Z wykształcenia jest rolnikiem. Przez osiem lat pracował jako zootechnik w Państwowym Gospodarstwie Rolnym, a kolejne dziesięć w Wojewódzkim Ośrodku Postępu Rolniczego, gdzie był między innymi specjalistą ds. hodowli bydła. W 1990 roku - jak sam przyznaje - nie zastanawiając się długo - przystąpił do konkursu na stanowisko burmistrza gminy Bojanowo. Miał wtedy 40 lat. Oprócz niego, o fotel włodarza starał się także inny pracownik tego samego zakładu. To jednak Józefa Zutera wybrano większością głosów.
Moim zdaniem, w pierwszych trzech kadencjach to był samorząd z prawdziwego zdarzenia. Później zaczęła go psuć polityka, pojawiało się też coraz więcej zadań bez pokrycia finansowego - opowiadał przed rokiem Józef Zuter, który burmistrzem był do 2014 roku.
1990 rok - problemy wszędzie takie same
Problemy, jak podkreśla w latach 90. były takie jak wszędzie - brak wyasfaltowanych ulic, wodociągów, kanalizacji, sieci telefonicznej.
A jedyną szkołą, która miała toalety ze spłuczką była placówka w Bojanowie - wylicza były burmistrz.
To wszystko trzeba było zrobić, a za pieniędzmi „biegać”, jeździć do Warszawy, do określonych ministerstw, agencji, czy fundacji. Dzięki temu dużo udało się zmienić na lepsze, ale na co zwraca uwagę Józef Zuter - nie obyło się jednak bez kłopotów.
Nie pamiętam, w którym to było roku, ale dużym problemem była upadłość banku w Bojanowie - wspomina. - Zorientowaliśmy się, że przelewy, które złożyliśmy nie dotarły do wykonawców. Trzeba było zaczynać praktycznie od zera i to były trudne czasy. Na szczęście, w przeciągu paru miesięcy udało nam się wyjść z tych kłopotów bez kredytu - opisuje Józef Zuter. Dodaje, że przez cały czas jego zarządzania gminą samorząd nie zaciągał zobowiązań finansowych, a jedynie korzystał z częściowo umarzalnych pożyczek.
Budynek więzienia zaadaptowali na szkołę
Józef Zuter żałuje, że nie udało mu się zbudować nowego przedszkola, ale jest bardzo zadowolony, ze zmian, jakie wprowadzono w szkole podstawowej.
Gdy zostałem burmistrzem, uczniowie odbywali lekcje w kilku różnych budynkach - na ul. Drzymały, w budynku przy kościele i byłym internacie. Uczyli się zmianowo. Ostatni kończyli edukację o 19.00. Postanowiliśmy jak najszybciej rozwiązać ten problem - relacjonuje.
Jak mówi, szybkie wybudowanie nowej szkoły było nierealne. Wpadli więc na pomysł, aby przejąć obiekt po zlikwidowanym zakładzie karnym i zaadaptować do na szkołę.
Udało się przejąć te trzy budynki zupełnie za darmo. Był tylko warunek, że mamy odgrodzić murem część pozostałego terenu. Tam gdzie nie był potrzebny remont, wycięliśmy kraty, odmalowaliśmy i wstawiliśmy meble. Klasy były gotowe. To była dla mnie ogromna satysfakcja - zaznacza były samorządowiec.
Do burmistrza, bo... pieją koguty
Józef Zuter opowiada, że przez kilkadziesiąt lat był przyzwyczajony, że mieszkańcy gminy zwracają się do niego z różnymi sprawami, bywało że absurdalnymi. Choć to poniedziałki miał wyznaczone jako dzień do przyjmowania petentów, to drzwi jego gabinetu były ciągle otwarte. A czasami i to nie wystarczało.
Kiedyś, gdy mieszkałem w bloku w Gołaszynie, to bardzo wcześniej rano zadzwoniła do mnie jedna z mieszkanek twierdząc, że nie może spać... bo pieją koguty i ja mam coś z tym zrobić - wspomina ze śmiechem.
Dodaje, że standardem były też telefony do domu, gdy odbywały się dyskoteki w amfiteatrze.
Najpierw dzwoniono, że hałas jest i zakłócanie ciszy nocnej. Jak skróciliśmy zabawę, to dzwonili, że jest za mało czasu na tańce. Każdego trzeba było wysłuchać - przyznaje.
Józef Zuter: To był ostatni czas decyzję o rezygnacji
Gdy w 2014 roku przestał być burmistrzem i postanowił więcej nie kandydować, niemal zupełnie „zerwał” z samorządem. Nie wtrąca się w działalność obecnych władz, nie komentuje ich poczynań. Nadal utrzymuje jednak regularne kontakty ze swoimi kolegami samorządowcami - emerytami: Zbigniewem Koszarkiem, Kazimierzem Chudym i nadal urzędującym burmistrzem Miejskiej Górki - Karolem Skrzypczakiem, czy ze Stanisławem Krysickim - byłem wójtem Pępowa. Utrzymuje też kontakt z emerytowanymi pracownikami.
To był ostatni czas na taką decyzję, już psychicznie miałem dość - przyznaje Józef Zuter. - Nie potrafiłem ukrywać swoich emocji, stresu i było widać, jak mnie coś zdenerwowało, że jestem zmęczony. Nie jestem osobą, po której problemy „spływają jak po kaczce”.
Dodaje, że teraz jest szczęśliwym i spokojnym człowiekiem. Skupia się na rodzinie - żonie, dzieciach i ukochanych wnukach.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.