Opał drożeje w zastraszającym tempie. A to, jak wieszczą analitycy, nie koniec. Jesienią węgiel może kosztować nawet 5 tys. zł za tonę. Nic dziwnego, że ludzie zastanawiają się, jak obniżyć koszty ogrzewania. Wiceminister klimatu i środowiska zasugerował, że w lesie można… zbierać gałęzie na opał. I choć pomysł stał się obiektem żartów, leśnicy odnotowują coraz większe zainteresowanie „gałęziówką”. Czy rzeczywiście można ją pozyskać za darmo?
Ceny drewna opałowego rosną
Jeszcze jesienią ubiegłego roku metr sześcienny pociętego i połupanego drewna do kominka kosztował w naszej okolicy od 180 do 220 zł. Teraz trzeba zapłacić od 350 do 500 zł za m3. W dodatku drewna opałowego zaczyna brakować.
Import z Rosji i Białorusi kompletnie stanął. Ukraina, głównie zachodnia, dostarcza nam może 25 proc. tego, co przed wojną - mówił 11 maja w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego Rafał Szefler.
Na wniosek minister klimatu i środowiska Anny Moskwy, Lasy Państwowe przygotowały wytyczne, zgodnie z którymi pierwszeństwo zakupu drewna opałowego najniższej jakości (tzw. gałęziówki) mają mieć mieszkańcy z okolicy, w której odbywa się wyręb. Według ministerstwa ma to być odpowiedź na kłopoty z zaopatrzeniem w opał.
Wiceminister: Można zbierać gałęzie
Wiceminister tegoż resortu Edward Siarka, poszedł jeszcze dalej. Podczas wystąpienia 2 czerwca, komentując rosnące ceny ogrzewania, przypomniał, że w lesie można… zbierać gałęzie na opał. Jego wypowiedź wywołała wiele komentarzy i falę żartów.
Po 7 latach rozkręcania inflacji, nakręcania drożyzny, rząd informuje Polaków o możliwości zbierania chrustu w lasach - skomentował słowa ministra poseł PO Krzysztof Brejza.
Internauci kpią, że pomysł na zbieranie chrustu - jako sposób na drożyznę - nie jest nowy. Zaprezentował go zespół Perfect w 1981 roku, w apogeum postkomunistycznego kryzysu. „Dzisiaj benzyna w takiej cenie, że samochód nie na moją kieszeń, w lokomotywę wodę wleję i taka jazda taniej mnie wyniesie. Będę zbierał chrust! - śpiewał Grzegorz Markowski w piosence „Lokomotywa z ogłoszenia”.
Palenie gałęziami szkodliwe dla środowiska?
Jednak, według naukowców, zachęcanie Polaków, aby palili w piecach gałęziami, może mieć fatalne skutki dla środowiska.
Spalanie wilgotnej biomasy (drewna) prowadzi do emisji szkodliwych dla zdrowia substancji - przede wszystkim silnie trującego benzo(a)pirenu, a także pyłów, zwłaszcza tych najmniejszych - a zatem najbardziej szkodliwych - alarmują naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego, zaangażowani w projekt „Czy wiesz, czym oddychać”.
Używając do palenia niewłaściwych materiałów, w tym mokrego drewna, narażamy się też na kary administracyjne. Kontrolerzy mogą nałożyć mandat - nawet do 500 zł.
Zainteresowanie „gałęziówką” rośnie
Mimo tego, jak ustaliliśmy, coraz więcej gospodarstw domowych - zwłaszcza w małych miejscowościach i na wsi, stara się pozyskać do palenia odpady z lasu.
Dotychczas w leśnictwie Kawcze drewno małowymiarowe, drogą samowyrobu, pozyskiwało około 5 osób w roku. Teraz odbieramy coraz więcej telefonów z zapytaniami o taką możliwość - przyznaje Maciej Rybacki, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Piaski.
Jak mówi, kiedyś leśnicy musieli się prosić, żeby ktoś zainteresował się „gałęziówką”.
Pamiętam, jak jeździliśmy z kolegą po wsiach i prosiliśmy się stałych odbiorców o kupno opału. Zawieszaliśmy też ogłoszenia o możliwości nabycia tego surowca w sklepach. Sytuacja na rynku od tego czasu zmieniła się diametralnie - przyznaje Maciej Rybacki
Gałęzi nie można zbierać bez zgody i nie jest za darmo
Gałęzi nie można pozyskiwać jednak z lasu za darmo. Leśniczy tłumaczy, że cena „gałęziówki” uzależniona jest od tego - czy jest ona iglasta, czy liściasta. Według stosowanego przelicznika, metr sześcienny gałęzi daje 0,25 metra sześciennego drewna. Za taką ilość trzeba zapłacić 9,23zł za gałęzie iglaste i 17,84 zł za liściaste. Jest to cena za tzw. sortyment M2 - czyli gałęzie nie grubsze niż 7 cm i nie dłuższe niż 90 cm, pozyskiwane samemu przez kupującego.
Są to ceny sprzedaży Nadleśnictwa Piaski. Trzeba pamiętać, że każde nadleśnictwo samo kształtuje swoje ceny sprzedaży surowca - zastrzega leśniczy.
Co więcej, bez zgody leśniczego w lesie nie wolno nawet pozbierać gałęzi na ognisko.
Jest to taki sam surowiec, jak każdy inny i również za niego trzeba zapłacić. Należy najpierw zgłosić się do miejscowego leśniczego, który pokaże powierzchnię, na której można pozyskiwać - tłumaczy Maciej Rybacki.
Procedury są ustalone przez Lasy Państwowe. Najpierw należy podpisać oświadczenie i otrzymać upoważnienie do pozyskiwania drewna ze wskazanego miejsca. Zebrane drewno należy układać w stosy, aby leśniczy mógł je pomierzyć. Każdy grubszy konar będzie wyceniany jako drewno opałowe, a więc o wiele drożej.
Dużo się wycina, a opału coraz mniej
Dla przemysłu leśnego drewno na opał jest produktem ubocznym. Lasy Państwowe w pierwszej kolejności starają się pozyskać drewno tartaczne najlepszej jakości, a więc takie do produkcji np. oklein i sklejek, belek dla budownictwa czy płyt meblowych. Reszta, tzw. drewno średniowymiarowe, jest sprzedawane m.in. do produkcji papieru, czy na europalety. To, co pozostaje - drewno najgorszej jakości przeznaczane jest na opał.
Ktoś kiedyś wyliczył, że zastosowań drewna jest ponad 30 tysięcy. Jak więc widać, opał jest tylko kroplą w tym morzu produktów - podsumowuje Maciej Rybacki.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.