[AKTUALIZACJA]
Mieszkańcy Trzebosza: "Mają nas gdzieś, topimy się znowu"
Do Trzebosza dotarła straż pożarna z Bojanowa oraz gminny zespół zarządzania kryzysowego. Woda na drodze sięga kilkunastu centymetrów. Stawy są przepełnione, a boisko "wylało się" na jezdnię.
- Dopiero niedawno, w grudniu, mieliśmy taką samą sytuację. Pięć jednostek wypompowywało wodę przez kilka godzin. Nic się nie zmieniło, mają nas gdzieś, topimy się znowu - opisują zdenerowani mieszkańcy.
Dodają, że zjawisko to utrzymuje się od lat i nic się nie zmienia, mimo interwencji. W ich opinii rowy nie są wystarczająco drożne.
Burmistrz gminy Bojanowo - Maciej Dubiel przekazuje, że sytuacja jest obecnie pod kontrolą. Strażacy interweniują w miejscowości odkąd tylko przestało padać, na miejscu jest także Rafał Sołtysiak - z zespołu zarządzania kryzysowego, a on sam jest na bieżąco informowany.
- Rowy w Trzeboszu były udrażniane, oczyszczane i to nie jest tak, że o nich zapominamy, czy nie wiemy, kiedy prowadzono ostatnie prace. Dziś jednak skala deszczu była tak duża, że przy położeniu wioski to nie wystarczyło i trzeba było pogłębić przepusty oraz rów, by woda mogła sprawniej uchodzić do Masłówki - wyjaśnia.
Czy podczas prac rolnych doszło do zasypania któregoś z przepustów w Trzeboszu?
Nie wyklucza, że być może podczas prac rolnych doszło do zasypania jakiegoś przepustu lub też niedrożne są mostki prowadzące do prywatnych posesji.
- Dziś spadło bardzo dużo deszczu. Zmagamy się z odprowadzeniem wody z tej części wioski, która jest położona w niecce, do której woda po prostu schodzi z pól. Boisko nigdy nie było tak zalane. Są miejsa, gdzie pewnie rury są za małe lub zapchane. Myślę, że trzeba by zrobić w tej kwestii jakieś współdziałanie spółki wodnej z powiatem, bo droga jest powiatowa. Gdy pod koniec ubiegłego roku z nimi rozmawiałam, mówili, że wszystko jest u nas w porządku. Dziś widać, że tak nie jest. Trzeba jakoś ten problem rozwiązać - mówi Renata Jagodzik, radna rady miejskiej, mieszkanka Trzebosza.
Objaśnia, że zazwyczaj woda nagromadzona w ostatnim stawie, odchodziła do sąsiedniego i dalej przepustami na pola, a teraz wszystko zostaje we wsi.
- Przyzwyczailiśmy się, że lata mamy suche i niewiele się robi z rowami, a gdy pogoda się zmienia, tak to wygląda - dopowiada Renata Jagodzik.
Droga jest już przejezdna, ale strażacy apelują, by zachować ostrożność.