Mieszkaniec gminy Rawicz ma wiele pasji, a będąc na emeryturze z przyjemnością zajmuje się przydomowym ogrodem i szklarnią. Może się pochwalić zawsze zadbanymi kwiatami, czy pysznymi pomidorami własnej prodkcji, ale także innymi, dość specyficznymi jak na polskie warunki, roślinami. Są to drzewa cytrynowe. I to nie byle jakie. Drzewka niemal cały czas owocują dając cytryny wielkości okazałych grejfrutów, bo jedna z nich waży średnio 600-770 gram.
W jakich warunkach hoduje się cytryny?
Skąd się wzięły cytryny na rawickim podwórku? Sadzonki zostały dość dawno przywiezione ze Skierniewic, a że świetnie się przyjęły to ich "odnożkami" zostało już obdarowanych wiele osób.
- Wystarczy oderwać gałązkę, wsadzić do żółtego piachu i po sześciu tygodniach są już korzenie - opowiada rawiczanin. Dodaje, że drzewka w jego ogrodzie mają około ośmiu lat.
Jak one tak świetnie rosną w polskim klimacie? Przez niemal cały rok stoją w donicach na ogrodzie i podlewane są... wodą z przydomowego oczka wodnego. Wytrzymują w temperaturze do minus 5 stopni. Gdy więc zbliżają się takie chłody, cytryny są transportowane do szklarni. Nie mają w niej tropikalnych warunków, ale wystarczające, by dawać dużo i do tego tak wielkich owoców.
Wczesną wiosną znów wrócą do ogrodu.
Czy rawickie cytryny są dobre?
I teraz, w grudniu, na drzewkach można zobaczyć niemal każdy etap - od pączków, przez maleńkie owoce, po dorodne, żółte cytryny. Czy nadają się do jedzenia? Oczywiście.
- Są pyszne, choć trochę mniej kwaśne niż te popularne cytryny i mają dużo pestek - wyjaśnia mieszkaniec Rawicza, któremu nie tylko same owoce, ale w ogóle wyhodowanie takich pięknych drzewek daje agromną satysfakcję.