Dziś pierwszy dzień egzaminu gimnazjalnego. Choć udało się skompletować komisje czuwające nad jego przebiegiem i nie mamy informacji o żadnych zakłóceniach, to sytuacja nie wszędzie jest łatwa.
Ezgamin odbywa się także w Zespole Szkół Specjalnych im. Jana Pawła II w Rawiczu, gdzie w trakcie jego trwania w szkole pracuje jedynie dyrektor Marta Rzepecka, sprzątaczki oraz stażystka. W skład komisji weszły dwie osoby z innych placówek, które nigdy wcześniej nie miały do czynienia z uczniami ZSS - w tym ksiądz będący jednocześnie kapelanem pobliskiego szpitala i który będzie musiał opuścić salę, jeśli zajdzie konieczność np. udzielenia ostatniego namaszczenia pacjentowi. Komisja została przeszkolona pół godziny przed rozpoczęciem egzaminu.
- Czuję się ofiarą szantażu emocjonalnego, że muszę za wszelką cenę zrobić ten egzamin, dlatego, że taka jest moja rola jako dyrektora. Jeścli coś będzie nie tak, również ja poniosę konsewkencje. Arkusze przyszły, mam oddelegowanych dwóch ludzi, którzy nie strajkują w innych szkołach. Technicznie jestem więc zabezpieczona, ale nikt nie pomyślał o tym, że najważniejsze jest bezpieczeństwo dzieci i ich samopoczucie. To są dzieci z orzeczeniami, które mają różne problemy. Dziś muszą się zmierzyć nie tylko ze stresem, ale także z zupełnie nieznajomymi osobami, które również są zdenerowane i pod presją. To na pewno nie jest dla dobra ucznia - wyjaśnia Marta Rzepecka.
- A co jeśli dziecko dostanie jakiegoś ataku? Formalnie nie mogę nic zrobić, ale jestem przygotowana, że jeśli coś się będzie działo, przerwę egzamin. Zrobię to na swoją odpowiedzialność. Mogę przez to stracić stanowisko, ale na pewno nie stracę godności, bo dlatego jestem nauczycielem i dyrektorem, żeby mieć na uwadze przede wszystkim bezpieczeństwo dzieci.
Dziś egzamin z części historcznej i wiedzy o społeczeństwie oraz języka polskiego. Kolejne egzaminy czekają gimnazalistów jutro i pojutrze. Póki co, nie wiadomo jak będą wyglądać.
- Ja mam odbierać telefony, prowadzić szkołę i przeprowadzić egzamin, na którym nie mogę siedzieć, bo nie mogę się rozdwoić. Jestem postawiona pod murem, a jednocześnie wspieram swoich nauczycieli, bo sama jestem nauczycielem. Cieszę się, że rodzice okazali zrozumienie i pozostałych dzieci nie przyprowadzili do szkoły - mówi Marta Rzepecka.