reklama
reklama

„Nigdy nie spotkałem się z taką ilością cierpienia i samotności”

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Joanna Miśkowiak

„Nigdy nie spotkałem się z taką ilością cierpienia i samotności” - Zdjęcie główne

Tomasz Wantuła jest geriatrą. Od kilku lat pracuje w rawickim szpitalu | foto Joanna Miśkowiak

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości „Nie mamy wpływu na to, ile czasu nam dano. Ale mamy wpływ na to, jak go wykorzystać” - to przesłanie książki napisanej i wydanej przez Tomasza Wantułę - lekarza z rawickiego szpitala. O przemijaniu i o tym, co jest w życiu najważniejsze opowiada, m.in. poprzez rozmowy, jakie przeprowadził z osobami chorymi na Covid-19, leczonymi w naszej placówce i poprzez ostatnie słowa, jakie od nich usłyszał.
reklama

- Jestem lekarzem, geriatrą i trochę filozofem, więc często zastanawiam się na sensem życia i rozmawiam o tym z seniorami. Już wcześniej przed epidemią, zacząłem pytać ich o to, co ważne - mówi Tomasz Wantuła, od kilku lat współpracownik rawickiego szpitala. - My bardzo często za czymś gonimy, żyjemy w niesamowitym pędzie, a oni patrząc już z innej perspektywy, mogą dać nam cenne rady. Pomyślałem, że warto spisać to, co mi powiedzieli, żeby pomyśleć nad tym, co warto docenić, zanim będzie za późno - relacjonuje lekarz, który swoje pierwsze rozmowy z seniorami zamieścił w książce, którą wydał kilka lat temu. 

Ta nowa - „Listy do N. Zapisane w sercu” to drugie jego dzieło. Zawiera część poprzednich zapisów oraz zupełnie nowe - powstałe na bazie relacji z chorymi na covid, leczonymi w rawickiej placówce. Jak mówi, pandemia bardzo go zmobilizowała, bo obecnie dużo ludzi odchodzi bez pożegnania, bez powiedzenia tego, co ważne, a bliscy zbyt późno zdają sobie sprawę, że ich relacje mogły wyglądać zupełnie inaczej.

Sposób na radzenie sobie z emocjami

Lekarz przyznaje, że opinie o opiece nad pacjentami bywają różne. Najgorsze dla rodzin pacjentów jest to, że nie mogą wejść do szpitala, zobaczyć się z bliskimi.

- My się naprawdę staramy, choć na pewno nie jest to tak, jak być powinno - mówi Tomasz Wantuła. - Nie jesteśmy z lodu, ale my przecież nawet nie wyglądamy normalnie - kombinezony, kilka par rękawiczek dodatkowo nas odczłowieczają. Trzymamy czasem chorych za rękę jak odchodzą, ale to nie my powinniśmy to robić, ale rodziny. Niestety, jest to niemożliwe i wiem, że nie jesteśmy w stanie godnie ich zastąpić, ale nie ma wyjścia. Dla nas też nie jest to łatwe - przekonuje Tomasz Wantuła.

Jak mówi, każda z osób z personelu na różny sposób radzi sobie z emocjami, a on znalazł dla nich ujście właśnie w pisaniu.

- Trudno wracać do domu i opowiadać o tym, co się dzieje, bo wszyscy mają tego dosyć i nic dziwnego. Personel po pracy też nie chce już o tym rozmawiać, dlatego ja piszę. To forma mojego oczyszczenia się - mówi Wantuła. Jak zaznacza, o tym, że pisanie pomaga przekonał się po śmierci swojej mamy, która odeszła z powodu nowotworu. Napisał do niej list. Długo leżał w szufladzie, ale w końcu zamieściłem go w pierwszej i także drugiej książce.

- Teraz jest dużo osób w podobnej sytuacji, które straciły kogoś bliskiego, nie pożegnały się. Nie mogły nawet po raz ostatni spojrzeć na ojca, czy matkę. Może im trochę pomogę - podkreśla.

Ostatnie rozmowy

Książka powstała na dyżurach. Swoje myśli i relacje z pacjentami spisywał głównie wieczorami, gdy miał mniej pracy, czekał na wyniki, a pacjenci spali.

- To nie jest książka o mnie, w żadnym wypadku. Ja miałem tylko możliwość zobaczyć, doświadczyć i wysłuchać. Mogłem przy nich być, podzielili się tym, co ważne. Usłyszałem to, co chcieliby powiedzieć swoim bliskim. Jestem za to wdzięczny - podkreśla Tomasz Wantuła. 

Imiona wszystkich pacjentów zostały zmienione. Jedni z nich pokonali chorobę, innym się nie udało. Opisuje sytuacje, gdy przed podłączeniem pacjenta do respiratora lekarz był świadkiem ostatnich rozmów męża z żoną, rodzica z dziećmi. Widział jak się boją, jak walczą, jak wyznają sobie miłość, żegnają się. Pokazuje także ich frustrację związaną z pobytem na oddziale.

- To jest dla mnie ogromna lekcja pokory i doceniam, że oni w ogóle chcieli ze mną też rozmawiać, bo przecież jestem obcy, źle się kojarzę, a przez swój strój wyglądam bardziej jak żuk niż człowiek  - zaznacza lekarz.

„Czekam tu na ciebie. Ile trzeba. Tylko wróć”*

„Kochanie... boję się... chcę do domu”

„Doktorze, co mam powiedzieć żonie? Co się mówi w takich chwilach?”

Książka kosztuje... 5 minut

Książka „Listy do N. Zapisane w sercu” budzi duże zainteresowanie - nie tylko wśród personelu szpitalnego. Zainteresowani dopytywali, gdzie można ją kupić. Nigdzie. Lekarz wydał ją sam w liczbie 1 tysiąca egzemplarzy, za własne pieniądze i nie jest ona na sprzedaż. Autor po prostu ją rozdaje i żartuje, że kosztuje ona... 5 minut. Walutą jest więc czas poświęcony na jej przeczytanie i chwilę zastanowienia.

- Chcę w ten sposób nakłonić ludzi do tego, żeby się na chwilę zatrzymali - nieważne, czy stracili kogoś chorego na Covid, czy wszystko układa się dobrze, żeby zastanowili nad tym, co dla nich w życiu ważne, co warto realizować, pielęgnować, bo nie wiadomo, kiedy nasze życie się skończy, bo – o czym się przekonaliśmy - pisze ono różne scenariusze - mówi Tomasz Wantuła. 

Lekarz przyznaje, że jest zaskoczony tak pozytywnym odzewem, z jakim spotkał się po wydaniu książki.

- Żaden ze mnie pisarz. Ale to pewnie dlatego, że jest taki czas, że ludzie potrzebują otuchy i jakiejś formy rozmowy o tym, co przeszli. Książka jest też zaproszeniem do opowiedzenia swojej historii i one już spływają, choć publikacja ukazała się przed tygodniem. Prawdopodobnie zostaną one zebrane i wydane w kolejnej - przekazuje autor. 

Niezwykle ilustracje

Książka licząca ponad 130 stron jest zilustrowana pracami 10-letniej Oli Sikorskiej, mieszkanki Góry. Dziewczyna choruje na autyzm, a malowanie to jeden z jej sposobów na wyrażanie uczuć. Obrazy tworzy palcami, szyszkami, żołędziami lub zabawkami. Jej dzieła powstają w kilka minut lub kilka miesięcy. Wykonała blisko 500 oryginalnych obrazów, które wystawiano w wielu miejscowościach Polski i za granicą. Tomasz Wantuła  uznał, że są idealnym dopełnieniem jego zapisków.

- Poza tym, chciałem pokazać światu jej prace, bo są niesamowite i chyba się udało - podkreśla. W książce jest też opowieść o Oli, jej chorobie i twórczości napisana przez tatę dziewczynki.

Tomasz Wantuła pracuje w rawickim szpitalu od około 4 lat. Wcześniej brał sporadyczne dyżury, ale od jakiegoś czasu - jako geriatra - pracuje też w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym.

„Nigdy w całym moim życiu nie spotkałem się z taką ilością cierpienia, z taką ilością samotności Nie spotkałem tyle śmierci”

„Czasem wystarczy przelotny uśmiech lub mały gest, by drugi człowiek poczuł się lepiej, poczuł się ważny i potrzebny. Życie składa się z małych, lecz ważnych chwil, a nie mamy wpływu na to, ile czasu nam dano”.

 

* fragmenty rozmów zasłyszanych w rawickim szpitalu

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama