Trudne zadanie przed kolejną rundą Pucharu Polski czekało Awdańca. Do Pakosławia przyjechała Kania Gostyń, która występuje dwie klasy rozgrywkowo wyżej niż pakosławianie.
Co prawda, beniaminek IV ligi spisuje się w obecnym sezonie znacznie poniżej oczekiwań (z dorobkiem 1 punktu, zajmuje ostatnie miejsce), ale w Pakosławiu wystąpił w roli faworyta. Początek zwiastował niespodziankę. W 12. minucie bezpośrednim strzałem z rzutu wolnego, gola zdobył Hubert Kaliciński. Goście rzucili się do odrabiania strat i wyrównali w 22. minucie. Remisem zakończyła się pierwsza część meczu. Po zmianie stron, Kania miała ogromną przewagę. Momentami nie schodziła z połowy gospodarzy przez dłuższy czas. Bramka miejscowych była jednak jak zaczarowana. Drogi do siatki nie znalazł nawet Jakub Żywicki, który strzelał z rzutu karnego. W poru karnym faulował Konrad Kaliciński i sędzia nie miał wątpliwości odgwizdując „jedenastkę”. Strzał był jednak w sam środek bramki i Patryk Suchanecki nie miał problemów z wybronieniem. Zaczynało się coraz bardziej ściemniać, a widmo rzutów karnych coraz śmielej zaglądało w oczy piłkarzom obu ekip. Aż do 83. minuty. Wtedy kapitalnym strzałem z dystansu popisał się Robert Przewoźny. Awdaniec w samej końcówce mógł doprowadzić do remisu, ale zabrakło skuteczności. Bezsprzecznie Kania zasłużyła na awans, ale nie wyglądała na drużynę o dwie klasy lepszą. Awdaniec powalczył i choć niespodzianka była blisko, nie ma się czego wstydzić.
Jak wyglądał mecz z Koroną Piaski, przeczytasz w aktualnym wydaniu \"Życia Rawicza\".
(AK)