba na stadionie zrobić, żebyśmy mogli odzyskać licencję - mówi Ostrowski.
Wiceprezesem zarządu nowego stowarzyszenia ma być Marcel Kajzer - wychowanek i były zawodnik Kolejarza, który ostatni raz na ligowych torach występował w 2020 roku, właśnie w barwach Kolejarza. Nie jest to wybór bez powodu.
- W kolejnym roku chcemy zacząć działać z młodzieżą - to właśnie w tym temacie Marcel wykazuje ogromne chęci. Jak już nazbieramy trochę funduszy, będziemy chcieli z tym ruszyć - opowiada Ostrowski.
Można spodziewać się także powrotu do pewnego rodzaju tradycji w postaci turnieju o puchar burmistrza, o którym nowy prezes także wspomina.
- Nie możemy ukrywać, że mamy ogromne wsparcie od władz w osobach burmistrza Kubika i wiceburmistrza Szybaja. Będziemy chcieli wrócić do turnieju o puchar burmistrza, który w Rawiczu był przecież tradycją - mówi przedstawiciel żużlowych działaczy.
Wśród osób, które wspierają reaktywację Kolejarza są także inne osobistości znane w świecie żużlowym, szczególnie tym rawickim - Piotr Dym i Zygmunt Mikołajczyk. Grupa może liczyć na ich ogromną wiedzę żużlową.
Liga - tak czy nie?
Lidera grupy spytaliśmy, czy klub ma szansę i chęci, by wrócić do ligi.
- Chęci są, ale czas pokaże. Najpierw musimy przekonać ludzi do tego, że jesteśmy uczciwi, pracowici i chcemy to zrobić, a nie, że mamy jakieś swoje ukryte interesy. Każdy z nas robi to społecznie. Tu nikt nie pobiera wypłaty, poświęcany jest czas i chcemy, żeby ludzie to zobaczyli. Wtedy przekonają się i może zaczną nam pomagać - przyznaje Ostrowski.
Klub jest otwarty na oferty pomocy od każdego, stowarzyszenie ma być dla wszystkich równe.
- To ma być wspólna inicjatywa wszystkich, a nie, że będzie jakaś jedna osoba, która będzie gwiazdorzyć. Każdy ma być równy. Taki jest zamysł. Ma być to stowarzyszenie, a wiadomo, jak stowarzyszenie, to wszyscy razem - kończy nowy prezes.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.