reklama

Ma sześć sióstr, cztery córki i cztery wnuczki. Dobrze mu w tym babińcu

Opublikowano:
Autor:

Ma sześć sióstr, cztery córki i cztery wnuczki. Dobrze mu w tym babińcu - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Norberta Poprawę całe życie otaczają kobiety. W domu rodzinnym mieszkał z sześcioma siostrami, a gdy się ożenił urodziły mu się cztery córki. Dziś jest także dziadkiem czterech dziewczynek. - Nigdy nie żałowałem, że otaczają mnie same kobiety. Dobrze mi w tym babińcu - zapewnia rawiczanin.

Mówi się, że kobiety są humorzaste, same nie wiedzą, czego chcą i trudno się z nimi dogadać. Innego zdania jest jednak Norbert Poprawa z Rawicza. Przekonuje, że można zrozumieć kobietę - i to nie jedną. Jest tego doskonałym przykładem - jako mąż, ojciec czterech córek i dziadek czterech wnuczek. Każda z pań liczy się z jego zdaniem, a on sam bierze czynny udział we wszystkich rozmowach.

- Wszyscy mnie pytają, jak sobie z nimi radzę. Nawet, jak ksiądz przyszedł do nas z wizytą, to zapytał mnie jak wytrzymuję z tym babińcem w domu. Jak odpowiedziałem, że dzieci to jeszcze nic, bo nasz pies też jest płci żeńskiej, to już nic nie mówił, tylko się śmiał - opowiada rawiczanin.

Przyznaje, że wcale nie żałuje, że nie ma syna.
Cieszył się z narodzin każdej kolejnej córki i nie miał kłopotów z ich wychowaniem. Radził sobie z ubieraniem rezolutnych dziewczynek i czesaniem długich włosów, choć przyznaje, że misternych warkoczy nie plótł.

- Kiteczka zawsze mi wyszła - zaznacza. Dzieci przypominają, że tata miał do nich większą cierpliwość i zawsze starannie przygotowywał córkom maleńkie kanapki na kolacje.

- Robił dokładnie takie, o jakie prosiły i nawet kroił tak, jak sobie życzyły, ale doskonale sobie radził pod moją nieobecność - wtrąca Małgorzata Poprawa. - Gdy urodziłam najmłodszą córkę, kilka dni leżałam w szpitalu i przez ten czas mocno się ociepliło. Nie uszykowałam mu ciuszków na taką pogodę, ale gdy przyjechali do szpitala, miło mnie zaskoczył, bo dziewczynki były uczesane i ubrane odpowiednio, w krótkie rękawki i spódniczki. Żadna w piżamie nie przyjechała - dodaje ze śmiechem pani Małgorzata.

Zdarzały mu się kłopotliwe sytuacje.
Dwa razy zapomniał odebrać najmłodszą córkę z przedszkola. Kilkakrotnie trafiał też z dziećmi na pogotowie.

- Najstarsza Marta włożyła sobie do nosa orzeszki ziemne. Gdy już było po wszystkim, lekarz mówi do mnie „żebyśmy się już więcej nie spotkali”. Powiedziałem, że w domu mam jeszcze trzy, więc nie jest to wykluczone. Tylko się śmiał, ale za kilka tygodni znów byliśmy na pogotowiu, bo tym razem Honorata wcisnęła sobie do nosa guziczek. Następnym razem młodsza córka włożyła sobie papier do nosa, a kolejna połknęła pieniądze. Na szczęście, wszystko zawsze dobrze się kończyło, a dzisiaj mamy co wspominać - opowiada pan Norbert.

Gdy córki zaczęły dorastać, zawsze „sprawdzał” i oceniał chłopaków, z którymi wychodziły.

- Delikwent musiał być punktualnie, przedstawić mi się, powiedzieć, gdzie idą, kiedy i jak wrócą. Zawsze też czekałem do powrotu córek – zaznacza.
Córki, dziś dorosłe kobiety w wieku 29, 27, 26 i 24 -lat, potwierdzają, że z tatą zawsze się dogadywały.

-Dzień Kobiet to nie jedyna okazja do spotkań rodzinnych.

- Staramy się widywać jak najczęściej. W każdy weekend jemy obiad u kogoś innego, a później gramy w chińczyka lub warcaby. Zawsze jest wesoło, bo jest nas wtedy 15, a rodzina ciągle się powiększa – opowiada Basia. - Latem jest łatwiej, bo wtedy spotykamy się na działce. Jest więcej miejsca, nie trzeba tyle sprzątać, a dzieci mają pole do popisu.
Najbliższe miesiące też będą obfitować w ważne wydarzenia. Najmłodsza Weronika wychodzi za mąż, a w maju rodzina Poprawów powiększy się kolejnego wnuka. Tym razem będzie to chłopiec.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE