Rawia Walbet Rawicz prowadziła po pierwszej połowie 1:0. Po zagraniu z głębi pola w pole karne wbiegł Mikołaj Cheba i pokonał bramkarza gości.
Po zmianie stron gospodarze grali uważnie w obronie. Podwyższyli po kolejnym trafieniu Mikołaja Cheby, ponownie wypuszczonego "w uliczkę". Gospodarze mogli wygrać wyżej, ale po jednej z akcji, mimo że piłka wpadła do siatki, trafienia nie uznał arbiter. Sytuacja była kontrowersyjna i gdyby na piątoligowych boiskach był VAR, sędziowie mieliby materiał do analizy.
Piłka wpadła do bramki po zagraniu Bartłomieja Głowacza. Pojawiło się pytanie, co było wcześniej: faul bramkarza na zawodniku Rawii czy zagranie piłki ręką. Sędzia główny, po konsultacji z asystentem, uznał, że przepisy przekroczył Bartłomiej Głowacz i bramki nie uznał. W paru innych akcjach "jedenastki" domagali się przyjezdni, ale arbiter ich nie zaordynował.
Na wapno sędzia główny wskazał w końcówce meczu. Obrońca ekipy z Ostrzeszowa zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Niestety, pomylił się Oskar Cierniak. Wynik 2:0 utrzymał się do końca meczu. Później pozostało już tylko świętowanie zwycięstwa,