Bez wody, kanalizacji. Tak mieszkają [FILM]

Cztery osoby mieszkają w zniszczonym kolejowym obiekcie. Choć gmina zaproponowała im inne lokum, nie skorzystali. Budynek, o którym mowa, znajduje się już właściwie poza miastem, przy samych torach. Niegdyś była to budka dróżnika.

Od 15 lat jest domem dla czteroosobowej rodziny - małżeństwa z dwiema dorosłymi (25 i 26 lat), niepełnosprawnymi córkami. W budynku nie ma kanalizacji, ani wody, która jest dostarczana w plastikowych butelkach. Pomieszczenia są w złym stanie, ale przy tym... bardzo zagracone i wyglądają na niesprzątane od dawna.

Lokatorka przyznaje, że gmina proponowała jej inne mieszkanie, w Zaborowicach, ale rodzina nie zgodziła się ze względu na dużą odległość od miasta.

 - Córki są niepełnosprawne, ja kilka lat temu miałam udar, teraz mam cukrzycę i swoje lata, i nie chciałabym tyle kilometrów jeździć rowerem - wyjaśnia. Twierdzi, że rodzina utrzymuje się z rent córek i otrzymywanych na nie zasiłków pielęgnacyjnych, bo obydwoje z mężem nigdzie na stałe nie pracują i nie mają żadnych świadczeń.

Burmistrz Maciej Dubiel przyznaje, że zna sytuację rodziny. Informuje, że rodzina znajduje się w kolejce na mieszkanie,  i że złożono jej już jedną propozycję.

- Proponowaliśmy lokal socjalny w Zaborowicach. Lokal ma 45 metrów. Gmina zobowiązała się go wyremontować, tak by uzyskać dwa pokoje, uregulowana zostałaby kwestia ogrzewania, zorganizowana mała kuchenka. Toalety i umywalki są na miejscu, a gmina wyposażyłaby łazienkę w prysznic. Ci państwo stwierdzili jednak, że nie takich warunków oczekiwali i nie wyrazili zgody na zamieszkanie w Zaborowicach - wyjaśnia burmistrz Dubiel.

Jak mówi, obecnie samorząd nie dysponuje innym wolnym lokalem, w którym mogłaby zamieszkać rodzina.
Szefowa Ośrodka Pomocy Społecznej w Bojanowie, Sabina Szlachetka-Andersz dopowiada, że sytuacja rodziny jest pod kontrolą i bojanowianie są objęci różnymi rodzajami pomocy społecznej.